~ Rozdział 3 ~

93 13 0
                                    

Godziny mijają, a ja nadal rozmawiam z Lukiem. Nie zliczę ile przez ten czas spalił papierosów, ale jeżeli spali jeszcze jednego to stwierdzę, że ta paczka jest magiczna i sama się napełnia.

Luke jest strasznie miły, uroczy i zabawny. Ma osiemnaście lat, jest adoptowany. Miał zaledwie kilka miesięcy jak został oddany do domu dziecka, a potem adoptowany przez rodzinę Stylesów. Wychowuje się ze starszym przybranym bratem, którym jest Harry. Ukończył szkołę muzyczną. Gra na gitarze. Wpadł w problemy z prawem już w wieku czternastu lat, kiedy to jego głupi brat i jego jeszcze głupsi znajomi kazali mu ukraść alkohol ze sklepu. Jeździ na motorze od kąd skończył szesnaście lat, bez prawka oczywiście. Nie wiem jak tak można. Nie, żebym była kiedyś lepsza. Ale teraz? Bella by mnie zabiła.

- Kto by pomyślał, że tyle nas łączy - Mówi rozbawiony Luke, po tym, jak mu powiedziałam jak uciekałam na imprezy przez okno w kuchni.

- Wiem, sama się tego nie spodziewałam. W ogóle... - Spojrzałam na niego, lekko się uśmiechając, a ten odwzajemnił uśmiech - Który motor z tych dwóch jest twój? - Widać, że go zdezorientowałam tym pytaniem, ale chce wiedzieć, który mnie prawie przejechał.

- Nie wiem jak to powiedzieć. Przepraszam, jeżeli cię uraże, ale chyba nie zrozumiesz jak powiem ci marke - Zaśmiałam się lekko, ale rozumiem go.

Nie wszystkie dziewczyny interesują się motorami jakby na to nie patrzeć.

- Twój to czarny Junak czy czerwony Zipp? - Pytam ze zwycięskim uśmieszkiem, widząc jego minę.

- Kurde, znowu mnie zaskoczyłaś - Mówi lekko chichocząc, a ja razem z nim oczywiście. - Ale odpowiadając na twoje pytanie piękna, czarny cudowny Junak. - Więc to jego brat.

Jego brat jest tak złym kierowcą, że mnie prawie zabił. Super... Dobra spokojnie Lil. Oddychaj. Przecież nie powiesz tego na głos zresztą jakby to brzmiało.

AHA WIĘC TO TWÓJ BRACISZEK CHCIAŁ MNIE POTRĄCIĆ NA PARKINGU SZKOLNYM! JUŻ  DZOWNIMY NA POLICJE!

To nawet w głowie brzmi niedorzecznie.

Zaczynam się śmiać na głos z mojej głupoty. Widze, że chłopak jest lekko zakłopotany moim niekontrolowanym wybuchem śmiechu, ale co poradzić?

- Która godzina? - Szybko zmieniam temat, żeby nic nie podejrzewał, tak będzie lepiej, prawda?

- Ym, szesnasta chyba- Odpowiada uśmiechając sie, a teraz to ja jestem zaskoczona.

- Jak to szesnasta przed chwilą, była ledwo trzynasta - Uśmiecham się szczerze. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio tak długo się uśmiechałam albo śmiałam. - To niemożliwe.

- Nie serio piękna, zaraz szesnasta - Mówi do mnie szczerząc sie.

- O boże! Zaraz szesnasta! - Mówię ze zdziwieniem. Jezu obiad u Niall'a! - Siedzę tutaj z Tobą już trzy godzin o ile nie cztery prawie. Jak!? Kiedy!? - Chłopak jest tak samo zaskoczony, jak ja. Widać to po nim.

- Lil nie obraź sie, ale muszę już mykać. Ojciec mnie zabije, jeżeli był w moim pokoju gdzie jest otwarte okno, a mnie w nim nie ma - Po tych słowach widzę jak wstaje. Robie to, co on.

Przytulamy się dobrą minutę. Z jakieś przyczyny nie chce, żeby szedł. Nie jest to zauroczenie, ani nic wiem, no błagam nie po ledwie kilku godzinach. Mimo wszystko jednak coś do niego mnie ciągnie i nie jest do zapach fajek.

- Dobra muszę iść mała księżniczko, ale jeszcze do ciebie przyjdę, obiecuję - Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo wyskoczył już do siebie.

Ech. Szybkim krokiem, ide na dół gdzie Victoria i Kat robią obiad. Kurde! Dopiero szykują składniki. Uuu będzie zadyma. Chyba.

- Ym, Kati - Mówię najbardziej słodko jak tylko potrafię, wiem, że będzie zła.

- Tak? - Popatrzyła na mnie. Czas umrzeć.

- Niall mi dzisiaj przekazał, że ciocia Marie nas zaprasza na obaid - Oddech - Dzisiaj... - Powiedziałam pół szeptem, przedłużając J. Hit po prostu.

- Co! Lilith czy ty jesteś poważna? Mówisz mi to dopiero teraz? - Jest zła, nie jakąś bardzo. Ale jest.

- Przepraszam, kompletnie zapomniałam. Najpierw szmaragdowe wredne oczy, potem Skyler, potem zastałam prawie potrącona przez brata Luka - Kat patrzy na mnie dużymi oczami, a ja dalej do niej gadam tylko po to, żeby się usprawiedliwić.

Mówię wszystko co ślina mi na język przyniesie, dosłownie.

Wtargbięcie Luka do mojego pokoju i rozmowa z nim. Wyleciało mi to całkowicie z głowy. Szczególnie jak Luke mnie przytulił. To było takie kochane, ale zarazem głupie, bo znam go zaledwie cztery godzin, ale jest słodki i... Czy ja w ogóle oddycham?

- Czekaj stop! - Zamknęłam się dosłownie w jednej chwili - Ktoś cię potrącił?

- No prawie - Mówię robiąc mine typu... Jakiegoś na pewno mniejsza.

- Jaki Luke? Ktoś był w twoim pokoju? Kiedy? - Nie przemyślałam tego.

Lil nauczka na przyszłość mniej gadania, więcej myślenia.

Z tego dramatu ratuje mnie telefon domowy.

- Jeszcze o tym pogadamy, nie myśl sobie - Kiedy odbiera telefon i morduje mnie wzrokiem jestem w stanie stwierdzić, że mam przechlapane. - Tak Marie, zaraz będziemy...
Tak haha...
Jasne!...
Idziemy już. Do zobaczenia! - Mówi jak gdyby nigdy nic nie było przed chwilą ale ja wiem, ona nie skończyła. - Dobra idziemy, a my - Pokazuje na mnie palcem - Jeszcze pogadamy o tym całym Luku - Zaczyna się.

Teraz dopóki jej nie powiem, to nie da mi żyć. Dobra przeżyje.

Kat bierze swoje klucze od auta. Mimo że dom Niall'a nie jest daleko to i tak chce podjechać samochodem. Mam nadzieje, że nie skusi się na lampkę wina, ewentualnie dwadzieścia od cioci Marii. Niby zwykły obiad ale zawsze tak jest. Kate może lampkę wina? A jeszcze jedną? Na zdrowie!

Wychodzimy z domu, kieruje się w stronę auta Kat, a ja zamieram. Czerwony Zipp należy do jego starszego brata... Jego brat Harry... Szmaragdowe oczy... Patrzy na mnie. Jego wzrok przenika mnie na wylot. To on prawie mnie przejechał. Obok niego tyłem do mnie stoi Luke. Koło nich jakiś mulat o czarnych włosach i dwaj bruneci. Wszyscy mają na sobie kombinezony do jeżdżenia. Mulat i Luke pali papierosa. Nie wiem, czy mam tak stać, czy coś robić. Lokowany lustruje mnie wzrokiem. Czuje się jak sparaliżowana. Nie mogę się ruszyć. Uśmiecha się chytrze.

W tym momencie mulat też popatrzył w moją stronę zainteresowany powodem jego uśmiechu. Na jego usta wkrada się złowieszczy uśmieszek aż przeszły mnie dreszcze. Harry, gdy zauważył jak mulat na mnie patrzy uderzył go w głowę, mówiąc coś do niego, co jest dla mnie niesłyszalne. Luke w tym momencie się odwraca i macha do mnie, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha. Odwzajemniam jego gest.

- Lili chodź, bo zaraz naprawdę zrobię ci krzywdę! - Słyszę głos Kate z samochodu.

Zmierzam w tym kierunku patrząc na chodnik , ale czuje na sobie wzrok chłopaków. Siadam na przednim siedzeniu, a Kate rusza. Jedziemy w ciszy. Niall już czeka, uśmiechając się w drzwiach.

- Kochanie moje! - Biegnie w moją strone, po czym łapie mnie w tali, ściska mocno i obraca.

- Niall udusisz mnie! - Krzyczę po dwóch obrotach.

Blondyn mnie puszcza, a ja biorę głęboki wdech

- Co to za okazywanie miłości? Widzieliśmy się dzisiaj. - Mówię, idąc za nim w stronę domu.

Boys next doorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz