38

1.2K 107 20
                                    

***Hermiona***

 -Powinna zdążyć.-dobiegł mnie zmartwiony głos Dracona.

-Nie rozumiesz? Nie zdążyła.-tym razem zabrzmiał kobiecy głos. To z pewnością była Narcyza Malfoy. Położyłam rękę na klamce od drzwi, za którymi bez wątpienia był Smok. Jednak nie zdążyłam ich uchylić bo drzwi wejściowe otworzyły się w błyskawicznym tempie, a zaraz po nich otworzyły się drzwi przede mną, a klamka na której położyłam dłoń wyślizgnęła się, by po chwili w przejściu stanęła Narcyza wraz z synem. Zdezorientowana cofnęłam się o krok do tyłu, przepuszczając kobietę.

-Widzę, że się rozgościłaś.- po całym ciele przeszły mnie ciarki, a jad który włożył w to zdanie Lucjusz Malfoy... zmusił mnie bym, obróciła się na pięcie, a wzrok skierowała na niego.

-Jaa...- w zasadzie to nie miałam pojęcia co mam powiedzieć.

-Ja jej kazałam iść się rozpakować, a sama postanowiłam przygotować kolację.- Narcyza wydawała się nad wyraz spokojna... 

-Znowu gotujesz Narcyzo.-usłyszałam zirytowany głos Malfoya.

-Owszem, co w tym złego?
-

To, że zniżasz się do jej poziomu...-tu zmierzył mnie mało przyjaznym wzrokiem-Zachowujesz się jak mugol, a nie potężna czarownica.- zapowiadają się ciekawe ferie.
-Panna Granger jest równie zdolną czarownicą co nasz syn Lucjuszu.
Zdziwiła mnie postawa Narcyzy. Spodziewałam się bardziej wrogiej postawy, a tu proszę taka niespodzianka. 
-Jak śmiesz... Porównujesz naszego syna, z nią?- ocho zaczyna się.
-Masz rację ojcze.- Draco odezwał się tak niespodziewanie, że nawet Narcyza spojrzała na niego zdziwiona.- Nie ma nawet co porównywać, Hermiona jest dużo lepsza niż ja, a pochodzenie jej w tym nie przeszkadza.- spojrzał w moją stronę.- A teraz pozwól, że pójdziemy do pokoju.- gdy to powiedział, podszedł do mnie szybkim krokiem i złączył nasze dłonie prowadząc mnie w stronę naszego pokoju.

***Narcyza***

-Co ona tu jeszcze robi?!-krzyknął zdenerwowany.
-Granger zostaje Lucjuszu, czy ci się to podoba czy nie.- usiadłam na fotelu gdy tylko weszliśmy do salonu.
-Nie zgodziłem się na tą wizytę Narcyzo, i ty dobrze o tym wiesz.- warknął, chodząc w kółko.
-Owszem zgodziłeś się, alkohol ci nie służy kochanie.
-Żarty sobie robisz?-zatrzymał się w pół kroku rzucając oczami gniewne błyski.
-Uspokój się wreszcie, to tylko na ferie.
-Bronisz tej szlamy?
-Nie Lucjuszu, bronię naszego syna. On kocha tę dziewczynę, nie widzisz tego?
-Kocha.- prychnął oburzony- oni nie wiedzą co znaczy to słowo, nie pozwolę na to, by mój syn spotykał się z kimś takim.
-Wiesz co Lucjuszu, ciesze się, że ty wiesz co to miłość.- powiedziałam wstając z fotela i idąc w kierunku drzwi prowadzących na hol.- Bo ja, na twoim miejscu miała bym z tym problem. Nie okazujesz jej nikomu, nawet własnemu synowi. Myślisz tylko o sobie Lucjusz, choć raz zrób coś dla kogoś.- gdy to powiedziałam wyszłam z salonu i podążyłam w stronę kuchni, nie zwracając uwagi na wołania Lucjusza. 

***Draco***

Gdy tylko dotarliśmy do pokoju Hermiona trochę się uspokoiła, jednak widziałem, że wciąż się denerwuje.
-Przepraszam za niego.
-Nic się nie stało, i tak zareagował...lepiej niż się tego po nim spodziewałam.-powiedziała uśmiechając się lekko, na co się zaśmiałem.
-Więc dlaczego wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć?
-To wina tego nowego pudru, jest strasznie jasny...-udała zamyślenie- albo nie, jednak nie. To twoja wina.
-Moja?- zdziwiłem się, nie powiem.
-Ty mnie tu ściągnąłeś.-powiedziała z oburzeniem.
-Ale ty się zgodziłaś.-przypomniałem.
-Okay, jednak moja wina. Ale nie miałam pojęcia, że twój ojciec chce mnie zabić bez pomocy różdżki.- prychnęła, siadając na łóżko. Po chwili sam do niej dołączyłem.
-Oj nie przesadzaj...
-Masz rację, to tylko zabójczy wzrok.
-Nadal przesadzasz.-zaśmiałem się.
-Zobaczymy kto przesadza, jak jutro padnę trupem przy śniadaniu.- rzuciła żartem.
Reszta dnia minęła w miarę spokojnie, ojciec musiał pilnie teleportować się do ministerstwa, a matka nie robiła wielkiego problemu z obecności Hermiony. Z pokoju wyszliśmy tylko na obiad, i krótkie oprowadzenie po domu, natomiast kolację zjedliśmy już u siebie. 

***Hermiona***

Przebudziłam się w środku nocy, przez drapanie w gardle. Przytrzymałam rękę Dracona żebym mogła wyjść spod kołdry, i wyślizgnęłam się po cichu do kuchni. Gdy dotarłam na miejsce, sięgnęłam po czystą szklankę i nalałam wody z kranu. Kiedy przyłożyłam szklankę do ust, poczułam czyiś wzrok na karku.
-Mogłaś zawołać skrzata...-ten głos... O niee, ja to mam jednak szczęście, brawo Hermiona!
-Ja, eee...wolałam się przejść.- odwróciłam się na pięcie w stronę rozmówcy, a całe moje życie przeleciało mi przed oczami. Przede mną stał nie kto inny jak Lucjusz Malfoy, z uniesioną różdżką na końcu której, widniała jasna poświata...

NO TO CO KOLEJNA REKLAMA, TERAZ NIE DAJĘ WAM OKREŚLONEJ ILOŚCI GWIAZDEK BO WIDZĘ, ZE TO NIE MA SENSU. JEDNAK OSTRZEGAM, ŻE MUSICIE UZBROIĆ SIĘ W CIERPLIWOŚĆ... NIESTETY DUŻOOOOO NAUKI, TEATR, WOLONTARIAT I GAZETKA KLASOWA NIE UŁATWIAJĄ MI PISANIA NOWYCH ROZDZIAŁÓW. WIĘC MAM NADZIEJĘ, ŻE MNIE ROZUMIECIE. Za to poproszę jak najwięcej komentarzy, naprawdę fajnie jest wiedzieć co myślicie na temat tego "opowiadania" lub czymkolwiek to jest ;) :*



Dramione/WRÓG CZY PRZYJACIEL...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz