— Cześć, Kathleen — powiedział do Kathleen Cedrik Diggory, siadając naprzeciwko niej przed ucztą powitalną. — Jak ci minęły wakacje?
— Cześć, Cedrik — odparła, obdarzając go łagodnym spojrzeniem. — W porządku, miło, że pytasz. Życzę powodzenia w meczach.
— Dzięki — podziękował i uśmiechnął się. — Może ty chciałabyś dołączyć do drużyny?
Kathleen pokręciła głową.
— Jakbym ci już nie mówiła, że nie lubię sportów drużynowych, Cedrik.
Chłopak roześmiał się, rozkładając ręce w niewinnym geście.
Kathleen nie przepadała za drużynową grą w Quidditcha - umiała jedynie latać na miotle, a sama gra jej nie ciekawiła. Dużo bardziej wolała poświęcić wolny czas na doskonalenie umiejętności śpiewania.
Po jakimś czasie Dumbledore wygłosił swoją przemowę, wspominając o dementorach pełniących wartę przy szkole. Kathleen w skupieniu słuchała dyrektora, ale po tych słowach czuła na sobie spojrzenia większej części uczniów.
Szybko jednak wrócili do słuchania wywodu dyrektora, bo ten wspomniał o nowym nauczucielu obrony przed czarną magią, czyli o Remusie Lupinie. Najgłośniej prawdopodobnie oklaskiwali go Caleb i Kathleen, a także spora część Gryfonów.
Nauczycielem opieki nad magicznymi stworzeniami został Hagrid. Amy Fowler, która była jedną z siostrzenic Elise, odkąd zaczęła naukę tego przedmiotu uważała, że ze względu na swoją wiedzę to właśnie ona powinna objąć to stanowisko, lecz Elise przeważnie odmawiała, mówiąc, że jej wiedza opiera się jedynie na pasji oraz nie wyobrażała sobie siebie jako nauczycielki. W rzeczywistości po prostu nie chciała wracać do Hogwartu, bo szkoła ta przypominała jej szczęśliwe chwile spędzone z Syriuszem podczas nauki.
Zaraz po uczcie prefekci mieli za zadanie odprowadzić pierwszorocznych do dormitoriów. Kathleen i Caleb poszli na końcu, bo żadnemu nie spieszyło się do zatłoczonego pokoju wspólnego.
Spokojnym krokiem przemierzali korytarze Hogwartu, prowadzące do piwnicy.
— Panna Black! I pan Lupin! Jakże miło was znów widzieć! — usłyszeli nad sobą głos ducha Gryffindoru.
— Ciebie również, sir Nicolasie — odparła Kathleen i uśmiechnęła się delikatnie. Przynajmniej duchy nie patrzyły na nią jak na przybysza z kosmosu. Prawie Bezgłowy Nick najczęściej wdawał się w pogawędki z nią.
— Oby ten rok minął wam jak najlepiej, moi drodzy — powiedział, po czym odleciał w swoją stronę.
Ja też bym tego chciała, pomyślała i razem z Calebem poszła do pokoju wspólnego Hufflepuffu.
▪︎ ▪︎ ▪︎
Następny dzień zapowiadał się niezbyt ciekawie, patrząc na padający deszcz. W związku z tym mało kto miał chęci do nauki, ale niestety materiał do nauki sam się nie przerobi.
Drugą lekcją Kathleen i Caleba było wróżbiarstwo. Brunetka nie miała bladego pojęcia, w jaki sposób odczytywać wszelkie znaki, w przeciwieństwie do Caleba, który wiedział coś niecoś o wróżeniu, gdyż było to pasją jego mamy. Gdyby nie to, że chłopak zdecydował się spróbować swoich sił we wróżeniu, dziewczyna nie wybrałaby tego przedmiotu.
— Niby skąd mam wiedzieć, co ma oznaczać... To coś? — zapytała poirytowana Kathleen, pokazując przyjacielowi filiżankę, w której fusy układały się w kształt podobny do wyciągniętej ręki.
Caleb wziął jej filiżankę i zerknął do środka.
— Hm... Według podręcznika wyciągnięta dłoń oznacza przyjaźń...
— Mam ciebie, czyli wszystko się zgadza — powiedziała z zadowoleniem Kathleen i zatrzasnęła podręcznik do wróżbiarstwa. — Rany, nie sądziłam, że to wróżbiarstwo tak się sprawdza w prawdziwym życiu...
Caleb już miał jej wyjaśniać, że nie do końca o to mu chodziło, ale zrezygnował z tego pomysłu, bo przyjaciółka i tak wiedziałaby swoje.
— No to zerknijmy, co tam słychać w twojej filiżance — powiedziała brunetka i wzięła od niego naczynie — To mi wygląda na... Sama nie wiem... Wydaje mi się, że to słońce, a to z kolei znaczy, że będziesz szczęśliwy... Cóż, po tym, jak byłeś spetryfikowany, to należy ci się szczęście.
— Nie przypominajmy sobie o tym, Kath — poprosił Caleb, na co Puchonka bez słowa pokiwała głową.
Na ich drugim roku w Hogwarcie grasował bazyliszek. Caleb miał to nieszczęście, że został przez niego zaatakowany. Bazyliszek miał pozbyć się mugolaków z Hogwartu, a chociaż matka chłopaka pochodziła z czystokrwistej rodziny, a ojciec był półkrwi, to i tak został zaatakowany. Jakim sposobem? Takim, że Delilah i Remus nie byli jego biologicznymi rodzicami. Biologicznymi rodzicami Caleba i Cariny było dwoje mugoli, z czego ojciec zostawił ich matkę z dwójką dzieci, a ta nie mogąc znieść rozstania, oddała je do adopcji. Remusowi i Delilah jednak nie robiło różnicy, czy ich dzieci pochodziły z rodziny czarodziejów, czy mugoli, bo i tak bardzo je kochali.
Po zakończeniu lekcji Kathleen z radością opuściła salę, bo wróżbiarstwo nie przypadło jej do gustu.
— Chyba ja i droga profesor Trelawney się nie polubimy — powiedziała do Caleba, kiedy szli w kierunku sali obrony przed czarną magią. — Nie mam bladego pojęcia, jak wróżyć z fusów, a podobno jest też wróżenie z gwiazd!
Blondyn roześmiał się.
— I przeze mnie będziesz się męczyła z wróżbiarstwem przez najbliższe lata — zauważył, ale Kathleen lekceważąco machnęła na to ręką.
Zmierzając do odpowiedniej sali, natknęli się na Draco Malfoya, z którym nie mieli zbyt przyjacielskich relacji.
— O, Black, a ty wciąż tutaj? — zapytał drwiącym tonem. — Myślałem, że wczoraj dementorzy już cię sprzątnęli, w końcu szukają Blacka, więc dla nich to żadna różnica, czy zabiorą ciebie, czy twojego ojca...
Crabbe i Goyle parsknęli śmiechem, na co Kathleen wywróciła oczami.
— No jasne, Draco Malfoy jak zwykle sypnie głupotą, a ci dwaj z tego rżą, nawet nie wiedząc, o czym mówi... Wasz poziom inteligencji jest wprost porażający.
Stojący nieopodal bliźniacy Weasley wraz z Lee zachichotali, słysząc wymianę zdań pomiędzy trzecioklasistami.
— W końcu ktoś umie pokazać Malfoyowi, że nie jest najważniejszy w Hogwarcie — zaśmiał się George.
Ślizgon jednak nie pokazywał zbicia z tropu. Spojrzał na Caleba i uśmiechnął się kpiąco, jakby już wiedział, w jaki sposób go upokorzyć.
— Lupin, a ty co tu robisz? Wczoraj tak biegłeś do Black, że myślałem, że się zabiłeś po drodze.
W takich sytuacjach Caleb wolał po prostu to zignorować, ale Kathleen miała inne zasady. Nie miała zamiaru pozwolić Draco traktować tak jej przyjaciela, więc stanęła przed nim i powiedziała:
— Może z szacunkiem do starszych, co, Malfoy?
Potem odwróciła się na pięcie i razem z Calebem ruszyła w przeciwnym kierunku, zostawiając za sobą Malfoya i zaśmiewających się z tej sytuacji Freda, George'a i Lee.
— Czasem masz szalone pomysły, Kath — zauważył Caleb ze śmiechem, na co Kathleen wzruszyła ramionami.
— Skoro już jestem od niego starsza o te prawie sześć miesięcy, to co mi będzie cwaniak podskakiwał, nie?
CZYTASZ
Pozory mylą • George Weasley
FanfictionPracowitość, życzliwość, koleżeńskość, pokojowe nastawienie, cierpliwość, pomocność - oto cechy charakteryzujące typowego Puchona. Cierpliwość, wygadanie, nieufność, wierność, pracowitość i zamykanie się w wąskim gronie przyjaciół - te cechy charakt...