~ Rozdział 20 ~

28 6 0
                                    

Na miejsce docieramy bardzo szybko. Zatrzymujemy się praktycznie przed wejściem do szpitala. Schodzę z maszyny, a Luke w tym czasie idzie ją zaparkować. Biegnę z kaskiem w ręku, na stanowisko gdzie jest Kat. Nie rozumiem, dlaczego to akurat musiało spotkać moją siostrę? Jakbym mało wycierpiała. Los chce mi odebrać też ją? Jakby ktoś stwierdził, że jak chociaż dostałam odrobinę szczęścia, które dał mi Luke, to teraz musi mi złamać serce czymś takim. Czym sobie na to zasłużyłam? Wiem, że nie byłam aniołkiem, ale czy to od razu oznacza, że trzeba mnie tak pogrążać w smutku?

WSPOMNIENIE


- Victoria, kolacja chodź na dół - Widzę jak dziewczynka biegnie po schodach, prawie się potykając i wywalając z nich, ale na szczęście udaje jej się uniknąć wypadku. Śmieje się lekko z niezdarności tej małej blondynki, ale staram się to zakamuflować jak tylko podchodzi do blatu. Nic nie mówiąc, podaje jej talerz z kanapkami i sama kradnę z niego dwie.

- Lili mogę iść do swojego pokoju? Oglądałam bajki. - Pyta, patrząc na mnie oczami szczeniaka. Zawsze wie jak mnie podejść.

- Leć tylko nie upuść talerza, drugiej porcji ci nie zrobię. - Grożę dziewczynie palcem, a ta uśmiecha się szeroko i biorąc talerz zaczyna biec do swojego pokoju. Biorę kanapki, które od niej ukradłam i postanawiam zrobić to, co ona, czyli obejrzeć telewizję. Włączam pierwszy lepszy program, którymi okazały się być wiadomości. Może być i to w sumie czemu nie. Na samym początku nie przejmuje się zbytnio tym co mówi kobieta w telewizorze, patrząc na zegarek widzę, że zaraz 19 więc za niedługo powinni być moi rodzice. Tata zabrał dzisiaj mamę na kolację. Uwielbiam to, że pomimo tylu lat bycia razem ich miłość nie wygasa. Większość par w tych czasach rozstaje się z powodu nudy w związku albo innych czynników, które to powodują. Na szczęście u nich jest inaczej. Moje przemyślenia przerywa mi głos kobiety mówiącej o śmiertelnym wypadku samochodowym.

- Wypadek miał miejsce dzisiaj o godzinie 17:45, kiedy to na ulicy Woodhouse Ln, dwa auta marki Mercedes oraz Sert zderzyły się ze sobą. Powodem wypadku był nietrzeźwy mężczyzna, który na czerwonym świetle z prędkością 130 km/h uderzył w auto, w którym była dwójka ludzi. Wszystkie trzy ofiary wypadku zginęły na miejscu. Z danych, które udało nam się zdobyć wynika, że osobami, które umarły to:
Frank Brown oraz Simon i Jasmina Clers. - Co? Przez chwilę nie mogłam zrozumieć słów prezenterki. Siedziałam bez ruchu próbując zrozumieć to co właśnie usłyszałam. Przez chwilę poczułam pustkę w głowie, potem ból głowy, po czym doszły duszności i mroczki przed oczami. Wstałam chcąc opanować te dolegliwości ale od razu usiadłam gdyż moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zaczęłam się trząść i mimo wolne łzy spływały mi z oczu. W końcu do mnie dotarło. Moi rodzice nie żyją. Rodzice nie żyją. Umarli, nie ma ich już. Robie, wszystko, żeby opanować moje myśli i emocje, ale w aktualnej sytuacji wydaje się to niemożliwe to zrealizowania. Nagle słyszę sygnał telefonu. Dzwoni moja ciocia Kat. Odbieram mimo chwili zawahania się.

- Tak? - Mówię cała roztrzęsiona ze słyszalnym płaczem.

- Lil skarbie, słyszę, że już wiesz. Już do was jadę, uspokój się i przede wszystkim ani słowa Victorii. Skoro ty tak reagujesz to jej to jest niepotrzebne. Proszę napij się wody i postaraj się opanować. Będę dosłownie za 5 minut. - I się rozłącza. Jak mam się uspokoić. Po wiadomości, że osoby, które mnie wychowały, kochały, które wydały mnie na świat 17 lat temu nie żyją. Jeszcze dzisiaj ich widziałam. Widziałam uśmiechającą się mame, robiącą obiad dla naszej całej czwórki i tatę, który tańczył z Victorią w salonie do piosenek z Barbie, a teraz ich nie ma. Tak po prostu. Zostałam sama z Victorią. Tylko my dwie. Jej nie stracę, nie pozwolę na to.

KONIEC WSPOMNIENIA


Dostrzegam brunetkę, praktycznie od razu wbiegam jej w ramiona i zaczynam płakać. Trzymałam już dość długo, teraz mogę wybuchnąć.

- Już jest? - Mówię cicho.

- Tak robią jej badania wstępne, ale spokojnie. Zanim ustalą co jej jest może troszkę minąć kochanie więc musisz się uspokoić. Dać ci jakieś leki?

- Lili tutaj jesteś - Słyszę blondyna za sobą, odwracam się i przytulam go mocno. Kat wygląda na bardzo zdziwioną w tym momencie, ale mam to gdzieś. - Bałem się, że ciebie nie znajdę w tak wielkim szpitalu - Uśmiecha się lekko i całuje mnie w głowę. - Um, przepraszam bardzo - Odsuwa mnie od siebie na chwilkę - Jestem Luke Hemmings, Jesteśmy sąsiadami od niedawna. Przyjaźnie się z pani siostrzenicą - Mówi szybko, ale zrozumiale. Podaje rękę Kate i ta ją przyjmuje, ale zajmuję to moment, bo zaraz znowu bierze mnie w soje ramiona.

- Katherina Clers, miło cię w końcu poznać. To, kim jesteś, wiem, gdzie mieszkasz też, ale przyjaźnią bym tego nie nazwała po tym co tutaj widzę - Uśmiecha się lekko, ale jest wzrok zostaje poważny. Chce wprawić Luka w zakłopotanie, widzę to po niej. Zawszę czytałam z niej jak z otwartej książki.

- My... Ja... My... - Chłopak zaczyna się mieszać w swoich zeznaniach

- My jesteśmy parą - Odpowiadam szybko za chłopaka, lecz moja odpowiedz dziwi nawet jego samego, ba samą siebie zaskoczyłam, to co dopiero ich. Kat lekko przekręca głowę w bok, a ja nie chcąc kontynuować tematu szybko staram się go zmienić - Co z Victorią? - Mówię szybko i rozpaczliwie. Nie przeżyje, jeżeli jest z nią coś nie tak. Boże błagam, jeśli tam jesteś nie zabieraj mi jej. Nie możesz, nie chce znowu tego przeżywać, błagam. Zaczynam znowu płakać, ale tym razem Luke od razu bierze mnie w ramiona i mocno przytula do swojej klatki piersiowej.

- Kochanie, ja jeszcze sama nie wiem, przywieźli ją przed chwilą. Całe nosze było we krwi, teraz robią jej dokładne badania. Jedyne co teraz możemy zrobić to czekać aż ktoś nam udzieli jakiejkolwiek informacji na temat jej aktualnego stanu. Oczywiście postaram się, jako iż tutaj pracuje być na bieżąco ze wszystkim, ale nie wygląda to na małe osłabienie. - Kończy swój monolog, a ja zaczynam płakać jeszcze bardziej. Dlaczego ona? Dlaczego nie ja? Jestem od niej starsza, ona ma całe życie przed sobą nie mogę tak po prostu pozwolić na to, żeby odeszła. Nie, stop, zbyt pochopnie stwierdzasz, że odejdzie. Nie możesz tak myśleć. Wszystko będzie dobrze, lekarze jej pomogą. Zrobią wszystko, żeby ona znów była zdrowa i pełna energii. - Chodźcie ze mną wiem gdzie możemy poczekać do momentu kiedy ktoś nam da jakąś informację. - Brunetka zaczyna iść w nieznanym mi kierunku więc dalej tułać się do blondyna idziemy za kobietą. Mimo iż w mojej głowie pojawia się milion myśli i pytań wciąż mam świadomość, że Kat będzie chciała poruszyć temat mojego "zwiazku" z Lukiem. Znając ją nie będzie w stanie tak po prostu olać tego tematu. Szczerze uważam, że lepsze jest to niż myślenie o tym kiedy lekarze udzielą nam jakiejkolwiek informacji. Kat zaprowadza nas do małej kafejki, staje przy sklepiku i zamawia dla nas napoje. Podczas kiedy ona to robi my zajmujemy stolik i czekamy aż zaleje nas masa pytań. Przynajmniej ja czekam, nie jestem w stanie stwierdzić czy Luke jest tego świadom. Kobieta zajmuje miejsce koło nas, jestem pewna, że to jest tak zwana cisza przed burzą. Podaje nam napoje mi herbatę po zapachu mogę wywnioskować, że cytrynową, chłopak dostaje do samo, a ona pozostała przy zwykłej kawie. - Więc - Zaczyna, tak jak podejrzewałam nie wytrzymała długo

- Jak to się stało, że wy? - I teraz trzeba wymyślić coś, nie ma na to żadnej ochoty, zresztą Kat jest w stanie przejrzeć mnie więc będzie wiedziała kiedy kłamie.

- To było na naszej pierwszej randce - Zaczyna Luke. No tak mnie może zna ale nie ma zielonego pojęcia jaki on jest więc nie będzie wiedziała, że było to zwykle oszustwo. Czy ja sama chce, żeby to było oszustwem? Nie, ten niebieskooki chłopak z blond grzywą naprawdę sprawa, że moje serce bije szybciej. Tak patrząc na to logicznie to skradł mi serce.

- Na naszej pierwszej randce wyznał mi miłość, wtedy jeszcze nie wiedziałam, że cokolwiek może z tego być, ale z dnia na dzień zaczęłam się w nim zakochiwać, aż w końcu zostaliśmy parą - Mówię to co mam na myśli, naprawdę chce z nim być. Chcę dawać mu szczęście tak jk on daje je mi. Chłopak patrzy na mnie po czym kładzie rękę na mojej, która leży na stole. Uśmiecham się lekko na ten gest.

- No dobrze, a od kiedy to trwa - Wciąż próbuje drążyć temat, na który sami w sumie na znamy odpowiedzi.

- To świeża sprawa, zaczęło się dość niedawno - Odpowiadam zgodnie z prawdą. Nie można powiedzieć, że coś co zaczęło się praktycznie 5 minut temu nie jest świeżą sprawą. - Kiedy dowiemy się czegoś o Victorii? - Zmieniam temat, naprawdę miło mi się tutaj siedzi i gawędzi o moim nieustalonym z moim chłopakiem związku, ale teraz to nie jest właściwy czas na pogawędki przy herbacie. Moja siostra z niewiadomych przyczyn jest w szpitalu, coś jej jest, a ja siedzę tutaj i nie wiem co się z nią dzieje. Rozniosę zaraz ten szpital, jeżeli nie dostanę żadnej odpowiedzi.

------------------------------------------

Witam was, mamy i 20 rozdział. Bardzo się cieszę, że udało mi się go napisać w przeciągu dwóch dni.
Jesteście ciekawi co się dzieje z Victorią? A może macie jakieś teorie? Co myślicie o tak szybkim związku z Lukiem? Już niedługo wszystkie odpowiedzi na te pytania, które was nurtują pojawią się w rozdziałach. Sądzę, że jeszcze wiele może was zaskoczyć.

~ Jeśli przeczytałeś/aś zostaw coś po sobie, ucieszy to moje oczy i serduszko ❤️

Boys next doorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz