[4]

4.1K 361 552
                                    

Gona obudził pulsujący ból głowy.

Nie pamiętał szczegółów z wczorajszej imprezy, jednak jednego był pewien. Mógł posłuchać Kurapiki i nie pić. Dobrze wiedział, jak słabą ma głowę.

Przeskanował w głowie wspomnienia z imprezy.

Cóż... wyglądało na to, że był nieźle wstawiony skoro chciał przespać się z Hisoką. O zdrowych zmysłach nawet by o tym nie pomyślał. Całe szczęście, że mu się nie udało.

Ból znów dał o sobie znać i czarnowłosy naciągnął kołdrę na głowę, próbując przekręcić się na drugi bok.

Napotkał jednak jakąś przeszkodę. Zaintrygowany, wychylił głowę spod kołdry i omal nie dostał zawału na widok białowłosego chłopaka, leżącego obok niego.

Z głośnym krzykiem wyskoczył spod kołdry i odsunął się na drugi koniec łóżka, dysząc.

Jego widok pozwolił mu odgrzebać z pamięci wspomnienia o grze, w której zgodził się wziąć udział dla Hisoki. I o chłopaku, który pojawił się zamiast niego.

-O już wstałeś? - Killua, jak gdyby nigdy nic, podniósł się do pozycji siedzącej i popatrzył na niego z uśmiechem - Dzień dobry, Gon.

Czarnowłosy był w zbyt wielkim szoku, by jakkolwiek odpowiedzieć.

Jak on mógł być taki spokojny?! Jak mógł patrzeć na niego tymi swoimi czarującymi oczami i powodować, że Gon zaczął zastanawiać się, czy kiedykolwiek widział piękniejszy uśmiech...

-Hm? Co jest? - chłopak usiadł po turecku i wlepił w brązowookiego spojrzenie - No nie patrz tak na mnie. Do niczego nie doszło.

Gon westchnął z ulgą i pozwolił mięśniom trochę się rozluźnić.

-A szkoda - zachichotał Killua.

Może Gon powinien teraz zastanawiać się, dlaczego w ogóle znalazł się z nim w jednym łóżku. Ale jedyne, co wypełniało jego myśli, to jak ktoś może być tak cholernie uroczy jedynie się śmiejąc?!

Gwałtowne otworzenie się drzwi od pokoju rozproszyło jego myśli i w progu stanął Leorio.

-Hej, Gon, Kurapika kazał mi przekazać, żebyś... - urwał na widok, jaki zastał w pomieszczeniu - No widzę, że i bez mojej pomocy się poznaliście. I to blisko.

-T-to nie tak! - próbował wytłumaczyć się Gon, jednak mężczyzna mu przerwał.

-Ja wam do łóżka nie będę zaglądał, ale oderwijcie się od siebie na chwilę, bo macie ruszyć tyłki na śniadanie. To tyle, żegnam.

Po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

-Cholera... - wymamrotał czarnowłosy - Co jak rozpowie wszystkim jakieś nieprawdziwe plotki...

-Całkiem miłe te plotki... - wymruczał mu ktoś do ucha.

Dopiero teraz zauważył, jak niebezpiecznie zbliżył się do niego Killua podczas jego rozmowy z Leorio.

Próbował wstać, jednak chłopak chwycił go za ramię i skutecznie mu to uniemożliwił.

-Już mnie opuszczasz? - wyszeptał, przejeżdżając palcami wzdłuż jego ręki.

-Daj mi spokój - syknął Gon. - Nie mam pojęcia, w jaki sposób znaleźliśmy się tu razem, ale na pewno nie z mojej woli.

-Jesteś pewien? - zachichotał Killua - Ja pamiętam to inaczej.

-Czekaj... Pamiętasz coś?

-Oczywiście.

-To... możesz mi powiedzieć, jak to się stało?

-Hm... - zamyślił się na chwilę - Zróbmy tak. Jeśli poprawnie zgadniesz, pozwolę ci pójść na to śniadanie, ale jeśli nie...

-No co? - syknął w zniecierpliwieniu.

-Obiecasz, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. I dotrzymasz słowa.

Westchnął. Tyle chyba mógł mu obiecać. W końcu jedno dodatkowe spotkanie nie wyrządzi nikomu krzywdy, jeśli tylko będzie ostrożny. A musiał za wszelką cenę dowiedzieć się, co się wydarzyło.

❦︎ Fifty four ❦︎ [KɪʟʟᴜGᴏɴ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz