Zbliżała się Noc Duchów, a razem z nią również wyjście do Hogsmeade. Dla trzecioklasistów miał to być ich pierwszy wypad do magicznego miasteczka. Warunkiem wyjścia było dostarczenie opiekunowi swojego domu zgody od rodziców i zarówno Kathleen, jak i Caleb przyjechali do szkoły z podpisanymi zgodami, więc nie musieli się niczego obawiać.
— W porządku, panno Black — powiedziała profesor Sprout, zaraz po tym, jak zauważyła niezbyt staranne pismo Elise. Pisane przez nią litery niegdyś były znacznie staranniejsze, ale przez swoją pracę mama Kathleen musiała robić swoje notatki na szybko, co było zrozumiałe przy zwierzętach, więc nie było tu mowy o bawieniu się w ładne pisanie. Pisane na szybko, pozbawione zawijasów litery układały się w słowa Elise Black, z czego pomiędzy literami "a" i "c" była o wiele dłuższa przerwa, niż normalnie, bo akurat wtedy Elise zauważyła niuchacza, plądrującego jej monety, więc przez chwilę nie widziała, co pisze. Musiała go złapać, by zwierzak nie rozniósł wszystkiego po całym domu, toteż litery "ck" były napisane dosyć niechlujnie i nieco krzywo.
Kathleen uśmiechnęła się do nauczycielki, po czym stanęła z boku, by poczekać na Caleba, którego kartkę kontrolowała profesor Sprout.
— Tutaj też wszystko gra, panie Lupin — uznała profesorka, a Caleb kiwnął głową i ruszył za Kathleen w kierunku wyjścia z cieplarni. Zielarstwo było ich ostatnią lekcją tego dnia, więc mogli zająć się odrabianiem lekcji lub odłożyć to na wieczór i odpocząć po dniu nauki. Oni mieli jednak ciekawsze plany niż odrabianie lekcji, bo akurat tego popołudnia mieli odwiedzić profesora Lupina, który dosyć często zapraszał ich do siebie. Nawet kiedy mieli jakiekolwiek wątpliwości dotyczące innego przedmiotu niż obrona przed czarną magią, to Remus pomagał im w miarę swoich umiejętności.
Po dotarciu przed gabinet ojca Caleba zapukali do drzwi i weszli do środka.
— Cześć, tato — powiedział od razu Caleb.
— Dzień dobry — dodała Kathleen, uśmiechając się.
— Dobrze, że już jesteście — mężczyzna kiwnął głową. — Napijecie się herbaty?
Słysząc słowa przytaknięcia, stuknął różdżką w czajnik, który po chwili zagwizdał, sygnalizując, że woda została już zagotowana. Nie minęła dłuższa chwila, a już cała trójka siedziała z kubkami parującej herbaty.
— Nie zawsze będzie ktoś, kto będzie mógł was ochronić przed dementorami — zauważył profesor Lupin. — Nawet bezcielesny patronus byłby w stanie zapewnić wam jakąś ochronę. Co prawda niepełną, ale jednak.
Dwójka Puchonów nie musiała dopytywać, czym jest patronus. Calebowi obiło się to o uszy w domu, a Kathleen często słyszała o patronusach od swojego niezwykle ambitnego kuzyna, Kyle'a, którego interesowały wszelkie rodzaje zaklęć, nawet jeśli nie były przystosowane do jego wieku. Co prawda nigdy nie próbował wyczarować patronusa, ale co mu szkodziło mieć jakieś pojęcie o nich?
— Uważa pan, że damy radę go wyczarować? — zdziwiła się Kathleen. — To trudne zaklęcie...
— Trudne, ale bardzo skuteczne — zauważył Caleb. Remus pokiwał głową.
— Cóż, nie zaszkodzi spróbować.
W końcu stwierdzili, że nie mają nic do stracenia i zdecydowali, że co jakiś czas będą przychodzić do profesora Lupina w celu nauki tego zaklęcia.
▪︎ ▪︎ ▪︎
Tego samego dnia Amy Fowler, będąca kuzynką Kathleen, przyniosła dziewczynie Artemisa, którego znalazła przy wejściu do Wieży Gryffindoru.
CZYTASZ
Pozory mylą • George Weasley
FanfictionPracowitość, życzliwość, koleżeńskość, pokojowe nastawienie, cierpliwość, pomocność - oto cechy charakteryzujące typowego Puchona. Cierpliwość, wygadanie, nieufność, wierność, pracowitość i zamykanie się w wąskim gronie przyjaciół - te cechy charakt...