[8]

3.4K 322 464
                                    

-Gon, czy twój znajomy jest wegetarianinem? - głowa ciotki Mito wychyliła się z kuchni.

-Em... nie wiem... - wymamrotał.

Nie znał preferencji żywieniowych Killui. W końcu widział się z nim zaledwie kilka razy. I żadno z tych spotkań nie było z woli Gona.

-A lubi sałatki?

-Tego też nie wiem...

-Jak możesz tak nie znać własnego znajomego? - spytała z iritacją, znikając za drzwiami.

Gon westchnął.

Na pewno podczas prób unikania go, wpadł na pomysł, żeby zapytać go, co lubi jeść.

Nagle usłyszał dzwonek swojego telefonu, dobiegający z sąsiedniego pokoju.

Zadowolony, że może na chwilę uwolnić się od pytań ciotki, udał się w jego stronę.

Miał tylko nadzieję, że to nie Killua.

Gdy w końcu odnalazł telefon, niestety przestał już dzwonić.

Odblokował go i wszedł w historię połączeń. Na górze listy ukazało się imię Kurapiki. A więc to on dzwonił. Szybko wybrał jego kontakt.

-Hej, co tam? - odezwał się, gdy szarooki odebrał.

-Idziemy z kilkoma znajomymi do kręgielni. Chcesz się przyłączyć?

Gon nerwowo przełknął ślinę.

Chciał. Po tych przeżyciach związanych z Killuą, powinien się trochę odstresować. Kręgle z przyjacielem i jego znajomymi byłyby świetną metodą rozładowania nagromadzonych emocji.

Ale... akurat dzisiaj nie mógł. Zbliżało się południe i Killua mógł się pojawić w każdej chwili. Wolał nie mieć zobowiązania, żeby wyjść o jakiejś konkretnej godzinie. Jeśli coś pójdzie nie tak podczas obiadu, będzie musiał wszystkiego tutaj dopilnować. A znając Killuę, był niemal pewien, że coś się stanie.

-Niestety dzisiaj nie mogę - odparł smutno.

-No trudno. To do zobaczenia.

-Miłej zabawy - wymamrotał, rozłączając się.

Cholerny Killua. Gdyby nie on, zbierałby się właśnie na spotkanie ze znajomymi.

Jego myśli przerwał dzwonek do drzwi.

Gon w jednej chwili zapomniał o kręglach. Dobrze wiedział, kto to był.

Wstał i udał się do przedpokoju. Jego ciocia już tam była. Złapał za klamkę. Obiegły go dreszcze.

Zaraz się zacznie...

Wziął głęboki wdech i otworzył drzwi. W progu stał Killua. Miał na sobie białą, luźną koszulkę i czarne jeansy, sięgające mu do kolan.

-Dzień dobry - zwrócił się do Mito, wchodząc do środka. Oparł rękę na ramieniu czarnowłosego, na co chłopak zadrżał. - Jestem narzeczonym Gona.

ꨄ︎

Czarnowłosy w ciszy jadł posiłek, przygotowany przez ciotkę.

Wciąż nie mógł uwierzyć, że Killua przedstawił się jako jego narzeczony. Pewnie planował to od początku. Ten przebiegły diabeł...

Jednak najgorsze było to, że Gon był wtedy w zbyt wielkim szoku, by cokolwiek powiedzieć. Ciotka od razu zaczęła im gratulować i pytać, czemu dopiero dzisiaj się o tym dowiedziała. A teraz było już za późno, żeby jej to wytłumaczyć.

Ze złością zerknął na Killuę. Wydawał się zadowolony z takiego obrotu sprawy. I nawet nie myślał, żeby odwołać to, co powiedział. Zamiast tego radośnie rozmawiał z Mito i na pytania o ich związek odpowiadał zmyślonymi historiami lub zmieniał temat. Był naprawdę dobrym aktorem.

-Nie zauważyłam u żadnego z was pierścionka - zwróciła uwagę kobieta.

-Ach, to... - odezwał się Killua - Po prostu te zaręczyny były tak spontaniczne, że nie miałem żadnego przy sobie.

Gon przewrócił oczami.

Takie spontaniczne, że nie miał nawet okazji, żeby powiedzieć "tak". Oczywiście nie to, że by się zgodził. Nigdy nie chciałby być z kimś takim jak Killua.

❦︎ Fifty four ❦︎ [KɪʟʟᴜGᴏɴ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz