3

459 23 9
                                    

Zdenerwowany Loki krążył po swojej klatce, nie potrafił opanować swojego gniewu.
Nieee ... To nie była klatka, jego ojciec okazał się wspaniałomyślny i zamknął go, w jego dawnym pokoju.
Jednak on czuł się jak w klatce ...
Był jak osaczone zwierzę, którego każdy ruch obserwują drapieżnicy.
Z jednej strony czuł się szczęśliwy, że Odyn nie wymyślił dla niego czegoś gorszego.
Jednak wiedział też, że na tym nie koniec.
To chwilowe rozwiązanie, a kara spotka go później, jednak teraz zyskał trochę czasu ...
Znał swojego ojca i wiedział do czego jest zdolny, gdy jest rozgniewany.
Wiedział, że względem Thora nigdy nie był tak bezwzględny, jak względem niego.
Mimo wszystko jego blond włosy syn, budził w nim jakaś dziwną łagodność, której nie potrafił niczym wyjaśnić.
Thor ... Thor ... to zawsze był tylko on, a gdzie w tym wszystkim było miejsce dla niego?
Teraz gdy znał już prawdę o swoim pochodzeniu, wszystkie fragmenty układanki, złożyły się w całość.
Był łupem wojennym, Odyn zabrał go jako pamiątkę po wygranej wojnie, tak naprawdę nie wiele dla nich znaczył.
Czy brzydzili się patrząc na niego? Czy mieli go za potwora?
Pamiętał historię, jakie opowiadano gdy był dzieckiem, jego rasa uchodziła za bezwzględne, rządne krwi potwory.
Czy właśnie za takiego zawsze go uważali a król i królowa nigdy tak naprawdę nie potrafili go w pełni pokochać i zaakceptować.
Lata życia w kłamstwie i obłudzie zebrały swoje żniwo, w środku nadal był małym chłopcem, który nie pragnął niczego bardziej niż akceptacji.

Loki krążył po swoim pokoju, wiedział że to jeszcze nie koniec, był zamknięty ale to nie skreślało jego planów.
Wydawać by się mogło, że miało to na celu powstrzymanie go, jednak chyba zapomnieli o ogromnej mocy jaką posiadał.
Wprawdzie Odyn się zabezpieczył, nie mógł pozwolić sobie na jaki kolwiek błąd, był królem ponad wszystko musiał zapewnić bezpieczeństwo swoim poddanym.
Pod drzwiami Lokiego zawsze stało kilku strażników, którzy zmieniali się co kilka godzin, nawet na chwilę nie zostawili go samego, bali się go ... bali się tego co może uczynić przesiąknięty gniewem i nienawiścią.
Dodatkowo na jego nadgarstku lśniła bransoletka, która miała powstrzymać jego moce.
Jego ojciec nie mógł pozwolić by znów używał swoich czarów, na tą dziwną obręcz rzucone zostało zaklęcie, które miało na celu powstrzymać go.

Jednak czy oni naprawdę myśleli, że jakaś tam bransoletka i marne zaklęcie może go unieszkodliwić.
Czy aż tak nisko go cenili, powinien poczuć się urażony.
Nie był tak słaby jak wszyscy myśleli, był inny ... lepszy od nich.

Dla niego stanowiło to furtkę, nie mógł co prawda w pełni korzystać ze swoich mocy i rzucać zaklęć.
Było jednak coś o czym Odyn zapomniał, coś co nie było rzeczą nabytą a wynikało z jego dziedzictwa, z tego kim był.

Nie mogli zabrać mu jego prawdziwej natury.
Nienawidził tego kim był, z całego serca brzydził się swojego drugiego oblicza.
Nienawidził patrzeć w te szkarłatne rządne krwi oczy, niebieskie pokryte wzorami ciało.
Jednak druga natura była mu teraz bardzo pomocna, dar teleportacji i możliwość tworzenia klonów to jedna z nielicznych rzeczy, za jaką cenił bycie Lodowym Gigantem.
Lata poświęcone nauce i studiowaniu zaklęć przynosiły swe owoce, pomogło mu to jeszcze bardziej udoskonalić swoje umiejętności.
Potrafił też jednym dotykiem zmienić wszystko w lód, nie mogli mu tego odebrać.
Nie istniało zaklęcie, które mogło by odebrać mu jego prawdziwą naturę, był panem lodu i tak już pozostanie.

Jego rodzina chyba naprawdę nie rozumiała jego potęgi, ogromu mocy jaki posiadał.
Jak mogli pomyśleć że zwykły areszt domowy jest wstanie go powstrzymać.
Jednak w swoich działaniach musiał być teraz bardzo ostrożny, nie mógł pozwolić sobie na błąd.
Nikt nie mógł dowiedzieć się, że część z jego mocy pozostała aktywna, nie mogli widzieć w nim zagrożenia, musiał uśpić ich czujność.

Uwielbiał teatrzyk jaki przygotował dla niego ojciec, przychodził do niego próbował rozmawiać, chciał dotrzeć do niego, przebić się przez lód, który otaczał jego martwe serce.
Jednak na to było już za późno, gdzie był w chwilach gdy tak bardzo go potrzebował, gdy z całego serca liczył na jego aprobatę, pochwałę z jego ust.
Jednak to nigdy nie nadeszło, zawsze to był tylko Thor, jego ukochany i wybrany syn, który mógł liczyć na wszystko to o czym on z całego serca marzył.

Teraz było już za późno, nie da się nabrać na te ich tanie sztuczki, nawet łzy matki nie robiły na nim wrażenia.
Przychodziła do niego codziennie, zapewniała go o swojej miłości, mówiła że kocha go tak samo jak Thora, że zajmuje takie samo miejsce w jej sercu.
Jednak on wiedział inaczej, nie dał się zwieść ...
Jako młody chłopiec łaknął jej uwagi i miłości, lecz teraz było już za późno.
Na próżno jej prośby i błagania, próby dostania się do niego.
Już nie naprawią swoich błędów, nie odkupią swoich win.
Wiedział, że męczą ich ogromne wyrzuty sumienia, powoli zaczyna docierać do nich co tak naprawdę mu zrobili lecz on nie zamierzał im niczego ułatwiać.

Nawet Thor przychodził go odwiedzać, uwielbiał patrzeć na poczucie winy wyryte na jego twarzy, czy on na prawdę myślał, że nadal są braćmi?
Czy naprawdę był aż tak głupi i naiwny.

On nie miał już serca, mrok przykrył jego duszę, to oni się do tego przyczynili.
Przez całe życie pozwolili mu żyć w kłamstwie, czuć się gorszym i nie rozumianym.
Lecz teraz ... w końcu nadejdzie dzień jego chwały, już nic ani nikt nie stanie mu na przeszkodzie.

 w końcu nadejdzie dzień jego chwały, już nic ani nikt nie stanie mu na przeszkodzie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Avengers - Natasha & Loki - Siła przeznaczeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz