27.

320 26 30
                                    

Oj gatunek ssaka zwany narratorem pospolitym znów postanawia na chwilę ukazać się ludzkim oczom.

Kiriskima o 5.46 zamknął oczy ale godzinę później ocknął się nasz biedny omega. Zmarznięty obolały fizycznie i psychicznie. Chłopak podniósł się z ciała przyjaciela które ogrzewało go przez tyle godzin.

|Tamaki|

- K...Kirishima? KIRISHIMA!

Dotknąłem lekko dwoma palcami szyi chłopaka, to nie możliwe, dalej ma puls.

Zacząłem go lekko klepać po twarzy jednak to na nic, spróbowałem nim potrząsnąć ale dalej się nie budził. Nagle poczułem że nie oddycha. Niewiele myśląc połączyłem nasze usta, po kilku wdechach alfa szeroko otworzyła oczy i próbowała się ruszyć. Zdjąłem z siebie zakrwawioną bluzę i położyłem ją na śniegu obok, potem położyłem na niej zaszokowanego Kirishimę.

Nie mogłem chodzić, próbowałem parę razy wstać ale okolice pasa zbyt mocno bolały. Po jakimś czasie podbiegła do nas jakaś kobieta i zadzwoniła po pomoc. Ratownicy i bohaterowie pojawili się dosyć szybko. Zabrali mnie i młodszą alfę do szpitala. Dopiero kiedy zaczęli stwierdzać moje obrażenia pokazali mi moje ciemno-fioletowe dłonie, zimne jak lód, twarde jak skała i brzydkie jak noc. Nie czułem ich, bałem się że mogę stracić ręce. A nawet jeśli będę je miał to już zawsze będą ciemno-fioletowe...

|Kirishima|

Leżałem na dwuosobowej sali a obok mnie leżał omega, wpatrywał się pustym wzrokiem w sufit ze łzami w kącikach powiek. Zabandażowane ręce trzymał na brzuchu. Leżał tak od kilku godzin... jego wewnętrzna omega jest załamana... a on całą swoją rozpacz wlewa do siebie samego. Nie odzywa się, nawet nic nie burknie. Rozumiałem to... właśnie wrócił z zabiegu... w końcu poronił.

Ostatnio widziałem go takiego wtedy... kiedy umierał z bólu... ten widok był tak cholernie przykry ale teraz kłuje mnie w serce coraz bardziej... i czuję się winny że nie uratowałem tego kto był w nim i jego samego... lekarze mówią że już na zawsze będzie miał bordowo-fioletowe dłonie od połowy przedramienia aż po koniuszki palców, na szczęście będzie mógł normalnie funkcjonować jako bohater i ruszać dłońmi normalnie.

Jestem ciekaw gdzie w takiej sytuacji jest Togata... dlaczego go nie było, miał go chronić kiedy nie ma go w agencji i co? Nie rozumiem... skoro się tak kochają to czemu Tamaki bał się powiedzieć o ciąży a Togata wyjechał gdzieś tak z dupy... ciekawe czy zdążył się dowiedzieć że miał być ojcem.

Usłyszałem huk drzwi prawie wyrwanych z zawiasów a potem zobaczyłem w nich Blondyna. Wyglądał na zamartwionego. Odwróciłem od niego wzrok, nie miałem ochoty na niego patrzeć.

Ten zamiast iść do Tamakiego podszedł do mnie, ze łzami w oczach ledwo co nie wybuchając płaczem nisko mi się pokłonił.

- Uratowałeś go... dziękuję. Tak strasznie dziękuję.
- ... nie powinieneś mi dziękować teraz, lepiej zajmij się swoim chłopakiem, w końcu to on tu najbardziej cierpi.

|Mirio|

Kirishima odwrócił się na drugi bok a ja skierowałem się do łóżka Tamakiego. Popatrzył na mnie na chwilę ale nie za długo bo po sekundzie znów zaczął wpatrywać się w sufit.

- T-tamaki... ja. - nie miałem pojęcia co powiedzieć. - ja... - łzy zaczęły ściekać po moich policzkach. Nie mogłem utrzymać się na nogach, uklęknąłem przy jego łóżku i zacząłem płakać opierając się o materac i błagając niebiosa żeby Tamaki mi wybaczył, to ja go nie upilnowałem... jestem nic nie wart... on zasługuje na kogoś lepszego niż ja.

Poczułem coś na swoich włosach, była to ręka chłopaka zawinięta grubo bandażami zaczęła głaskać mnie po głowie jednak gdy spojrzałem na jego twarz on cały czas miał martwy wzrok i patrzył w jeden punkt w suficie, zupełnie tak jakby... on nie żył.

Wstałem i usiadłem na krześle. Wyciągnąłem w jego stronę obie ręce i połorzyłem je na jego zimnych jak lód policzkach. Omega na mnie popatrzył, widziałem że rozdziera go ból i smutek ale w oczach nadal nie miał nawet cienia życia.

Po kilku dniach...

Tamaki właśnie został wypisany, wiem jakie leki mam mu podawać i czego nie wolno mu robić. Wróciliśmy razem do domu. Kiedy mój chłopaka leżał w szpitalu ja posprzątałem więc nie było żadnego bałaganu. Natychmiast po zamknięciu drzwi przytuliłem go mocno do siebie ale on nie oddał przytulasa, nie mam pojęcia co robić, jestem najgorszym alfą jakiego widział świat.

Następnego dnia wieczorem...

Siedziałem na kanapie blisko omegi. Nie mogłem mu pomóc, cały czas był osowiały.

Tamaki... wiem że mnie słyszysz i że jesteś gdzieś głęboko gdzie nie sięga żadna siła. Wiem że nawaliłem, przeze mnie to wszystko się tak potoczyło. Obiecywałem że cię obronię ale... nie zrobiłem tego... tak strasznie cię przepraszam.

...

Pytanie dnia: Jak często Zaspaliscie na e-lekcje?

|Mirio x Tamaki| Nic Nie WartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz