26. Podejrzenie

564 34 11
                                    

Marta zatrzymała się przed domem. Zacisnęła rękę w pięść i zapukała w drzwi, w których po kilkunastu sekundach stała uśmiechnięta Lucyna.

- A co Ty tutaj robisz? - spytała. - Wchodź.

Gestem dłoni zaprosiła ją do środka. Kobiety powolnym krokiem zmierzały w stronę salonu.

- Napijesz się czegoś? Kawy, herbaty?
- Tak. Możesz zrobić mi kawę.

Grabska spoczęła na jednym z krzeseł przy stole i uważnie obserwowała młodszą koleżankę. Woda zdążyła się zagotować, a one już po chwili siedziały na przeciwko siebie, rozmawiając o pracy.

- Jak się czujesz? - spytała w końcu.
- Troszkę lepiej. - odparła. - Mdli mnie od dwóch dni, ale na pewno zaraz mi przejdzie.
- Piotrek nie może wysiedzieć na dupie. - zaśmiała się Marta. - Co chwilę sprawdza telefon, czy aby na pewno nie dzwoniłaś.
- Tak, po tym wypadku stał się nad wyraz nadopiekuńczy. - szepnęła, upijając łyk kawy.
- Pijesz kawę?
- No... - odpowiedziała niepewnie. - Jakoś od dwunastu lat.

Wybuchnęły głośnym śmiechem.

- Lucy, nie wierzę, że to ja przychodzę Cię uświadamiać o stanie Twojego zdrowia. - oznajmiła z uśmiechem.
- Nie rozumiem. - spojrzała na nią.
- Pomyśl teraz uważnie. Wytęż umysł.
- Dobra, zaczynam się bać.
- Nie miałaś ostatnio wahań nastrojów?

Przypomniała sobie o incydencie ze śniadaniem i z wybuchem złości w ich biurze, kiedy zostali sami.

- Miałam. Oglądaliśmy wczoraj komedię. Piotrek rzucił jakimś nieśmiesznym komentarzem, a ja nakrzyczałam na niego, twierdząc, że nie mogę się skupić na filmie. Do rana nie odezwał się ani słowem, bo bał się, że znów za coś obserwie.

Mimowolnie uśmiechnęła się na samą myśl o tej sytuacji. Teraz, kiedy mówiła o tym komuś innemu, faktycznie wydało jej się to odrobinę dziwne.

- Wymiotujesz rano, czy wieczorem?
- Mdli mnie od rana do wieczora. - westchnęła. - Ale rano. Wymiotuję rano.
- Jest coś jeszcze? Coś, co nagle wdarło się do Twojego życia? - dopytywała.
- W ciągu ostatnich dni jestem dużo bardziej senna, niż wcześniej. I boli mnie brzuch. Tak, jakbym miała dostać miesiączkę.
- A dostałaś?

Zamarła. Serce zabiło jej mocniej.

- Nie. - odpowiedziała niemal od razu.
- A do tego Alex. - szepnęła Marta. - Nigdy na nikogo nie warczał, a teraz nie pozwala do Ciebie podejść. Nawet Piotrkowi, a przecież jest jego właścicielem.
- Ale co on ma z tym wspólnego?
- Lucy, pamiętasz, jak pojechałaś razem ze mną i z Górskim do Anastazji... - zamyśliła się. - Anastazji Hocz.
- Pamiętam.
- Alex podszedł do niej i położył głowę na jej kolanach. Szczekał, kiedy policjanci ją aresztowali.
- No dobrze, ale...
- Ona była wtedy w ciąży.
- Czekaj... - zrobiło jej się słabo.
- Mogę już pogratulować? - uśmiechnęła się szeroko.

Lucyna siedziała w bezruchu, patrząc tępo przed siebie. Jej ręce delikatnie drżały, a w oczach pojawiły się łzy.

- Płaczesz ze szczęścia, czy smutku? - spytała, dotykając jej dłoni.
- Jedno i drugie. - szepnęła. - Ja marzę o dziecku. Nawet to planowaliśmy...
- Więc w czym problem?
- W odpowiedzialności. I ryzyku. Nasza praca jest nieprzewidywalna. Co, jeśli któremuś z nas coś się stanie? Co wtedy?
- Lucy, on Cię kocha. A Ty jego. Nawzajem zadbacie o siebie bardziej, niż gdybyście mieli troszczyć się sami o siebie.
- Ale nie jesteśmy w stanie uchronić się przed wszystkim.
- Nikt nie jest. Nieważne, czy mówimy o policjancie, listonoszu, czy położnej. Ale sama mówiłaś, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Uwierz w to. Tak miało być.
- Ja nie mam pojęcia o dzieciach. - szepnęła. - Nie wiem nic.
- Tak jak osiemdziesiąt procent matek. Nauczysz się wszystkiego. Przecież nie jesteś sama.

Granice są płynne | Lucyna + Piotr | Komisarz Alex | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz