walentynki (niekanoniczne)

451 20 49
                                    

Jak objecałam tak też zrobiłam, życzę wszystkim wesołych walentynek i zapraszam na specjanlny rozdział z okazji tego święta. (No i tego że mam zbyt miękkie serce i ktoś sprawił że to napisałam)

|Mirio|

Kiedy zjedliśmy kolacje Tamaki poszedł się wykąpać. Kiedy siedziałem w tym czasie na kanapie usłyszałem krzyki Tamakiego.

- Miro! MIRIOOOO!
- Co!? - Odkrzyknąłem do chłopaka podchodząc pod drzwi łazienki. Kiedy się one otworzyły Tamaki wysunął przez szparę rękę.

- Podaj mi ręcznik z szafy? Bo zapomniałem. - zapytał cicho chłopak.

Posłusznie poszedłem do naszej sypialni i wróciłem do anigmatecznej ręki wystającej zza drzwi.

- Masz?

Nie odpowiedziałem tylko chwyciłem jego dłoń i wyciągnąłem omegę z łazienki i przytuliłem jego golutkie ciało do siebie.

- Mirio! Co ty wyrabiasz?
- Przytulam cię.
- eh po pierwsze jestem cały mokry i zaraz się wywalisz bo podłoga będzie mokra, a po drugie, JESTEM GOŁY!
- ... No i?

Wziąłem w obie dłonie policzki szatyna i pocałowałem go w nosek. Potem lekko przykucnąłem i objąłem chłopaka w pasie a potem zarzuciłem go sobie na plecy.

- Mirio! Jesteś głupi! Wszystko mokre będzie. Ty będziesz to wycierał. Nie nie nie w pościel a tylko spróbuj aaaahahaha.

Poszedłem z Tamakim do sypialni, zrzuciłem go na łóżko, usiadłem na nim okrakiem i zacząłem łaskotać go na bokach. Od zawsze miał tam straszliwe łaskotki. (To wcale nie tak że ja sama mam tam te łaskotki, wgl zauważyłam że trochę podopasowuje Tamakiego pod siebie, to jest dopiero zabawne)

Kiedy już mi się znudziło położyłem się na nim i schowałem nos w zagłębieniu szyi chłopaka. Ten nadal się podśmiechiwał.

- I tak ty to sprzątasz. - powiedział stanowczo chłopak po czym pocałował mnie w ucho.

Po jakimś czasie wzajemnych tulasków i pieszczot oboje zasnęliśmy.

Wcześnie rano obudziło mnie słońce. Jakimś cudem do sięgnąłem po telefon. Wiedziałem co dziś jest. Przygotowywałem to miesiąc a dziś nadszedł ten dzień.

|Tamaki|

Obudziłem się około godziny 11. Strasznie nie chciało mi się wstawać jednak moją uwagę przyciągnęła czerwona nitka przywiązana do kosmyka moich włosów, była do niej przyczepiona karteczka. Ostrożnie ją zdjąłem.

Idź za śladami, widzimy się o 16

Tylko tyle nic innego, żadnego podpisu ale doskonale wiem kto to zrobił. Tylko nie wiem czemu (Tamaki nie zajarzył że walentynki są) wstałem, ubrałem się i poszedłem do kuchni w której czekało na mnie śniadanie. Po zjedzeniu znalazłem ciągnącą się z pod Talerza czerwoną włóczkę która prowadziła do wyjścia.

- Co jest? - szepnąłem sam do siebie.

Włożyłem kurtkę, jeden but i... drugi?

W moim lewym bucie coś było, czerwony szal. Był milutki i ciepły ale najważniejsze jest że pachniał moim alfą.

Wyszedłem z bloku i włóczka się skończyła. Zamiast tego zobaczyłem czerwone supełki na gałęziach wierzb opadających na chodnik.

- O-okej?

Poszedłem za śladami.

No troszku mi ten spacer zajął bo przemaszerowałem 3 kilometry a najlepsze jest to że znalazłem się w parku w totalnym lesie. Przy dosyć sporym klonie, w jego koronie zauważyłem czerwony supełek.

|Mirio x Tamaki| Nic Nie WartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz