40.

285 21 9
                                    

|Mirio|

Kilka godzin później

- Gdzie jedziemy?
- No wiesz jest końcówka lata to jedziemy nad jezioro.
- Ale jest już późno.
- No właśnie i nikogo tam nie będzie.

Kiedy dojechaliśmy słońce już chyliło się ku zachodowi. Poszliśmy na molo, pamiętam jak jeździliśmy tu z moimi rodzicami i Tamakim. Zawsze ja skakałem z pomostu a ciemnowłosy siedział i się przyglądał. Kiedyś próbowałem go nauczyć ale zawsze się bał.

Na chwilę straciłem Tamakiego z oczu ale potem zauważyłem że stoi na krawędzi pomostu. Na chwilę się na mnie spojrzał a potem skoczył no główkę i znikną pod błękitną taflą.

- Tama! - nie zastanawiając się wskoczyłem za nim.

Otworzyłem oczy wszystko było zamazane ale po chwili poczułem pocałunek. Cały obraz stał się widoczny i zacząłem oddychać.

Zobaczyłem przed sobą moją omegę.

- Co jest... chwila ja mówię pod wodą?
- No cóż moje quirk się trochę rozszerzyło.
- Kiedy się tego nauczyłeś?
- Nie wiem... jakoś tak samo wyszło.

Chłopak zwrócił się w stronę dna i tam popłynął. Natychmiast ruszyłem za nim.

Na powierzchnie wypłynęliśmy dopiero po 2 godzinach. Z miejsca zobaczyliśmy piękny srebrny księżyc. Jego piękne światło padało na nas oświetlając nasze twarze.

Nigdy nie widziałem jeszcze Tamakiego w takim otoczeniu. Wyglądał na szczęśliwego.

Podpłynąłem do niego bliżej i chwyciłem jego dłoń. Ten się do mnie przytulił i zauważyłem że moja omega płacze.

- Hej... co się dzieje?
- Eh... emocje.

Wróciliśmy do domu, położyliśmy się i poszliśmy spać.

|Tamaki|

Obudziłem się w środku nocy, no a w zasadzie to o 5 rano, jak dla mnie to jest zbyt wcześnie ale mniejsza. Poszedłem do pokoju mojej mamy. Spała... cały czas jest niespokojna w nocy ale na szczęście nie trzeba już jej przypinać pasami. Bardzo źle zniosła... to wszystko.

Wyszedłem z jej pokoju i poszedłem do łazienki. Zapaliłem lampę nad lustrem i w nie spojrzałem. Miałem na sobie tylko dresowe spodnie. Roztrzepane lekko przydługie włosy spadały na moje oczy. Na bladej jak płótno skórze wyraźnie odbijały się głębokie worki.

Lekko się uśmiechnąłem i zacząłem na przemian ruszać uszami, ale potem straciłem ten pogodny wyraz i przestałem.
Przejechałem opuszkami po obojczyku. Kiedyś często miałem tam malinkę, zawsze to było to samo miejsce. To był taki zwyczaj Mirio... było to bardzo urocze, kocham go ale... jak on dalej może kochać mnie. Dopiero stuka mu 20 i już niedługo będziemy mieli na wychowanie dziecko... nadszarpnął przeze mnie relacje z rodzicami... to wszystko dla mnie. Ze mną cały czas coś się działo. Zawsze mnie pocieszał i był przy mnie a ja... eh on nigdy przy mnie nie okazywał smutku. Zawsze taki wesoły ale potrafił też się zdenerwować jednak... zawsze w mojej obronie... denerwował się tylko kiedy chodziło o mnie.

Też chciał bym być dla niego taką... opoką, kimś kto jest tak pocieszny i pogodny jak on.

Usłyszałem jakieś dźwięki z sypialni. Poszedłem w tamtą stronę. Zobaczyłem tam szarpiącego się alfę. Nie rozumiałem co się dzieje... co się dzieje z Mirio. Chłopak szarpał się po całym łóżku ale najbardziej szperał rękami po mojej połowie materaca.

- Co się dzieje? - szepnąłem sam do siebie.

...

Najleprzego z okazji Wielka nocy.

(To wcale nie tak że zapomniałam rozdziału wczesniej wstawić)

|Mirio x Tamaki| Nic Nie WartOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz