Rozdział 36. Balowa gorączka

1.8K 145 225
                                    

Kathleen mogła przysiąc, że kiedy Cedrik walczył ze smokiem, emocje Amy stanowiły istną huśtawkę - raz cieszyła się, kiedy Cedrikowi się udawało, a w następnej chwili ściskała ramię swojej kuzynki kiedy coś szło nie po myśli Cedrika. Bez wątpienia chłopak miał w niej wspaniałe wsparcie.

Kiedy Puchon zakończył już swoje zmagania ze smokiem, Amy z całej siły uściskała Kathleen, po czym zeszła z trybun, by zobaczyć się ze swoim chłopakiem.

Brunetka roześmiała się lekko.

— Nie no, urocza z nich para — stwierdziła.

Caleb odpowiedział jej dopiero po chwili. Najpierw w ciszy zachwycał się smokiem, z którym walczył Cedrik.

— Tu masz rację. To urocze, że Amy tak go wspiera.

Kathleen przekrzywiła głowę.

— Chciałbyś być na jego miejscu, co?

— Żeby walczyć ze smokiem nie. Wolałbym się nim zająć — odrzekł, po czym dodał: — Ale masz rację, Amy i Cedrik to urocza para.

Zaraz potem przyszła też kolej na Fleur i Kruma, a także na Harry'ego. Wydawało wszyscy byli ciekawi, jak poradzi sobie najmłodszy z uczestników turnieju.

Zaskakujący był fakt, że Harry postanowił przywołać swoją miotłę za pomocą zaklęcia i w ten sposób dostać się do złotego jaja.

Kathleen uśmiechnęła się triumfująco.

— Może to zamknie Malfoyowi usta na dłużej.

— Znając Malfoya i tak znajdzie coś, do czego może się przyczepić — zauważył realistycznie Caleb. — Ale zawsze warto pomarzyć.

Jeszcze tego samego dnia Kathleen wraz z Calebem spotkali Harry'ego, któremu od razu przekazali gratulacje z powodu pierwszego miejsca, które zdobył wraz z Cedrikiem po pierwszym zadaniu.

— Pomysł z miotłą był genialny — przyznała Kathleen. — I myślę, że Malfoy wreszcie się zamknie.

— Dokładnie tak samo myślę — przytaknął Ron, po czym zrobił taką minę, jakby sam się sobie dziwił.

Kathleen uniosła brwi, ale zupełnie tego nie skomentowała.

— To prawda, godne podziwu — dodał Caleb. — Rogogon to jeden z groźniejszych smoków...

— Przekonałem się o tym — zaśmiał się Harry.

Hermiona postanowiła znów spróbować zaprosić ich do manifestu, który organizowała.

— A może jednak chcielibyście dołączyć do WESZ?

Kathleen zebrała się na to, by posłać jej najłagodniejsze spojrzenie, na jakie było ją stać. Gryfonka proponowała jej to już drugi raz i trochę ją to  zirytowało.

— Nie, dzięki — odmówiła najuprzejmiej, jak potrafiła. — Jakoś... Nie zamierzam odbierać skrzatom pracy, która je uszczęśliwia.

— Są wykorzystywane do pracy! — argumentowała Hermiona. — I nawet nie dostają za to żadnego wynagrodzenia!

— Ale trzeba też zauważyć, że im to odpowiada — zauważył rozsądnie Caleb.

— No właśnie, a w dodatku mogłabyś je urazić, namawiając do buntu — dodała Kathleen.

Bez wątpienia Harry i Ron podchodzili równie sceptycznie do działań swojej przyjaciółki, jednak cóż mieli zrobić? Kiedy Hermiona się na coś uparła, trudno było jej to wybić z głowy.

— Wszędzie zdarzają się wyjątki! — argumentowała dalej Gryfonka.

Tu Kathleen musiała przyznać jej rację, bo jej tata był doskonałym przykładem takiego wyjątku. Syriusz Black wyróżniał się od swojej rodziny tym, że nie szufladkował ludzi. Dla niego nie było czegoś takiego jak brudna krew, zdrajcy krwi czy mieszańcy - o wiele bardziej liczyło się dla niego to, jaki jest dany człowiek, a nie jakiego jest statusu krwi.

— I tu masz rację — przytaknęła Kathleen. — Wyjątki się zdarzają, ale nie zmusisz wszystkich do bycia wyjątkowym.

Hermiona wyglądała na niezadowoloną, a brunetka posłała jej przepraszające spojrzenie. Miała takie, a nie inne zdanie na temat skrzatów domowych i nikomu nie było nic do tego.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Od pierwszego zadania zdążyło minąć kilka dni. Któregoś dnia po zielarstwie profesor Sprout poprosiła Puchonów, aby ci zostali w cieplarni. Zaskoczeni Gryfoni pozbierali swoje rzeczy i wyszli, natomiast wychowankowie profesor Sprout posłusznie pozostali na swoich miejscach.

— W tym roku z powodu Turnieju Trójmagicznego w naszej szkole odbędzie się Bal Bożonarodzeniowy — zaczęła nauczycielka, co wprawiło uczniów w zachwyt. — To wspaniała okazja do poznania naszych zagranicznych przyjaciół. W balu mogą uczestniczyć uczniowie od czwartego roku, jednak nic nie stoi na przeszkodzie zaproszenia młodszego ucznia lub uczennicy. — Po tych słowach profesor Sprout uśmiechnęła się ciepło do swoich wychowanków. — Proszę o zastanowienie się, kto zamierza zostać w Hogwarcie na święta, by uczestniczyć w balu.

Kiedy mogli już opuścić cieplarnię, Kathleen zauważyła, że wszyscy są naprawdę podekscytowani wizją balu. Ona sama w sumie nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Z reguły raczej nie pchała się w tłumy, jednak Amy już jej zapowiedziała, że będą się razem bawić na balu, więc nie narzekała.

Wcześniej nawet pisała swojej mamie o tym, że jeśli ten bal odbędzie się w święta, nie będą mogły spędzić ich razem. Elise jednak uspokoiła swoją córkę, zapewniając ją, że nie spędzi świąt sama. Kathleen miała nadzieję, że jej rodzice znajdą sposób, by spotkać się w święta.

— I jak, Kath? Wiesz już, z kim poszłabyś na bal? — zapytał ją Caleb, kiedy z cieplarni szli do sali, w której mieli transmutację.

Brunetka wzruszyła ramionami.

— Nie mam pojęcia. Nawet nie wiem, kogo mogłabym o to zapytać...

— Ktoś cię na pewno zaprosi — zapewnił ją Caleb. — A jeśli nie, to może ty jego.

— Żeby to było takie proste — zaśmiała się Kathleen. — Tylko pamiętaj, że jak ciebie ktoś zaprosi, to nie patrz na to, że ja jeszcze nie mam z kim iść. Nie mogę przecież wiecznie odciągać cię od ludzi.

Caleb uśmiechnął się do swojej przyjaciółki.

— Jasne, Kath.

▪︎ ▪︎ ▪︎

W ciągu najbliższych kilku dni cały zamek opanowała balowa gorączka. Każdy chciał jak najszybciej znaleźć sobie parę na bal. Fred i George również się nad tym zastanawiali, odbywając swoje tortury, bliżej znane jako lekcja eliksirów z profesorem Snapem.

— Wiesz już, kogo zaprosisz, Freddie? — zainteresował się George. — Bo wiesz, ja na twoim miejscu bym się pospieszył, zanim jakiś Francuz sprzątnie ci Marcellę sprzed...

— Zrobiłeś się ostatnio natrętny jak komar — stwierdził Fred, przerywając bratu. — A kogo ty zamierzasz zaprosić, co?

Tego George sam nie wiedział. Podejrzewał, że pewnie zaprosi Alicję Spinnet albo inną z dziewcząt, z którymi się przyjaźnił. Nie zamierzał przecież iść z kimś, z kim nie miał absolutnie żadnych tematów do rozmów, a z Alicją przecież łączył go quidditch.

— Jeszcze się nad tym zastanowię — odrzekł tajemniczo George. — Chociaż możliwe, że spytam Alicję, czy chce ze mną iść...

— W takim razie się pospiesz, Georgie, bo jak jakiś Francuz się do niej uśmiechnie, to sprzątnie ci ją sprzed nosa — powiedział Fred, odpłacając się bratu pięknym za nadobne.

— Papugujesz mnie, braciszku — zauważył George, na co Fred wyszczerzył zęby. — A tak swoją drogą, może w najbliższym czasie pokażemy Kathleen i Calebowi nad czym pracujemy? Wiesz, my wiemy coś o niej, to teraz pora na nas...

— Dobrze główkujesz, Georgie. — Fred ze śmiechem szturchnął bliźniaka w żebra. — No jasne, że im to pokażemy.

Bliźniacy uśmiechnęli się do siebie, ale szybko musieli wrócić do pracy, kiedy profesor Snape nakazał im zakończenie rozmów i zajęcie się czymś pożytecznym.

Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz