-Jesteśmy na miejscu - powiedział Killua, gasząc silnik.
-Nareszcie - Gon odetchnął z ulgą. - Kto cię uczył prowadzić? Myślałem, że nas zabijesz.
-Spokojnie, jestem profesjonalnym kierowcą - odparł ze śmiechem, wysiadając.
-Co jeśli zatrzymałaby nas policja i dostałbyś mandat za przekroczenie prędkości?
-Zapłaciłbym go - wzruszył ramionami, otwierając drzwi Gonowi. - Wysiadaj.
Dopiero po opuszczeniu samochodu, chłopak zdał sobie sprawę, gdzie są.
-Dlaczego przyjechaliśmy do lasu? - spytał, rozglądając się.
To wyglądało jak scena z filmu, gdzie porywacz przywozi niczego nieświadomą ofiarę na odludzie, żeby ją zabić i zakopać.
Jakby się nad tym zostanowić... to w sumie znał Killuę ledwo tydzień. I w dodatku nadal nie poznał jego zamiarów względem siebie.
Co jeśli jest seryjnym mordercą poszukiwanym przez policję wielu krajów? Byłoby całkiem ekscytującym zwrotem akcji, gdyby morderca zakochał się w ofiarze i darował jej życie.
-Siedź cicho i pomóż mi z tym - jego myśli rozproszył głos Killui.
Chłopak otworzył bagażnik i wyjął z niego... koc, a następnie podał go Gonowi. Po tym wydobył duży kosz wiklinowy i zatrzasnął klapę bagażnika.
Te przedmioty... Wybierali się na piknik?
-Dobrze myślisz - odezwał się Killua, upewniając się, że samochód jest zamknięty. - Chodź.
Gon bez słowa podążył za nim w stronę wejścia do lasu.
-Czekaj, Killua... - odezwał się, widząc zamieszczoną tam tabliczkę - To las prywatny.
-Hm? - białowłosy rzucił mu spojrzenie przez ramię - Wiem. Należy do mojej rodziny.
-Cały? - chłopak ze zdziwieniem objął wzrokiem drzewa.
-Tak - wymamrotał niebieskooki, przyspieszając kroku. - Ruszaj się, bo nigdy tam nie dojdziemy.
ꨄ︎
Ich miejscem docelowym okazała się być malownicza polana w środku lasu.
Gon z zachwytem wpatrywał się w otaczające ją drzewa i równo przyciętą trawę, gdy Killua rozkładał koc.
-Ale tu pięknie - westchnął z zachwytem czarnowłosy, siadając na kocu.
-Podoba ci się? - chłopak otworzył kosz i zaczął wyjmować z niego produkty.
-Bardzo - odparł, wbijając wzrok w niebo.
-Trzymaj - białowłosy podał mu talerz z... ciastem.
-Więc to naprawdę piknik - stwierdził z uśmiechem, biorąc od niego widelec.
Odkroił kawałek ciasta i wsadził do buzi.
-A co myślałeś? - wymamrotał Killua, wyjmując kolejne rzeczy.
Okazały się nimi być kieliszki do wina i ciemna butelka ze złotą etykietą. Wytężył wzrok, próbując odczytać napis.
Bastianih Vespa Rosso.
To pewnie jakieś wino z górnej pułki. Nigdy wcześniej się z nim nie spotkał.
Jadł ciasto i patrzył, jak Killua je otwiera i nalewa do kieliszków. W momencie, w którym nabił na widelec ostatni kęs, białowłosy wyciągnął w jego stronę rękę z kieliszkiem. Szybko przełknął resztkę wypieku i wziął wino.
-Próbujesz mnie upić? - zaśmiał się.
-Może - uśmiechnął się niebieskooki i przechylił kieliszek, by skosztować napoju.
Gon podążył w jego ślady. Biorąc łyka, zastanawiał się, czym różnią się wina drogie od tych tańszych.
Ciecz zwilżyła jego wargi i mógł w końcu jej posmakować.
Aromatyczne. Pełne wyrazistych, lekko kwasowych, smaków.
Nie był jakimś znawcą win, ale musiał przyznać, że było dobre.
-Chyba będę częściej częstował cię alkoholem - stwierdził ze śmiechem Killua, obserwując jego reakcję. - Oj, chwila... Nie masz jeszcze osiemnastu lat. Nie powinienem tak upijać nieletnich...
Gon przewrócił oczami, widząc jego udawane zastanowienie.
-Ale zamykać się z nieletnim w schowku na imprezie to możesz? - odgryzł się, biorąc kolejnego łyka.
-No wiesz... jesteś już legalny, więc nie widzę problemu - puścił mu oczko, na co Gon uśmiechnął się do siebie.
Jeszcze nie teraz.
Obiecany rozdział kokicztowaifu
CZYTASZ
❦︎ Fifty four ❦︎ [KɪʟʟᴜGᴏɴ]
Fanfiction𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑎𝑚 𝑤 𝑧𝑤𝑦𝑐𝑧𝑎𝑗𝑢 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎𝑐 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜𝑠 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑘𝑜𝑛𝑐𝑧𝑦𝑐. (...) 𝑇𝑒 𝑠𝑖𝑒𝑑𝑒𝑚 𝑚𝑖𝑛𝑢𝑡 𝑏𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑗𝑒. Idąc na imprezę do znajomego, Gon nie wiedział jak wielki wpływ na jego los będzie miała nadchodząca...