18. Niepokój

645 51 11
                                    

- Lucy, przestań wreszcie! - warknął.

Popatrzyła na niego zszokowana. Nigdy nie widziała go tak zdenerwowanego. Skoro rozdrażnił się tak bardzo w tej sytuacji, to jak bardzo wściekły był wtedy, gdy stanął oko w oko z mężczyzną, który przejechał ją z premedytacją?

- Nie będę Ci siedzieć na głowie. - powtórzyła. - Nie możesz zaniedbywać obowiązków i pracy. Ja dam sobie radę.
- Ale ja się Ciebie nie pytam o zdanie. - syknął. - Ja Cię informuję, że jedziemy po Twoje rzeczy i dopóki nie wrócisz do pełni sił, będziesz mieszkać ze mną.
- Pio...
- Przestań już. - powiedział stanowczo.

Nie wiedziała, czy mówi na poważnie, czy może żartuje, więc w obawie, że wypowie o jedno słowo za dużo, nie odezwała się już wcale. Podszedł do niej i pocałował delikatnie. Podał jej swoją rekę. Chwyciła ją pewnie i mocno zacisnęła na niej swoją lewą dłoń. Objął ją w talii, gdyż nadal nie była w stanie stabilnie stać w miejscu. Rozwiązał ich palce z uścisku, lecz nadal trzymał ją silnym ramieniem. Zabrał dużą torbę z łóżka i powolnym krokiem ruszyli do wyjścia.

.

- Ostrożnie. - szepnął zdenerwowany, widząc jak szybko przemieszcza się z jednego pomieszczenia do drugiego.
- Muszę się spieszyć, za dwie godziny zaczynamy pracę.
- Co?! - warknął. - Ja zaczynam pracę. Ty leżysz w łóżku i oglądasz telewizję.

Podszedł do niej.

- Masz kołnierz ortopedyczny, prawą rękę w gipsie i ledwo stoisz na nogach. Nie pozwolę Ci jechać do pracy.

Spojrzał jej głęboko w oczy.

- A nie mogę po prostu pojechać tam z Tobą? - spytała z nadzieją w głosie. - Będę tylko siedzieć, nic więcej. Nie chcę leżeć całymi dniami.

Wziął głęboki wdech. Popatrzył na jej smutną twarz, a serce łamało mu się na pół.

- Nie dzisiaj. Dopiero co wyszłaś ze szpitala. Odpocznij, proszę. - wyszeptał.
- Dobrze... - zgodziła się.
- Daj, pomogę Ci. - wyrwał jej z ręki walizkę. - Usiądź sobie i mów, co mam pakować do środka.

Uśmiechnęła się promiennie. Poczuła się szczęśliwa. Wreszcie miała kogoś, kto martwił się o nią bardziej, niż o siebie samego.

.

Weszli do domu. Piotrek puścił jej dłoń i zerknął na jej twarz.

- Poczekaj moment. - szepnął.

Chwycił torbę i zniknął za rogiem. Zakręciło jej się w głowie. Oparła się o ścianę, ciężko oddychając.

- Jes... Lucy! - krzyknął.

Podniegł do niej i mocno przytrzymał ją za biodra.

- Spokojnie. - wydyszała, prostując się. - Już jest w porządku.
- Na pewno? - spytał z troską, nie odrywając od niej wzroku.
- Tak. - uśmiechnęła się. - Chodźmy.

Przesunął się w prawo i stanął obok niej. Podtrzymał ją za rękę i spokojnym krokiem weszli do pokoju. Usiedli na łóżku i popatrzyli sobie w oczy.

- Obiecaj mi. - zaczął. - Obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać. - wziął głęboki wdech. - Zostawiłbym Ci Alexa, ale Gutek go przejął, bo znów nie pozwolili mu wejść do szpitala.
- Nie martw się. Będę leżeć cały dzień.
- A ja będę dzwonić.

Pocałował ją w czoło i wstał z miejsca.

- Muszę iść. Uważaj na siebie. Gdyby coś się działo...
- Idź już, bo się spóźnisz. Nic mi nie będzie.

Uśmiechnął się blado, pomachał jej ręką na pożegnanie i wyszedł z pokoju, pełen obaw, że coś się jednak wydarzy.

.

Przekroczył próg. Wszyscy siedzieli na swoich miejscach. Alex zerwał się z legowiska i podbiegł do niego radośnie się witając.

- Cześć, przyjacielu! - krzyknął, śmiejąc się głośno.
- Hej, Piotrek. - powiedziała Marta.
- Cześć Wam. - odpowiedział, krocząc w stronę swojego stanowiska pracy.
- Co z Lucyną? - spytała Nina.
- Jest już w domu. Wszystko idzie w dobrym kierunku.
- W domu? - wtrącił się Gutek. - To może odwiedzimy ją po pracy? Na pewno będzie potrzebowała pomocy. Przecież sama...
- Wiesz co, Gustaw? - Marta odezwała się ponownie, niekulturalnie mu przerywając. - Ja myślę, że Lucynka ma już pomoc i żadna krzywda jej się nie dzieje.

Spojrzeli podejrzliwie na Piotra, który tylko nieśmiało się uśmiechnął. Górski ułożył się wygodnie na fotelu i zerknął przed siebie. Nina spuściła wzrok. Wypełniał zaległe formularze, jednak ciężko było mu się skupić na czymkolwiek. A co, jeśli coś się stało?

Lucyna leżała na kanapie. Oglądała telewizję, co jakiś czas przeglądając portale społecznościowe na telefonie. Nie mogła zasnąć. Dawno aż tak bardzo się nie nudziła. Było jej niewygodnie. Usiadła, rozpięła kołnierz, odłożyła go na stolik i ponownie się położyła.

Mężczyzna chwycił telefon do ręki i wykręcił jej numer. Nie musiał długo czekać na odzew. Odebrała błyskawicznie.

- Halo? - odezwała się jako pierwsza.
- Dlaczego tak szybko odebrałaś?
- Bo dzwonisz.

Uśmiechnął się szeroko. Przyjaciele z komendy z zaciekawieniem mu się przyglądali.

- Wszystko okej? Jak się czujesz? - spytał, podchodząc do okna.
- Tak. - przekręciła się na bok i syknęła głośno.
- Co się stało?! - zaniepokoił się.

Marta wyprostowała się gwałtownie.

- Nic. Musiałam zmienić pozycję. Spokojnie. - zaśmiała się.

Odetchnął z ulgą.

- Niedługo wracam. - odezwał się po chwili. - Uważaj na siebie i bądź ostrożna.
- Nie martw się. - uspokoiła go. - Dam sobie radę.

Podszedł do biurka i odłożył komórkę na blacie.

- No jedź już do niej. - powiedział Gutek.
- Poradzimy sobie. - dodała Marta.

Uśmiechnął się szeroko.

- Dzięki. - szepnął. - Chodź, Alex. - zawołał.

Pies zerwał się z miejsca i podbiegł do niego, machając ogonem. Wyszli z budynku, wsiedli w samochód i popędzili do domu, ze świadomością, że po raz pierwszy w życiu ktoś tam na nich czeka.

.

Next - 18 serduszek i 10 komentarzy (spam się nie liczy) 🤪

Granice są płynne | Lucyna + Piotr | Komisarz Alex | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz