Rozdział 5. Nieziemski śpiew

4.9K 323 321
                                    

— Widział ktoś mojego Artemisa? — zapytała Kathleen w sobotę po południu, zszedłszy z dormitorium do pokoju wspólnego Hufflepuffu. Zebrani tam Puchoni pokręcili przecząco głowami i pocieszyli dziewczynę, że kot prędzej czy później się znajdzie, a i oni dadzą jej znać, gdyby go zauważyli. Zapewnienia znajomych nieco ją pocieszyły, bo akurat podopieczni profesor Sprout nie obrzucali jej pogardliwymi i fałszywymi spojrzeniami.

Brunetka wyszła z pokoju wspólnego i ruszyła korytarzem, by rozejrzeć się za swoim pupilem, na wypadek, gdyby ten jakimś sposobem wydostał się z dormitorium.

Podziemia Hogwartu były akurat nieco puste, gdyż większość uczniów spędzała czas na błoniach ze znajomymi lub w pokojach wspólnych. Z tego względu Kathleen postanowiła zasięgnąć do sprawdzonego sposobu na znalezienie Artemisa. Upewniwszy się, że na pewno nikt jej nie usłyszy, zaczęła śpiewać:

I take your hand, I need my brother,
I take your hand, I need my sister,
I take your hand, we need each other,
Don't leave to walk the road alone...
Don't leave to walk the road alone...

Początkowo śpiewała cicho, jednak z każdym kolejnym słowem ulubionej piosenki jej głos stawał się coraz pewniejszy. Piosenka ta miała dla niej spore znaczenie - oprócz tego, że śpiewała ją razem z babcią, która niedawno odeszła z tego świata, jednak zdążyła zarazić czworo swoich wnucząt pasją do muzyki, Kathleen podobała się tematyka braci i sióstr w tej piosence. Nie miała rodzeństwa, przez co pomimo że nie była na tym świecie sama, bo w końcu miała rodziców, których bardzo kochała (nawet jeśli jej tata przez dwanaście lat nie był obecny w jej życiu, to ona nie widziała powodu, dla którego miałaby go za to nienawidzić), to od najmłodszych lat brakowało jej brata lub siostry, kogoś, z kim nie czułaby się tak samotna, w kim miała wsparcie. Właśnie dlatego Caleba i Carinę traktowała jak własne rodzeństwo.

Jej sposób na odnalezienie kota również i tym razem był użyteczny - z otwartej sali do eliksirów wyszedł Artemis i szybkim krokiem przydreptał do właścicielki.

— Chodź tu, Artemis — powiedziała do kota, po czym wzięła go na ręce i poniosła z powrotem do pokoju wspólnego.

Nie miała pojęcia, że ktoś jeszcze usłyszał jej śpiew.

Akurat w chwili, gdy brunetka śpiewała już nieco pewniej, z hogwardzkiej kuchni wyszli Fred i George, zajadając kociołkowe pieguski. George od razu usłyszał głos Kathleen.

— Ej, Freddie, słyszysz to?

Fred wsłuchał się w melodię.

— Słyszę, Georgie. Ktoś ma niezły talent.

Bliźniacy nie mieli okazji dłuższego słuchania, bo chwilę później głos ucichł.

— Ciebie też ciekawi, kto tak śpiewa? — zapytał Fred, na co jego bliźniak kiwnął głową.

— I to bardzo, Freddie.

Kiedy bliźniacy znaleźli się w miejscu, w którym Kathleen szukała Artemisa, jej już tam nie było. Gryfoni jednak byli pewni, że prędzej czy później jeszcze usłyszą ten śpiew, i akurat w tej kwestii mieli rację.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Po incydencie z hipogryfem Hagrid uznał, że musi być nieco ostrożniejszy, toteż na jego lekcjach zajmowali się tylko gumochłonami, co nikomu nie przypadło do gustu.

— Przeklęty Malfoy — powiedziała Kathleen, agresywnie rwąc sałatę dla gumochłonów na kawałki. — Przykro mi to mówić, ale gdyby ten bęcwał umiał słuchać rad bardziej doświadczonych od niego, to lekcje z Hagridem byłyby ciekawsze.

Caleb westchnął ciężko, przerywając karmienie gumochłonów.

— Muszę się z tobą zgodzić, choć wiesz, jak bardzo tego nie lubię — odpowiedział, żartując. Kathleen spojrzała na niego spod zmrużonych powiek.

— To było wredne — stwierdziła. — Jakim cudem jeszcze przyjaźnię się z tak wredną osobą, jak ty?

Blondyn roześmiał się.

— Cóż, zawsze powtarzasz, że jestem dla ciebie jak brat, więc to chyba mówi samo za siebie.

I z tym Kathleen nie mogła się nie zgodzić.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Fred i George długo głowili się, do kogo należał ten nieziemski głos, który usłyszeli przy okazji powrotu z kuchni. Choć próbowali jak najbardziej wsłuchiwać w głosy różnych osób, to nikt nie pasował im do tego głosu, który usłyszeli. Nawet zastanawiali się, czy to nie któryś z nauczycieli postanowił podszlifować swoje umiejętności śpiewu, jednak odrzucili tę teorię. Byli pewni, że prędzej czy później dotrą do rozwiązania tej zagadki.

Któregoś wieczoru Kathleen siedziała przy stoliku w żółtym pokoju wspólnym Puchonów, zajęta czytaniem listu od mamy.

Droga Katie,

Mam nadzieję, że Twoi rówieśnicy Ci nie dokuczają przez niesprawiedliwość na tym świecie.

Po przeczytaniu tego zdania Kathleen roześmiała się. Nie, mamo, nie dokuczają, tylko patrzą na mnie tak, jakbym miała im przekazać ich adres jakiemuś mordercy, z którym ich zdaniem współpracuję. Pokręciła głową, rozbawiona własnymi myślami i wróciła do czytania.

Sprawy z Hardodziobem coraz bardziej się komplikują, bo Lucjusz Malfoy domaga się "sprawiedliwości", ale przecież gdyby jego synalek posłuchał Hagrida, to Dziobek by go nie zaatakował. Tym bardziej nie sądzę, by zrobił mu coś większego oprócz lekkiego draśnięcia, ale Malfoy oczywiście wymyśla jak największe kontuzje, byleby tylko zaszkodzić Dziobkowi.

Ale choćbym miała o to przypłacić życiem, to nie pozwolę, by Hardodziob stracił choćby piórko przez tę bestię bez serca, znaną też jako Lucjusz Malfoy.

Dziewczyna uśmiechnęła się. Widać było, że jej mama jest magizoologiem z powołania, gdyż dla zwierząt potrafiła zrobić wszystko. To samo tyczyło się rodziny.

Muszę Ci powiedzieć w tajemnicy, Katie, że ostatnio wydawało mi się, że widziałam czarnego psa. Dokładnie takiego, w jakiego zmienia się Syriusz jako animag.

Twarz brunetki ponownie rozjaśnił uśmiech. Zarówno jej mama, jak i tata byli animagami. Elise zamieniała się w skowronka, natomiast Syriusz w czarnego psa, jak już Elise zdążyła to zaznaczyć w liście. Przy pracy magizoologa przydawało się bycie animagiem, gdyż wtedy Elise mogła obserwować zwierzęta z ich punktu widzenia.

Mam nadzieję, że to dobry znak, choć Delilah straszy mnie, że zobaczyłam ponuraka i niedługo umrę... Takie są uroki naszej Delikah, choć ona nienawidzi przepowiadać nikomu śmierci.

Tak czy inaczej, życzę Ci miłego tygodnia i dołączam do listu zdjęcie naszych przeuroczych niuchaczy oraz inne, które mam nadzieję nieco umili Ci rok szkolny. No, i oczekiwanie na tatę również.

Ściskam Cię mocno,
Mama.

Kathleen szybko zajrzała do koperty i wyjęła ze środka dwie fotografie. Pierwsza przedstawiała dwa niuchacze, tak jak wspominała Elise. Zwierzaki na zdjęciu ruszały się, bawiąc się błyszczącymi monetami.

Na drugiej fotografii nie było już magicznych stworzeń. Było to zdjęcie, które Elise trzymała w rodzinnym albumie - byli na nim Elise i Syriusz, kucając obok rocznej Kathleen i przytulając swoje policzki do jej. Kręcące się czarne włosy dziewczynki sięgały do końca jej twarzy, a policzki całej trójki były nieco zaróżowione od chłodu panującego na zewnątrz, gdyż zdjęcie to zostało zrobione kilka dni po urodzinach Kathleen, czyli w grudniu, kiedy wszędzie leżało jeszcze pełno śniegu.

Brunetka uśmiechnęła się do zdjęcia. Już wiedziała, że nie będzie się z nim tak łatwo rozstawała.

☆☆☆

Piosenka, którą śpiewała Kathleen, to Take my hand Kelly Family.

Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz