11. Pracoholizm

709 43 12
                                    

Wokół panowała idealna cisza. Piotrek spał w najlepsze na kanapie, Lucyna na łóżku i nawet Alex, który od godziny kręcił się po pokoju, poruszał się z niezwykłą ostrożnością, jakby rozumiał, że nie powinien ich teraz budzić. Słońce przebijało się przez odsłonięte rolety w oknach, delikatnie muskając ich twarze. Perfekcyjny nastrój przerwał odgłos dzwoniącego telefonu. Obydwoje gwałtownie zerwali się z miejsc i przeszli do pozycji siedzących. Zerknęli na siebie, jednak szybko odwrócili wzrok. Piotr chwycił telefon ze stołu, przyłożył do ucha, położył się i ponownie przymknął powieki.

- Tak? - odezwał się.

Jego głos był cichy i zachrypnięty. Odchrząknął głośno i zaśmiał się sam do siebie. Lucyna uśmiechnęła się pod nosem, wpatrując się w niego uważnie.

- Jasne. Już jedziemy. - westchnął. - Nie. Nie. Ja do niej zadzwonię.

Usiadł, leniwie się przeciągając i ponownie przysunął telefon do skroni. W pomieszczeniu rozległ się odgłos dzwoniącej komórki. Kobieta wstała z łóżka i podeszła do szafki nocnej. Popatrzyła na mały ekranik i zaśmiała się głośno.

- Nie odbierzesz? Może to coś ważnego. - spytał, patrząc na jej twarz.
- Halo? - zaśmiała się.
- Dzwoniła Marta, mamy wezwanie. Na którą dasz radę być?

Rozłączyła się, skarciła go wzrokiem i ponownie wybuchła śmiechem.

- Głupek. - szepnęła i wyszła z pokoju, znikając za drzwiami łazienki.

Piotr podniósł się z kanapy, podszedł do komody i wyciągnął z niej białą koszulkę, granatowe jeansy i czarną kurtkę. Nałożył na siebie przygotowane ubrania i ruszył do kuchni. Otworzył lodówkę, wyjął ser, szynkę i warzywa, po czym zabrał się za przygotowanie kanapek. Lucyna weszła do pokoju. Piotr odruchowo odwrócił się w jej kierunku. Miała na sobie swoje czarne spodnie materiałowe i szarą koszulkę, którą wczoraj dostała od niego na zastępstwo, a włosy związała w luźnego kucyka.

- Ślicznie wyglądasz. - powiedział, gdy siadała na jednym z krzeseł przy stole.
- Pospiesz się, bo nie zdążymy. Leon na pewno już dostaje szału.
- Moment, zapakuję nam śniadanie, umyję zęby i możemy jechać.

Chwycił papierową torbę, włożył do niej wcześniej przygotowane jedzenie i postawił na blacie. Ruszył w kierunku łazienki. Umył twarz, zęby i nałożył żel na włosy. Odruchowo psiknął się perfumami i wyszedł, wiedząc, że Lucyna się niecierpliwi. Miał rację. Była już prawie gotowa do wyjścia. Stała w korytarzu i ubierała swoje czarne trampki. Mężczyzna pobiegł jeszcze do kuchni i zabrał posiłek, który przygotował.

- Chcesz jakąś bluzę? - spytał, nakładając buty.
- Nie. Świeci słońce. Na pewno jest ciepło. - odpowiedziała bez namysłu.

Uśmiechnęli się do siebie, zawołali Alexa i wyszli.
Siedzieli w samochodzie, uważnie obserwując drogę.

- Jak ja wyglądam... - westchnęła, przeglądając się w lusterku.
- Maruda. - szepnął, zerkając na jej twarz.

Pokręciła głową i ponownie wlepiła wzrok w swoje odbicie.

- Piotrek! - wrzasnęła tak głośno, że mężczyzna aż podskoczył.
- Zwariowałaś? Chcesz nas zabić? - oburzył się.
- Co to jest?! - krzyknęła, energicznie ruszając rękoma.
- Co? - spytał, nie odrywając spojrzenia od ulicy.
- No patrz!
- Nie mogę, spójrz jaki jest ruch. - tłumaczył, starając się popatrzeć na nią kątem oka.
- Zrobiłeś mi malinkę! - warknęła.
- Chyba żartujesz. - zaśmiał się. - To niemożliwe.

Zjechał na pobocze i włączył światła awaryjne.

- Ty nie żartujesz... - stwierdził zdezorientowany, spoglądając na jej twarz.
- Wiesz jakie będzie gadanie? Ja mam tylko tą koszulkę. Czerwona plamka od razu rzuca się w oczy.
- Weź moją kurtkę.

Granice są płynne | Lucyna + Piotr | Komisarz Alex | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz