48

206 8 0
                                    

***Draco***

Mój wzrok wodzi mozolnie za bursztynowym płynem w szklanym naczyniu, którym się bawiłem. Niemal fizycznie dotyka mnie mgła cierpienia, przenikająca przez szparę pod drzwiami. Serce bije oszalałe, pompując potrzebną krew, lecz dłonie pozostają zimne niczym śmierć. Bezsilność, która mi towarzyszy powoduje chaos w mojej obolałej głowie. Wypuszczam ciężko resztki powietrza, odstawiam szkło i unoszę się na odrętwiałych nogach. Stawiam krok w stronę pomieszczenia obok, kolejny w stronę mojego serca i jeszcze jeden, by zabrać jej łzy i ból.  Zaciskam zęby, kiedy pokaleczone chwilę wcześniej kostki spotykają się z chłodnym drewnem. 

-Odejdź.- tak dobrze mi znane słowo, tak obcy zachrypnięty głos.

-Hermiona...- wciągnąłem powietrze, próbując opanować stargane emocje.- Proszę... Chcę cię tylko zobaczyć.- opuściłem bezwiednie dłoń, nasłuchując szmerów po drugiej stronie. Nie wierzę własnym oczom, po tygodniu błagań, zamek ustępuje, a ja mogę przekroczyć próg pomieszczenia. Rozglądam się dyskretnie, rozrzucone ubrania, pergaminy, sterta listów rzuconych w kąt. Omiatam spojrzeniem pomieszczenie szukając mojej Gryfonki, jednak jedyne co udaje mi się zobaczyć, to blada, skulona w rogu postać niegdyś pięknej, tętniącej życiem dziewczyny. Pozwoliłem, by moja dłoń opadła na wychudzone ramię i przyciągnąłem mój mały świat do siebie. Czułem, jak się trzęsie, czułem łzy gdy gładziłem jej zapadnięty policzek. To się stało tak szybko... Strąciła moją dłoń, i szybkim krokiem przeniosła się na łóżko, siadając po turecku. Jej przepełniony bólem wzrok sprawił, że przeszły mi ciarki, lecz nim zdążyłem cokolwiek zrobić, coś się zmieniło... Głębiny bólu i łzy zniknęły z jej źrenic, a na ich miejsce pojawiła się mrożąca krew w żyłach pustka. Umarła, byłem świadkiem, jak życie uchodzi z jej oczu, nie potrafię nawet opisać stanu, który było mi dane zobaczyć...

***Hermiona***

Draco po raz kolejny stanął pod drzwiami, nie mam siły znów go odprawiać. Machnęłam różdżką, pozwalając chłopakowi wejść. Łzy napłynęły mi do oczu, kiedy jego postać przekroczyła próg. Tak bardzo mi go brakowało, tęsknota uderzyła z niewyobrażalną siłą. Jego dotyk ranił przyjemnie, uczucie ciężkości zaatakowało nieoczekiwanie, uciekłam od niego, od jego dłoni, ust, zapachu, zanurzyłam dłonie w aksamitnej pościeli. Ulga. Nagle cały ciężar zniknął, wyparował. Poczucie lekkości rozeszło się radośnie po moim ciele. Spojrzałam na chłopaka, widziałam przerażenie, ból i smutek na jego twarzy. Uśmiechnęłam się delikatnie...

-Już dobrze Draco, już dobrze...- obojętny ton odbił się od ścian, wypełniając pokój. Dłoń powędrowała na krtań... Tak obcy, a zarazem miły dźwięk... Rozejrzałam się po pomieszczeniu... jaki bałagan, pora coś z tym zrobić. Ruch nadgarstkiem sprawił, że przedmioty same odnalazły swoje miejsce. Jeszcze raz spojrzałam na blondyna, pokiwałam głową z dezaprobatą, podchodząc do postaci, w rogu pokoju.  Pochyliłam się powoli, by moje spierzchnięte usta, dotknęły rozgrzanego czoła.- Jestem tu kochany, jestem tu...- widziałam, jak podnosi się z trudem i przygląda mi się zmartwiony, pozwoliłam, by jego ramiona oplotły mnie boleśnie.

-Hermiona, co się właśnie stało. Porozmawiaj ze mną, błagam.- gdybym nie znała mężczyzny wpatrującego się we mnie nachalnie, pomyślałabym, że widzę jak jego oczy pokrywa szklana powłoka. 

-Merlin wysłuchał moich próśb Draco, zdjął ciężar z moich bark. Już dobrze, już nie boli.- parodniowy zarost drapał mą dłoń, gdy gładziłam delikatnie policzek ślizgona. Jego powieki opadły, gdy zatopił się w moim dotyku.

-Hermio...

-Ciii...- nie dałam mu dokończyć, złączając nasze usta w niepewnym, czułym pocałunku.

***Draco***

Oddałem pocałunek, z początku niewinny, przerodził się w agresywny i zimny. Chłód, jaki bił od jej osoby, zmieszał się z mym lodowatym sercem. Kochałem ją jeszcze bardziej, była mi bardziej znajoma, gdy wiedziałem, że jest tak samo pusta jak ja, tak samo zepsuta i zniszczona. Lecz mimo tego, czułem, że to nie jest moja brązowooka. Moje dłonie błądziły po bladym ciele, które przeszywały dreszcze... strachu? Podniecenia? Nie wiedziałem, ale pożądanie nie pozwoliło mi się długo nad tym zastanawiać. Zacisnąłem dłonie na pośladkach dziewczyny, a ta w odpowiedzi oplotła mnie nogami. Widziałem, jak poddaje się mojej woli, kiedy rzuciłem jej zgrabnym ciałem o miękki materac łóżka. Czułem, jak wpatruje się we mnie pustym wzrokiem, jak czeka na mój kolejny ruch. Pozbyłem się kawałka materiału, który zakrywał ciało dziewczyny... przejechałem zamglonym wzrokiem po kształtnych piersiach, opiętych w czarny koronkowy stanik. 

-To nie będzie potrzebne...- zachrypnięty głos wypełnił na chwilę przytłaczającą pustkę. Granger jak na zawołanie pozbyła się resztek ubioru, pozwalając mi cieszyć się widokiem jej nagiej skóry. Drobne dłonie złapały za guziki mojej koszuli, odpinając je kolejno, by czułym gestem przesunąć po mych ramionach, zsuwając jednocześnie kawałek materiału. Naparłem na drobną postać, złączając nasze usta w kolejnym pocałunku, błądziłem dłońmi po wnętrzu ud, a zapach podniecenia wypełnił pokój. Zjechałem pocałunkami niżej, pozostawiając krwawe ślady na szyi i obojczykach. Odrzuciłem w kąt jeansowe spodnie, wraz z bielizną. Byliśmy nadzy, nie tylko fizycznie, wszystkie nasze bariery opadły. Zatopiliśmy się w naszym wewnętrznym chłodzie, otuliliśmy się nim, niczym ciepłą pierzyną. Przeszywający ból zmieszał się z przyjemnością, kiedy paznokcie gryfonki pozostawiły czerwony ślad na moich plecach. Spojrzałem jeszcze raz w jej oczy, czekając na nieme pozwolenie. Uśmiechnęła się jedynie, delikatnie kiwając głową. Ciało wykrzywione w łuk, zaciśnięte powieki kiedy wszedłem w nią gwałtownym ruchem. Nie potrzebowaliśmy czułości, nie chcieliśmy jej. Zacisnąłem dłoń na krtani dziewczyny, poruszając się rytmicznie. Czułem, jak zaciska się na mnie, jak rani skórę na karku i plecach. Przygryza moją wargę i wstrzymuje oddech. Przyśpieszyłem tępa, czując, że jestem blisko, a pulsujące wnętrze dziewczyny, informowało, że i ona jest na krawędzi spełnienia. Zacisnęła drobne palce na moich włosach, przyciągając mnie do siebie, nasz języki po raz kolejny walczyły o dominację, zagłuszając jęki spełnienia. Opadłem na dziewczynę, zamykając ją w stalowym uścisku, wciąż czując jej wnętrze. Chcę mieć ją tak blisko jak tylko mogę. 

-Nie chcę cię stracić Hermiona, nie mogę cię stracić.- cichy szept wydostał się z moich ust między szybkimi oddechami. Gryfonka skierowała swój wzrok na moją osobę, a kąciki jej ust powędrowały ku górze.

-Nie stracisz Draco, obiecuję...

----------------------------------------------------------------------

Hej, hej witam po dłuuuugiej przerwie.

Niektórzy z Was prosili o kontynuację, w końcu udało mi się zebrać w sobie i wyskrobać Wam parę zdań haha. Mam nadzieję, że rozdział was nie rozczarował XO. 

Pozdrawiam, Nata. <3

Dramione/WRÓG CZY PRZYJACIEL...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz