8.

117 7 3
                                    

Kolejny raz tego dnia moje przepuszczenia okazały się złe. Zdarzyłam się zakraść do biblioteki, przez nadal otwarte okno. Później usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Dlatego też poszłam do salonu, w którym znajdowali się już wszyscy członkowie tego stada. Ale nie obyło się również od sylwetek policjantów. A w szczególności od pani komendant, która była wyjątkowo wredna. Nie znosiłam jej, ale nie mogłam się jej do niczego przyczepić, ponieważ swoją pracę wykonywała bardzo dobrze. Czasami nawet za dobrze, gdyż często czepiała się moich ludzi, o coś, czego oni nie zrobili.

 -Gdzie pani była godzinę temu?-spytała się mnie, gdy tylko pojawiłam się w drzwiach.

 -Byłam w bibliotece, a uprzedzając Pani następne pytanie czytałam książkę, a już jaką to pani nie powinno obchodzić.

 -A czy mógł to ktoś potwierdzić?-spytała się innych-Ja przechodziłem przez bibliotekę i wiedziałem jak Rebeka siedzi na fotelu i czyta książkę-powiedział Jake. Chociaż prawie każdy z nas wiedział, że nie byłam w bibliotece przez cały czas. Jednak wilki muszą się nawzajem bronić i chronić, a to właśnie zrobił mój przyjaciel. Gdyby powiedział prawdę policjanci czepialiby się także nas, a tego żaden z nas nie chciał doświadczyć.

 -A czy znała pani Erika Rich?-spytała się mnie nadal pani komendant

 -Tak on jest moim siostrzeńcem-powiedziałam, chociaż jak wiadomo to nie byłą prawdą. Dla niej moje stado było jedną wielką rodziną. Jednak ja nie miałam tutaj żadnych krewnych. A wilki z innych watah nie przyznawały się, że są ze mną spokrewnieni.

  -Poprawka był-poprawiła mnie policjantka 

-Jak to?!-udałam zdziwienie.

 -Godzinę temu Erik Rich został zaatakowany przez jakieś zwierzę i zmarł na miejscu.-wytłumaczyła mi.  By nic nie podejrzewała zrobiłam taką minę jakbym za chwilę miałam się rozpłakać.Na tym skończyła mnie przesłuchiwać i zajęła się rozmową z kolejną osobą.

 ***

 W końcu komendant skończyła rozmawiać z każdym z nas. Zabrała swoich pomocników i pojechała razem z nimi prawdopodobnie na komendę. Ja w tym czasie zaczęłam dzwonić do przywódców innych watah, by już jutro się z nimi spotkać. Nie obchodziło mnie to, że mieli już zaplanowane jakieś sprawy. Po prostu powiedziałam im, że jak jutro się nie zjawią na terenach mojego stada to moi łowcy napadną na ich terytoria. Te słowa podziałały na każdego z mężczyzn, z którymi rozmawiałam. Momentalnie każdy powiedział, że zdoła wszystko poprzesuwać w planie tak, żeby jutro się zjawić u mnie w domu. Gdy już to załatwiłam powiedziałam, członką mojego stada by uszykowali pokoje dla gości, ponieważ zdawało mi się, że to spotkanie się bardzo przedłuży. Sama poszłam do mojego pokoju, by tam się przebrać w luźne dresy, a następnie wzięłam kluczyki od mojego samochodu i pojechałam nim do miasta na zakupy. 

431 słów 

Witajcie w Nowy rok moim postanowieniem co do She alpha będzie pisanie minimum 400 słów w każdym rozdziale. 

She alphaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz