Gona obudził pulsujący ból głowy.
Nie pamiętał szczegółów z wczorajszej imprezy, jednak jednego był pewien. Mógł posłuchać Kurapiki i nie pić. Dobrze wiedział, jak słabą ma głowę.
Przeskanował w głowie wspomnienia z imprezy.
Cóż... wyglądało na to, że był nieźle wstawiony skoro chciał przespać się z Hisoką. O zdrowych zmysłach nawet by o tym nie pomyślał. Całe szczęście, że mu się nie udało.
Ból znów dał o sobie znać i czarnowłosy naciągnął kołdrę na głowę, próbując przekręcić się na drugi bok.
Napotkał jednak jakąś przeszkodę. Zaintrygowany, wychylił głowę spod kołdry i omal nie dostał zawału na widok białowłosego chłopaka, leżącego obok niego.
Z głośnym krzykiem wyskoczył spod kołdry i odsunął się na drugi koniec łóżka, dysząc.
Jego widok pozwolił mu odgrzebać z pamięci wspomnienia o grze, w której zgodził się wziąć udział dla Hisoki. I o chłopaku, który pojawił się zamiast niego.
-O już wstałeś? - Killua, jak gdyby nigdy nic, podniósł się do pozycji siedzącej i popatrzył na niego z uśmiechem - Dzień dobry, Gon.
Czarnowłosy był w zbyt wielkim szoku, by jakkolwiek odpowiedzieć.
Jak on mógł być taki spokojny?! Jak mógł patrzeć na niego tymi swoimi czarującymi oczami i powodować, że Gon zaczął zastanawiać się, czy kiedykolwiek widział piękniejszy uśmiech...
-Hm? Co jest? - chłopak usiadł po turecku i wlepił w brązowookiego spojrzenie - No nie patrz tak na mnie. Do niczego nie doszło.
Gon westchnął z ulgą i pozwolił mięśniom trochę się rozluźnić.
-A szkoda - zachichotał Killua.
Może Gon powinien teraz zastanawiać się, dlaczego w ogóle znalazł się z nim w jednym łóżku. Ale jedyne, co wypełniało jego myśli, to jak ktoś może być tak cholernie uroczy jedynie się śmiejąc?!
Gwałtowne otworzenie się drzwi od pokoju rozproszyło jego myśli i w progu stanął Leorio.
-Hej, Gon, Kurapika kazał mi przekazać, żebyś... - urwał na widok, jaki zastał w pomieszczeniu - No widzę, że i bez mojej pomocy się poznaliście. I to blisko.
-T-to nie tak! - próbował wytłumaczyć się Gon, jednak mężczyzna mu przerwał.
-Ja wam do łóżka nie będę zaglądał, ale oderwijcie się od siebie na chwilę, bo macie ruszyć tyłki na śniadanie. To tyle, żegnam.
Po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
-Cholera... - wymamrotał czarnowłosy - Co jak rozpowie wszystkim jakieś nieprawdziwe plotki...
-Całkiem miłe te plotki... - wymruczał mu ktoś do ucha.
Dopiero teraz zauważył, jak niebezpiecznie zbliżył się do niego Killua podczas jego rozmowy z Leorio.
Próbował wstać, jednak chłopak chwycił go za ramię i skutecznie mu to uniemożliwił.
-Już mnie opuszczasz? - wyszeptał, przejeżdżając palcami wzdłuż jego ręki.
-Daj mi spokój - syknął Gon. - Nie mam pojęcia, w jaki sposób znaleźliśmy się tu razem, ale na pewno nie z mojej woli.
-Jesteś pewien? - zachichotał Killua - Ja pamiętam to inaczej.
-Czekaj... Pamiętasz coś?
-Oczywiście.
-To... możesz mi powiedzieć, jak to się stało?
-Hm... - zamyślił się na chwilę - Zróbmy tak. Jeśli poprawnie zgadniesz, pozwolę ci pójść na to śniadanie, ale jeśli nie...
-No co? - syknął w zniecierpliwieniu.
-Obiecasz, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. I dotrzymasz słowa.
Westchnął. Tyle chyba mógł mu obiecać. W końcu jedno dodatkowe spotkanie nie wyrządzi nikomu krzywdy, jeśli tylko będzie ostrożny. A musiał za wszelką cenę dowiedzieć się, co się wydarzyło.
CZYTASZ
❦︎ Fifty four ❦︎ [KɪʟʟᴜGᴏɴ]
Hayran Kurgu𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑎𝑚 𝑤 𝑧𝑤𝑦𝑐𝑧𝑎𝑗𝑢 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎𝑐 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜𝑠 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑘𝑜𝑛𝑐𝑧𝑦𝑐. (...) 𝑇𝑒 𝑠𝑖𝑒𝑑𝑒𝑚 𝑚𝑖𝑛𝑢𝑡 𝑏𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑗𝑒. Idąc na imprezę do znajomego, Gon nie wiedział jak wielki wpływ na jego los będzie miała nadchodząca...