Leżała na łóżku, czytając książkę. Alex patrzył na nią, nie wykonując żadnego ruchu.
- Chodź. - szepnęła.
Pies wskoczył na materac i ułożył się tuż obok niej. Zawahała się chwilę, wzięła głęboki wdech, odłożyła książkę i wskazała na swoje biodro.
- Alex.- zawołała po cichu, aby Piotr nie wyszedł z łazienki zbyt szybko.
Zwierzę przysunęło się jeszcze bliżej. Owczarek uniósł pysk i ostrożnie położył go na jej brzuchu. Zapiszczał ledwo słyszalnie. Podniosła się i podeszła do kalendarza, wiszącego na ścianie. Popatrzyła na daty.
- Cholera. - syknęła.
Zrobiło jej się niedobrze.
- Piotrek! - krzyknęła. - Długo jeszcze?
- Już wychodzę. - odpowiedział. - Sekundka.Usiadła na kanapie i zakryła usta dłonią. Kiedy tylko usłyszała odgłos kroków, świadczący o tym, że łazienka jest już wolna, zerwała się z miejsca i szybkim krokiem ruszyła w jej kierunku. Minęła się z Piotrem, który troskliwie popatrzył na jej twarz i zniknęła za drzwiami.
.
Kiedy weszli do środka, pomieszczenie było puste. Po Gustawie i Marcie nie było ani śladu. Lucyna spoczęła przy swoim biurku. Piotr, zamiast usiąść na fotelu po drugiej stronie pokoju, podszedł do niej, nachylając się tuż przy jej twarzy.
- Martwię się o Ciebie. - szepnął, patrząc jej w oczy.
- Wszystko w porządku. - zapewniła.
- W ogóle ze mną nie rozmawiasz. Coś się stało?
- Nie. Po prostu nienajlepiej się czuję. To dlatego.
- Pójdziesz do lekarza. - wyznał.
- Nie, nie pójdę. - chwyciła jego dłoń. - Muszę Ci coś...
- Cześć, pracusie!Do biura weszli Gutek i Marta. Uśmiechnęli się do nich szeroko i usiedli przy swoich stanowiskach. Narzeczeni odsunęli się od siebie.
- Porozmawiamy później. - powiedziała.
- Idziecie na obiad? - spytała Grabska.
- Tak, ja idę. - odezwał się Górski.
- Gutek, Lucy?
- Nie. - oznajmili zgodnie.Kobieta wzruszyła ramionami i wraz z młodszym kolegą przekroczyli próg, zmierzając w kierunku bufetu. Złożyli zamówienie i spoczęli na krzesełkach, czekając, aż jedzenie będzie gotowe.
- Co tam? - zaczęła.
- Bywało lepiej. - odparł. - Martwię się o nią. To już kolejny dzień. Może to coś poważniejszego, niż grupa żołądkowa.
- O matko. - westchnęła. - Ja widzę, że Ty jesteś tak samo rozgarnięty jak i ta Twoja baba...
- C... Co? - wyjąkał.
- Nic, sama Ci powie.
- Jest chora, tak? - jego głos się załamał. - Cholera, znów czegoś nie dopilnowałem.Zaśmiała się głośno.
- Uspokój się. Macie najwyraźniej poważny temat do obgadania.
- Nie jestem głodny. - warknął i podniósł się gwałtownie.Szybkim krokiem udał się do pokoju, z którego dopiero co tak naprawdę wyszedł.
- Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?! - krzyknął, przekraczając próg.
- Słucham? - spytała, patrząc w jego stronę.Siedziała na fotelu. Jej serce zaczęło bić mocniej. Zakręciło jej się w głowie.
- Błagam Cię, Lucy... Nie udawaj. - podszedł do niej.
- Możemy... Nie tutaj? - do jej oczu napłynęły łzy. - Porozmawiamy w domu.Górski zerknął na Gutka, westchnął głośno i leniwie ruszył w stronę swojego biurka. Opadł bezwładnie na krzesło, schował twarz w dłonie i tkwił tak przez dłuższą chwilę.
Lucyna patrzyła na niego z troską w oczach. Była przerażona. Nie spodziewała się takiej reakcji. Nie oczekiwała euforii, ale myślała, że chociaż zaakceptuje całą tę sytuację. Załamana i smutna, położyła głowę na blacie, odwracając ją w kierunku okna. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. W tym momencie, po raz pierwszy, pomyślała sobie, że kocha to dziecko, które znajduje się wewnątrz niej i będzie kochać, pomimo przeciwności losu..
Całą drogę powrotną nie odezwali się do siebie ani słowem. Siedzieli tuż obok, jednak mentalnie dzieliły ich setki mil.
Kiedy weszli do domu i zdjęli kurtki, usiedli na łóżku, wpatrując się w siebie nawzajem.
- Zacznij. - syknął.
- Nie. Ty zacznij. - odpowiedziała.
- Nie rozumiem jak możesz ukrywać przede mną cokolwiek. - odwrócił wzrok. - Tym bardziej nie rozumiem, jak mogłaś nie powiedzieć mi o czymś takim.
- Chciałam. - wtrąciła. - Chciałam, ale nie miałam pewności. Tak naprawdę nadal nie mam. Objawy się zgadzają, ale...
- Związek polega na zaufaniu. - przerwał. - A Ty mi nie ufasz. Mówiłaś, że będziesz myśleć o naszej dwójce, podejmując każdą decyzję. To tylko puste słowa, bo niczego nie zmieniłaś.Wstał z miejsca i ruszył do kuchni, nie zważając na łzy, które spływały po policzkach jego kobiety. Alex wskoczył na łóżko i położył głowę na jej udach.
- Hau!
Piotr impulsywnie obrócił się w ich stronę. Popatrzył niepewnie na ten poruszający się obraz i dopiero teraz zaczynał rozumieć.
- Czekaj, przecież...
- Co miałam Ci powiedzieć? - przerwała mu. - Słuchaj, kochanie, ja wiem, że uznaliśmy, iż nie chcemy teraz dziecka, ale tak się składa, że chyba jestem w ciąży, ale nie martw się, bo to nic pewnego - przecież to tylko wskazówki. - zamilkła. - To miałam powiedzieć?! - krzyknęła.Stał w bezruchu, a do jego oczu napłynęły łzy. Podszedł bliżej i ukucnął przed jej twarzą.
- Lucy, ja myślałem, że jesteś chora. - wyznał.
- Ja... - speszyła się.
- Jesteś w ciąży? - spytał z nadzieją w głosie.
- Nie wiem. - odparła, odwracając wzrok.Złapał ją za rękę.
- To znaczy?
- Alex coś czuje, dlatego nie pozwala nikomu do mnie podejść. - wskazała na psa, nadal leżącego na jej kolanach. - Jedzenie śmierdzi, mam mdłości, raz jestem szczęśliwa, raz smutna.Uśmiechnął się szeroko i ujął jej twarz w dłonie. Popatrzyli sobie głęboko w oczy. Musnął jej usta delikatnie, po czym oparł swój policzek o jej czoło. Przymknął powieki. Niczego więcej do szczęścia nie potrzebował. Miał przy sobie wszystko. Pieniądze, sława, popularność - to nie jest istotne, kiedy trzymasz przy sobie prawdziwą miłość.
- Jutro idziemy do lekarza. - oznajmił.
- Nie. - szepnęła. - Ja idę. Ty pracujesz.Zerknął na nią z politowaniem, jednak wiedział, że w tej kwestii miała rację. Pogładził ją po policzku i przytulił mocno, wbrew warczącemu mu nad uchem Alexowi.
CZYTASZ
Granice są płynne | Lucyna + Piotr | Komisarz Alex |
FanficPiotr Górski pracuje na komendzie policji w Łodzi. Jego zawodowym partnerem, jak i również najlepszym przyjacielem jest Alex - tresowany owczarek niemiecki. Życie tej dwójki zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy do miasta powraca niezastąpiona...