Killua z westchnieniem oparł głowę o ścianę, wbijając spojrzenie w drzwi od mieszkania Gona.
W dłoni ściskał pierścionek zaręczynowy, który zostawił mu jego ukochany.
Gon nie odbierał telefonów i nie odpowiadał na wiadomości, więc postanowił spotkać się z nim osobiście.
Nie miał pojęcia, dlaczego chłopak uciekł po ich wspólnej nocy. Przecież było im dobrze.
Myślał... że Gon lubił jego towarzystwo. I że miło spędzali razem czas na ich randkach.
Uciekł bo to było dla niego za wcześnie? Ale jeśli tak, to czemu zostawił pierścionek?
Nic nie miało sensu.
Może powinien był zaczekać z ich wspólną nocą? Co prawda Gon zapewniał go, że tego chce i to jego świadoma decyzja. Ale może jednak naprawdę powiedział to przez alkohol? Teraz już był pewien, że zgodzenie się na jego prośbę było błędem.
Właśnie dlatego musiał z nim porozmawiać. Zapytać, czy zrobił coś źle. Albo dlaczego Gon postąpił w ten sposób. Te wszystkie pytania... Potrzebował na nie odpowiedzi.
Wyciągnął dłoń w stronę dzwonka do drzwi, ale... w ostatnim momencie się zawahał.
Co jeśli Gon nie będzie chciał go widzieć?
Skoro nie odbierał telefonów, prawdopodobnie tak jest.
Jedną z opcji jest, że dowiedział się o czymś, o czym Killua nie chciał, żeby wiedział.
Drugą, bardziej optymistyczną, jest, że to było dla niego za wcześnie i po prostu się wystraszył. Jeśli tak, to wystarczyło z nim porozmawiać. Przekona go, że go kocha i nigdy go nie zostawi. W końcu była to prawda.
Jeśli jednak to pierwsza opcja... będzie ciężko.
Niezależnie od opcji, drzwi prawdopodobnie otworzy jego ciocia. Jeśli powie, że go nie ma, to będzie to zapewne pierwsza opcja. Killua dobrze wiedział, że wrócił do domu i nigdzie nie wychodził.
Wział głęboki wdech i nacisnął dzwonek.
Przełknął ślinę w napięciu i oczekiwaniu.
Usłyszał kroki i po chwili drzwi uchyliły się.
Zgodnie z jego przewidywaniami, była to Mito.
-Killua? Co tu robisz? - spytała.
-Przyszedłem porozmawiać z Gonem - odparł.
Jej następne słowa rozstrzygną, która z opcji była prawdziwa.
-Gona... nie ma... - odwróciła wzrok.
Czyli pierwsza. Cholera.
-Mito... - westchnął - Dobrze wiem, że tam jest. Niezależnie od tego, co ci powiedział... proszę, pozwól mi z nim porozmawiać. To naprawdę bardzo ważne. No i... - wyciągnął dłoń, pokazując jej pierścionek - muszę mu to oddać.
Zauważył, że jej ręcę zaczęły drżeć.
Od jej odpowiedzi zależało wiele.
-Killua... - wyszeptała słabym głosem - Nie wiem, co się między wami stało. I to nie tak, że chcę wam utrudniać pogodzenie się. Bo wiesz... ja naprawdę... naprawdę wam kibicowałam. Chciałam, żeby Gon był szczęśliwy. Ale... przepraszam, nie mogę cię wpuścić.
Gdy to mówiła, z jej oczu popłynęły łzy.
Cholera... wyglądało na to, że musiał znaleźć inny sposób, żeby spotkać się z Gonem.
Mito zamknęła drzwi i Killua z głośnym sykiem oparł się o ścianę, odchylając głowę w tył.
No cóż... zawalił w kluczowym momencie ich relacji. Gon w końcu zaczął go lubić. Jeszcze trochę i może nawet by się zakochał. A on... zniszczył wszystko, co było między nimi.
Ale nie mógł się jeszcze poddawać. Tak naprawdę mógł się tylko domyślać, co siedziało w głowie Gona.
Musiał z nim porozmawiać za wszelką cenę.
W tym momencie jego telefon zawibrował.
Szybko wydobył go z kieszeni i przelotnie zerknął na ekran, odbierając.
Illumi? Brat rzadko do niego dzwonił.
-Co chcesz? - spytał, schodząc po schodach.
-Przyjedź pod mój dom. Teraz.
CZYTASZ
❦︎ Fifty four ❦︎ [KɪʟʟᴜGᴏɴ]
Fanfic𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑎𝑚 𝑤 𝑧𝑤𝑦𝑐𝑧𝑎𝑗𝑢 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎𝑐 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜𝑠 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑘𝑜𝑛𝑐𝑧𝑦𝑐. (...) 𝑇𝑒 𝑠𝑖𝑒𝑑𝑒𝑚 𝑚𝑖𝑛𝑢𝑡 𝑏𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑗𝑒. Idąc na imprezę do znajomego, Gon nie wiedział jak wielki wpływ na jego los będzie miała nadchodząca...