47

584 25 26
                                    

***Hermiona***

-Miona, twoi rodzice nie żyją. Wypadek, przykro mi. - cichy szept wydobywający się z ust Diabła, sprawił, że pociemniało mi przed oczami. Wiedziałam, że ta chwila kiedyś nadejdzie, ale to nie miało być tak szybko.  Poczułam jak czyjeś ramiona chronią mnie przed upadkiem, mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Dłonie automatycznie zakryły moją twarz, a z oczu popłynęła samotna łza. Dlaczego? Jak to się stało? 

-Miona.- głos Dracona na parę sekund wypełnił moje myśli. Zebrałam w sobie całą siłę i wydostałam się z jego objęć. Miałam wrażenie jakby cały dom Salazara wbijał we mnie swój wzrok. Chciałam stąd jak najszybciej uciec. Zostać sama, bo tak się właśnie czułam. Samotna. Miałam wrażenie, jakbym już nigdy nie miała poczuć obecności bliskich mi osób, w jednej chwili obojętność złapała mnie w swoje ramiona, łzy zaczęły schnąć, a usta przybrały sztuczny uśmiech. Jeszcze parę sekund temu byłam taka szczęśliwa. Na co dzień byłam otoczona magią, bałam się, że rodzice mogą z tego powodu ucierpieć, a zginęli w najbardziej mugolski sposób jaki znałam. Przez pieprzony wypadek samochodowy. Jak to w ogóle możliwe? Los ze mnie zakpił. Krok, w stronę drzwi. Krok w stronę samotności, i kolejny w stronę śmierci. Nie fizycznej, żyłam, chodziłam i oddychałam, lecz tak naprawdę umarłam. Umarłam wraz z nimi, umarłam, kiedy mi powiedzieli, umarłam już tysiące razy, lecz wciąż żyję. Czyż to nie paradoks życiowy? Stopa za stopą, coraz bliżej załamania, coraz bliżej łez, tak bardzo nie chcę się rozpaść przy wszystkich. Słyszę głosy, ale nie znam słów. Nie potrafię odpowiedzieć, ktoś idzie przy mnie, ale zatrzymuję go, ktoś inny mnie mija, uśmiecham się, ktoś na mnie wpada, znów się uśmiecham. W końcu jestem w dormitorium, lecz wciąż się uśmiecham. Przekręcam zamek, plecy boleśnie odbijają się o drzwi, osuwam się bezszelestnie i wybucham. Krzyk rozpaczy rozdziera mi gardło, łzy zalewają twarz, nie potrafię ich powstrzymać, nie chcę.


***Draco***

Widziałem jak Hermiona rozpada się, żeby po chwili poskładać się w całość.

-Miona.- cisza, zero odzewu.- Kotek dobrze się czujesz?- jakby słowa nie docierały do jej podświadomości, posłała mi fałszywy uśmiech jednocześnie omijając mnie. Kiedy ruszyłem za nią, wyciągnęła rękę kiwając głową, abym za nią nie szedł.- Nie chcę cię zostawiać!- nawet się nie obejrzała, widziałem jak jej otępiała postać znika za murem, zakryłem twarz dłońmi, nie tak miał wyglądać ten dzień. Spojrzałem na Pottera, jego wzrok przeskakiwał z drzwi na mnie i tak w kółko. 

-Coś ty zrobił?- no jasne, jak zwykle moja wina. Spojrzałem w jego stronę, byłem w stanie jedynie machnąć dłonią, i odejść jak najdalej od nich wszystkich. Jednak chłopak nie potrafił odpuścić, podążał za mną, przez cały salon Salazara, by po chwili usiąść na czarnej skórzanej sofie przy kominku.- Zadałem pytanie, Malfoy.- słyszałem pogardę w jego głosie. Zastanawiam się, dlaczego poczułem się urażony. Ten facet tak bardzo wierzył, że to ja jestem winien załamania Hermiony, kiedy to zrozumiałem coś we mnie uderzyło. 

-Jej rodzice, nie żyją.- widziałem jak Harry łapie gwałtownie powietrze, ściska nasadę nosa, a dłonie zaczynają się trząść. 

-O cholera, sorry Malfoy.- dlaczego mnie przeprasza? Dlaczego do niej nie biegnie? Niech ktoś do niej idzie! Chciałem być przy niej, ale ona tego nie chciała i musiałem to uszanować.- Jak się czujesz?

-Jak ja się czuję? Czasami mam wrażenie, że jesteś totalnym idiotą, idź do niej!- jak na komendę chłopak zerwał się na nogi i ruszył biegiem w stronę dormitorium prefektów. Moje myśli opanował chaos, co mam teraz robić? Jak z nią rozmawiać, nie wyobrażam sobie jak bym zareagował wiedząc, że moi rodzice nie żyją, a w szczególności matka. Prawda jest taka, że całe życie przygotowujemy się na tą wiadomość, każdy z nas wie, że to kiedyś nastąpi, ale nikt nie jest gotowy usłyszeć o bolesnej prawdzie. Dlatego mimo moich starań, wiem, że nie będę w stanie jej zrozumieć. I to dobija jeszcze bardziej. 

***Hermiona***

Czułam jak spod zamkniętych powiek, sączą się powoli słone łzy. Wytarłam mokre dłonie w suchy skrawek koszulki. Ciemność i cisza dodawały mi otuchy, łagodziły ból. Pustka kołysała mnie delikatnie do snu, a ja poddawałam się coraz bardziej i bardziej. Nawet nie wiem, kiedy do mojego pokoju wparował Harry z Wiewiórką, znajome ramiona objęły mnie z obu stron nie pozwalając opaść z sił. Cieszyłam się, że się o mnie martwią, ale w tym momencie tego nie chciałam. Moja samotność została zakłócona, a przecież odeszło dwoje najważniejszych ludzi w moim życiu. Nie chciałam czuć szczęścia, nie mogłam. Co ze mnie za córka, jeśli przyjaciele potrafią mi poprawić humor samą obecnością. Miałam być sama! Miało nie brakować mi łez, a mrok miał kołysać mnie do snu w swych ramionach. Wołałam o pomoc do Morfeusza, ten jednak odszedł nie dając ukojenia, a zaczerwienione i opuchnięte oczy wpatrywały się pusto w niewiadomym kierunku. Trwaliśmy w przyjemnej ciszy, przerwanej co chwilę przez westchnięcia moich bliskich. Jedynych, którzy mi teraz zostali. Otępienie, jakie towarzyszyło mi przez parę ostatnich godzin, zaczął zastępować chłód, który z minuty na minutę był coraz bardziej wyczuwalny. A wszystko, co do tej pory było ważne, straciło sens.  

***

Od trzech dni siedzę w jednym miejscu, Morfeusz odmówił mi ukojenia w swych ramionach, więc przestałam błagać o sen. Nauczyciele przychodzili, wysyłali listy, mimo że byłam parę metrów od nich. Na nic, nawet nie wiem o czym pisali, odkładałam każdy z nich na łóżko wracając na moje miejsce. Ból był tak niewyobrażalny, że nawet nie wiem jak mam wam go opisać. Draco, próbował ze mną porozmawiać, jednak odgrodziłam się barierą ochronną. Nie chciałam z nim rozmawiać, wiem, że to nie jego wina, jednak kiedy moi bliscy cierpieli on mnie uszczęśliwiał. Kiedy ginęli ja się śmiałam! Nie mogę sobie tego wybaczyć.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka, 

Spodziewał się ktoś tego?

Jak potoczą się dalsze losy Dracona i Hermiony?

Jakieś pomysły może? Zapraszam na pv.


PS Niedługo będę przeglądać stare rozdziały i poprawiać ich stylistykę oraz ortografię.

Pozdrawiam, Nata <3

Dramione/WRÓG CZY PRZYJACIEL...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz