-Killua... nie patrz tak na mnie...
Z zamyślenia wyrwał go głos Gona. Ups... chyba za długo go obserwował.
Zmieszany, odwrócił wzrok, jednak już po chwili jego oczy mimowolnie znów zwróciły się ku niemu.
-Ty chyba naprawdę czegoś chcesz - zaśmiał się chłopak, gdy ponownie złapali kontakt wzrokowy.
Czegoś... Tak fakt, chciał czegoś.
Za każdym razem, gdy łapał ten niewinny wzrok, widział jego uśmiech i słyszał śmiech...
Gdyby nie zależałoby mu na Gonie, już dawno przyszpiliłby go do ściany i obdarował falą pocałunków, a następnie przeniósł do sypialni i rzucił na łóżko. A potem... cóż...
Jednak nie mógł mu tego zrobić. Jeszcze nie teraz. Było za wcześnie.
Wcześniej każdy jego bliższy kontakt z chłopakiem miał swój finał w łóżku. A to był drugi raz, gdy ciężko było mu się powstrzymać przy Gonie.
Odkąd go poznał, nie mógł nawet myśleć o nikim innym. Chociażby spojrzenie na inną osobę, wydawało mu się zdradą. Dlatego zamykał oczy tak często, jak mógł. Żeby widzieć tylko jego.
Ale to właśnie dziś odczuwał skutki odrzucenia swojego dotychczasowego hobby. I to właśnie dziś w jego domu pojawił się Gon.
Jednak mógł go zapewnić, że jest całkowicie bezpieczny. W końcu obiecał Kurapice, że się nim zajmie. Poza tym, chciał go chronić, nie krzywdzić.
Nie był na tyle niewyżyty, żeby się nie powstrzymać.
-Killua... - głos Gona rozproszył jego myśli - Znów to robisz... - chłopak podniósł się z kanapy i podszedł do białowłosego. Jego policzki były lekko rozpalone, a wargi uchylone - Znów na mnie patrzysz...
-Em... przepraszam... - wymamrotał, odwracając wzrok.
Brązowooki pochylił się nad nim i oparł ręce na jego biodrach, wywołując tym niechciane reakcje w spodniach chłopaka.
-Wcale mi to nie przeszkadza - pokręcił głową. - Właściwie to... mam pewną prośbę...
Mówiąc to, czarnowłosy usiadł na nim okrakiem i zarzucił mu ręce na szyję.
Cholera... zaczyna się...
-J-jaką? - Killua przełknął ślinę.
Skoro Gon na nim siedział, to musiał już zdać sobie sprawę z jego problemu.
Było coraz gorzej...
Wyglądało na to, że Kurapika jednak dał mu coś mocnego. Bo zaczynało właśnie dziać się to, czego obawiał się najbardziej.
W myślach błagał, żeby się mylił. Żeby chodziło o coś innego.
Ale o co Gon mógł go poprosić, po tym, jak na nim usiadł? Jego następne słowa były dosyć oczywiste.
-Killua... - wyszeptał mu do ucha uwodzicielskim głosem - błagam... prześpij się ze mną.
-G-gon... - próbował się odsunąć, uciec jak najdalej.
Jednak, gdy siedzieli na tym samym krześle, było to niemożliwe.
-Wiem, że tego chcesz - mówiąc to, chłopak poruszył się, powodując, że ich krocza się otarły.
Z ust białowłosego wyrwał się cichy jęk, którego nie udało mu się stłumić.
-Gon... błagam... przestań...
-Dlaczego? Czy nie o to chodziło ci od początku? Załatwmy to teraz.
Przez ogarniające go podniecenie i walkę z samym sobą, Killua nie zrozumiał wtedy prawdziwego znaczenia tych słów. Był to jego drugi błąd. Pierwszym było, że nie powiedział mu od razu o swojej przeszłości.
-Gon... nie możemy... - syknął przez narastające w jego wnętrzu pulsowanie - Nie jesteś do końca świadomy, co robisz... Jutro będziesz tego żałował...
-Kogo obchodzi, co będzie jutro - chłopak oparł ręce na jego ramionach. - Dla mnie... dla mnie to już nieważne. Nie ma już nawet znaczenia, kim dla ciebie jestem, ani czy jutro rano znikniesz i już więcej cię nie zobaczę. Zrób to ze mną. Tu i teraz.
CZYTASZ
❦︎ Fifty four ❦︎ [KɪʟʟᴜGᴏɴ]
Fanfiction𝑁𝑖𝑒 𝑚𝑎𝑚 𝑤 𝑧𝑤𝑦𝑐𝑧𝑎𝑗𝑢 𝑧𝑎𝑐𝑧𝑦𝑛𝑎𝑐 𝑐𝑧𝑒𝑔𝑜𝑠 𝑖 𝑛𝑖𝑒 𝑘𝑜𝑛𝑐𝑧𝑦𝑐. (...) 𝑇𝑒 𝑠𝑖𝑒𝑑𝑒𝑚 𝑚𝑖𝑛𝑢𝑡 𝑏𝑒𝑑𝑧𝑖𝑒 𝑚𝑜𝑗𝑒. Idąc na imprezę do znajomego, Gon nie wiedział jak wielki wpływ na jego los będzie miała nadchodząca...