31. Ryzyko

767 42 10
                                    

Czuła tylko charakterystyczny zapach po wystrzelonym pocisku. Serce biło jej mocno. Nie wiedziała, czy już leży na ziemii, czy może rozpaczliwie walczy o równowagę. Przełknęła ślinę i uchyliła powieki. Żyła.

W tej chwili psychopata bezwładnie upadł na ziemię. Schowała twarz w dłonie. Poczuła ulgę. Po jej policzkach spłynęły łzy.

- Lucy! - rozbrzmiał donośny, męski głos.

Automatycznie uniosła wzrok. W oddali, na wprost niej stał Piotrek, trzymający broń w ręce. Zerwał się gwałtownie z miejsca, schował pistolet i podbiegł do niej najszybciej jak tylko potrafił. Nie zwalniając tempa, wtulił się w jej ciało. Objęła go natychmiast, kurczowo trzymając się jego ramienia. Szlochała jak małe dziecko. Cała drżała. Nie potrafiła się uspokoić.

- Jak mogłeś?! - syknęła, jeszcze mocniej przylegając do jego piersi.
- Lucy, przepraszam. - wyszeptał łamiącym się głosem. Tak bardzo się bałem... Że nie zobaczę już nigdy więcej Twojej twarzy, że już nie będę mógł Cię przytulić. Musiałem Cię chronić.

Odpechnęła go stanowczym ruchem.

- Chronić mnie?! - wrzasnęła przez łzy. - Chronić?! To Ty potrzebowałeś ochrony!
- Nie mogłem pozwolić na to, żeby ktoś Cię skrzywdził.
- Ty skrzywdziłeś mnie najbardziej. - odpowiedziała szczerze. - Jak ja mam Ci ufać, Piotrek? Jak do cholery?!
- Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś Ci się stało.
- A ja nie wybaczyłabym sobie tego, że mogłam coś zrobić, a siedziałam bezczynnie. - warknęła. - Kocham Cię, idioto, rozumiesz?!

Gwałtownie i mocno chwycił jej dłonie, aby nie mogła wyrwać się z tego uścisku. Spojrzał na jej twarz. Płakała. To wszystko wiele ją kosztowało. Była gotowa zginąć. Poświęcić życie swoje i dziecka, tylko po to, żeby go uratować. Po jego buzi spłynęły łzy. Patrzyli na siebie, ciężko oddychając.

- Ja też Cię kocham. - wyznał.

Szarpnął ją za nadgarstek tak mocno, że nie zauważyła momentu, w którym ponownie znalazła się w jego objęciach. Zacisnęła powieki, próbując nacieszyć się tą chwilą. Każda z takich sytuacji ma ogromne znaczenie w ich trudnym, ryzykownym i burzliwym świecie, w którym do szczęścia brakowało tylko i aż - równowagi.

- Lucy! Piotrek!

Marta stała w oddali, przyglądając się tej pięknej scenie.

- Jak dobrze, że nic Wam nie jest. - powiedziała z ulgą w głosie.

Para odsunęła się od siebie, chwyciła za dłonie i ruszyła w jej stronę.

- Ryzykowałeś! - wrzasnęła Grabska, kiedy znaleźli się przed jej twarzą.
- Co? - spytała Lucyna, nadal trzymając go za rękę.
- Był zakneblowany. Nasi nie zabezpieczyli tyłów. Weszliśmy tam, rozwiązaliśmy go, a ten wyrwał się od razu i co sił w nogach popędził na ogród. - wyjaśniła. - Mógł na Ciebie czekać na każdym rogu. Jeden strzał... - zwróciła się do mężczyzny.
- Tak, ale czekał na nią! - przerwał. - Mierzył do niej bronią. Sekunda dzieliła ją od śmierci!
- Ryzykowałeś! - powtórzyła Lucyna, rozłączając ich dłonie z uścisku.
- Tak. - odpowiedział dumnie. - Ryzykowałem. Dla Ciebie. Dla nas.
- Czy Ty jesteś...
- Ty też. Ty też ryzykowałaś. Podwójnie. - wskazał na jej brzuch.

Zamilkła. Miał rację. Nie mogła się awanturować. Nie dziś. Popatrzyli sobie w oczy. Piotr pocałował ją delikatnie w czoło i objął ramieniem.

- Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. - szepnął. - Przepraszam za wszystkie słowa, które wypowiedziałem...
- Wszyscy cali?

Gutek podbiegł do nich, troskliwie przytrzymując Martę za plecy.

- Tak. Na szczęście tak. - powiedział Piotr, spoglądając na Lucynę.
- Zbierajmy się. Nic tu po nas.

Cała piątka, z Alexem na czele udała się do samochodów. Tym razem im się upiekło, ale tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć co przygotuje dla nas los.

.

- Pojedziemy po Twoje rzeczy. - szepnął, uważnie wpatrując się w drogę.
- Niedobrze mi. - mruknęła.
- Zatrzymać się?
- Nie, dam radę.
- Przykro mi, że tak musisz się męczyć. - wyznał.
- Spróbuję zasnąć, dobrze?

Dłonią dotknęła jego policzka, uśmiechając się czule.

- Rozpakowałaś walizkę?
- Nie... Nie miałam do tego głowy.
- Nie będę Cię budził. Wejdę do środka, zabiorę Twoje rzeczy, a później pojedziemy do mnie.
- Dobrze. - zgodziła się. - Klucz mam w lewej kieszeni.

Zamknęła oczy. Zerknął na nią, unosząc kąciki ust. Kiedy tak na nią patrzył, wiedział, że nie może oczekiwać od życia niczego więcej, bo dostał dar w postaci anioła. Kogoś, kto kocha go bardziej, niż siebie samego. Kogoś, kto uwierzył w niego bardziej, niż w kogokolwiek innego na świecie. To cud. Po prostu cud i nie można oczekiwać już niczego więcej.

Dotarli na miejsce. Słońce przebijało się przez zachmurzone niebo. Wysiadł z samochodu, wypuścił psa, po czym przeszedł z drugiej strony, otwierając drzwi pasażera. Spojrzał na jej buzię. Wyglądała tak pięknie. Nie miał serca jej budzić. Wiedział, jak wiele emocji kosztowały ją wydarzenia z dnia dzisiejszego. Włożył ręce pod jej drobne ciało i ostrożnie uniósł ku górze. Uchyliła powieki, a następnie ponownie je zamknęła, oplatając dłonie w okół jego szyji. Nogą przymknął drzwi i powolnym krokiem ruszył do ich domu. Wszedł do środka. Alex zapalił lampkę w pokoju, której światło odbijało się w całym mieszkaniu, dzięki czemu Piotr wiedział, w którym miejscu może pewnie postawić stopę. Przeszedł przez próg. Zatrzymał się przy łóżku i położył kobietę na materacu, nakrywając ją cienkim kocem. Podszedł do okna, zasłonił rolety i usiadł tuż obok ukochanej. Pogładził ją po rudych włosach, pocałował w czoło i wpatrywał się w jej zmeczoną twarz przez kilkanaście minut, zastanawiając się, co by zrobił, gdyby tego dnia coś jej się stało. Spoglądając tak na nią, obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli narazić jej na niebezpieczeństwo, bo przecież tracąc ją - straciłby tym samym siebie samego.

Granice są płynne | Lucyna + Piotr | Komisarz Alex | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz