15. Czekanie

627 42 16
                                    

Stał w bezruchu, patrząc przed siebie. Marta, Gustaw, Ryszard, Nina i komendant Stanisław obserwowali go uważnie. Po jego policzkach spływały słone łzy.

- Gotowy? - spytał Bielski.
- Nigdy nie będę na to gotowy. - szepnął, robiąc kilka kroków na przód.

Wszedł do kaplicy. Wzrok wszystkich ludzi skierowany był wprost na niego. Mundurowi, rodzina, znajomi - wszyscy patrzyli w jego stronę. Zadrżały mu dłonie. Zatrzymał się przy trumnie i wziął głęboki wdech. Popatrzył na jej bladą, piękną twarz. Pogładził ją po policzku, nachylając się ostrożnie. Wyglądała jak śpiąca królewna.

- Wiesz... - szepnął. - Nie uchroniłem Cię przed tym. Przepraszam, Lucy.

Wytarł swoją mokrą od łez buzię i uśmiechnął się blado.

- To była krótka znajomość. - kontynuował. - Stanowczo zbyt krótka. Mieliśmy przed sobą wiele pięknych chwil. Los chciał inaczej. Kocham Cię, Lucyna. Całym sercem Cię kocham. Zrozumiałem to dopiero teraz, ale wcześniej nie miałem czasu na przemyślenia. Nie miałem odwagi Ci tego powiedzieć, bo miałem świadomość, jaki ciężar i odpowiedzialność niosą za sobą te słowa. Teraz jest już za późno. - westchnął. - Dbaj o mnie tam z góry. Jeszcze się zobaczymy i będziemy szczęśliwi.

W okół panowała cisza. Żadnego dźwięku, odgłosu, szeptu. Nawet oddechu nie było słychać. Otworzył oczy.
Siedział na krześle, patrząc tępo przed siebie. To sen. Tylko zły sen.

- Piotrek! - usłyszał kobiecy głos.

Nina ukucnęła tuż przed nim.

- Słyszałeś co mówiłam? Wszystko w porządku?
- Wszystko okej. - szepnął, odwracając wzrok.

Kobieta wstała i pozostawiła go samego.
Rozmyślał o wszystkim i niczym. Nie potrafił się skupić. W głowie miał tylko jedną myśl: Lucyna.
Gustaw, Marta i Kruk stali po drugiej stronie, sztywno oparci o ścianę. Żadne z nich nie odważyło się odezwać. Dali mu przestrzeń, której potrzebował.
Nagle oszklone drzwi otworzyły się, a przez próg przeszedł młody szatyn. Jego zarost zakrywał połowę ust. Nie dostrzegli w nim żadnej emocji. Piotr wstał z krzesła.

- Operacja się udała. - powiedział w końcu. - Ale jej stan nadal jest bardzo poważny. Ma złamaną prawą rękę, żebra, uszkodzony kręgosłup i biodro. Nie zaobserwowaliśmy żadnych widocznych zmian w mózgu, jednak teraz nie jestem w stanie stwierdzić, czy aby na pewno ich nie ma. To cud, że żyje. - podsumował. - Najbliższa doba będzie decydująca.
- Czy mogę do niej wejść? - spytał.
- Niestety nie. Może Pan zostać i obserwować ją przez szybę. Nic więcej.

Drzwi ponownie się zamknęły. Oszołomiony, usiadł na miejsce.

- Chodź, Piotrek. - zawołała Marta. - Nie pomożesz jej już bardziej.
- Zostaję. - syknął.
- Ale musimy iść do...
- Zostaję. - przerwał jej stanowczo. - Zaopiekujcie się Alexem tej nocy, dobrze?
- Zamierzasz zostać tutaj całą dobę? - odezwał się Gutek.
- A chciałbyś walczyć o życie w samotności? Ze świadomością, że nikogo przy Tobie nie ma?

Nie odpowiedział. Zmieszany wlepił wzrok w podłogę.

.

Stał nieruchomo, przyciskając twarz do zimnej szyby.
Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej obawiał się tego, że zabraknie jej sił na walkę. Jej skóra pokryta była siniakami. Wyglądała jak anioł, który przegrał walkę z diabłem.

- Zamierza Pan zostać tutaj na noc?

Odwrócił się. Dostrzegł znajomą twarz. Lekarz patrzył na niego, lekko się uśmiechając.

- Tak. - odpowiedział cicho.
- Przyniosę Panu krzesło. Nie mogę wpuścić Pana do środka. Takie procedury.
- Wiem. - szepnął. - Rozumiem.

Spędził przy niej całą noc i pół kolejnego dnia. Nie zmrużył oka ani na minutę. Są rzeczy ważne i ważniejsze. I również te najważniejsze. Ona łapała się do tej ostatniej kategorii.

.

- Dzień dobry. - powiedział, wchodząc do pomieszczenia.

Alex zerwał się z miejsca i podbiegł do niego, pchając się ciężarem ciała w jego stronę.

- Cześć, przyjacielu. - poklepał go po głowie.
- Co z nią? - spytał Gutek bez wyczucia taktu.

Marta i Nina zmierzyły go ostrym spojrzeniem.

- Ponoć najgorsze za nami. - westchnął. - Ale niczego nie można być pewnym.
- Dobrze, że Cię widzę.

Komendant popatrzył na niego i przeszedł przez próg.

- Piotrek, do cholery. Co to miało być? - warknął. - Jak mogłeś go uderzyć? Gdzie Twój profesjonalizm?!
- Zasłużył. Powinienem być przypieprzyć mu mocniej. - szepnął.
- Nie zgłoszę tego ze względu na szacunek do Ciebie. - powiedział. - On też nie ma zamiaru wnosić oskarżenia, ale nie masz prawa się z nim kontaktować.
- Dlaczego to zrobił? - spytał przez zaciśnięte zęby.
- Bo jest ruda. - wtrąciła się Marta.
- Co?! - krzyknął.
- Spokojnie, Piotrek. Spokojnie. - powiedziała półszeptem. - Jego żonę rok temu potrąciła rudowłosa kobieta. To był wypadek śmiertelny. Popadł w depresję, leczył się w zakładzie zamkniętym i kilka dni temu wyszedł na wolność. Chciał zemsty i sprawiedliwości.
- Jakiej sprawiedliwości do cholery?! - oburzył się.
- Tamta kobieta, którą znaleźliśmy wczoraj... To również jego ofiara.
- Ten świat wariuje. Sami idioci w okół.

Usiadł przy swoim biurku.

- Weź tydzień urlopu. - zaproponował Stasiek.
- Nie. Oszaleję w domu, a w szpitalu nie mogę przesiadywać całymi dniami. Pielęgniarki mnie wyganiają.
- Dlaczego? - spytał Gustaw.
- Twierdzą, że patrzę im na ręce, a to przecież one znają się na swojej pracy.

Wszyscy zaśmiali się pod nosem. Nawet Górski uśmiechnął się nieśmiało.

- Idę spać. Padam na twarz. - ziewnął. - Chodź, Alex.

Obserwowali go uważnie, do momentu, w którym  stracili go z oczu. Wiedzieli, że nie mogą mu pomóc. Sam musi poradzić sobie z tym wszystkim. Tylko Lucyna mogła go uratować. Musiała walczyć, bo niosła na sobie odpowiedzialność za życie dwóch osób - siebie i Piotra, dla którego wszystko traciło sens.

---

Next - 15 serduszek i 8 komentarzy

Granice są płynne | Lucyna + Piotr | Komisarz Alex | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz