Rozdział 10. Świąteczna moc wspomnień

4.2K 286 147
                                    

Boże Narodzenie zbliżało się wielkimi krokami. Elise i Kathleen jak co roku spędzały je razem. Wszystkie czynności związane ze świąteczną rutyną były nieco utrudnione przez magiczne zwierzęta, buszujące po domu Blacków. Niuchacze ciągle roznosiły świecące bombki po całym domu, przez co strojenie choinki zajęło im dosyć sporo czasu. Mimo to cieszyły się każdą chwilą spędzoną razem.

— Jak ci idzie nauka, Katie? — zapytała mama, wieszając czerwoną bombkę na choince.

— Najważniejsze, że tata wyrwał się z Azkabanu, mamo — odpowiedziała Kathleen, unikając tematu ocen. Choć nie były aż takie złe, to nie były również najlepsze, jak na przykład ten Nędzny z astronomii. — I że wszyscy są zdrowi.

Elise przewróciła oczami.

— Tak, standardowa odpowiedź. Samantha mówi, że Amy tak samo omija temat ocen. Przypadek, nie sądzisz?

— Och, tak, mamo, to definitywnie przypadek — brunetka pokiwała głową, na co jej mama roześmiała się i nieco zmierzwiła jej włosy dłonią.

— Oj, nie wiem, co ja bym bez ciebie zrobiła, urwisie — powiedziała czule. Kathleen uśmiechnęła się.

— Pewnie miałabyś jeszcze więcej zwierzaków.

— A ja myślę, że bym zwariowała.

— Cóż, zdania są podzielone — odrzekła Puchonka, a magizoolożka zaśmiała się, po czym ruszyła do kuchni, by po chwili wrócić z talerzem pierników, przypominających kształtem magiczne stworzenia. Nie było sensu wieszać ciastek na choince, ponieważ prędzej czy później zniknęłyby przez zwierzęta, czego Elise chciała uniknąć, bo nie powinny jeść słodyczy. Ewentualnie przyczyniłaby się do tego Kathleen i jej kuzynki, które wraz z rodzicami miały wpaść do Blacków na święta. Wobec tego zaraz po zakończeniu ozdabiania drzewka matka i córka rozsiadły się na kanapie obok choinki z zamiarem opróżnienia talerza pierników.

— Ostatnio ciągle mam wrażenie, że obserwuje mnie czarny pies — powiedziała Elise, obejmując córkę ramieniem. — Delilah wciąż ze mnie żartuje, że to ponurak, ale ja i tak uważam, że to Syriusz.

Kathleen uśmiechnęła się szeroko. Od zawsze uważała, że jej rodziców bez wątpienia łączyła bardzo mocna miłość - Elise ani przez chwilę nie przestawała wątpić w niewinność męża i właśnie to przekazała córce. Ponadto nie widziała go od ponad dwunastu lat i przez ten czas nie przestawała go kochać. Nawet bukiet ślubny, który dostała od Syriusza, nie zwiędł - herbaciane róże, z których się składał, od prawie czternastu lat bardzo dobrze się trzymały, nie odpadł z nich żaden płatek. Czasem Elise zastanawiała się, czy Syriusz nie mówił prawdy, kiedy oznajmił, że róże te nie będą więdły tak długo, jak będzie ją kochał.

— Opowiesz mi jeszcze raz o tym, jak się zaręczyliście? — zapytała Kathleen z uśmiechem. Mogła słuchać tej historii w nieskończoność.

— Katie, opowiadam ci to co roku — zauważyła jej mama. — Jeszcze ci się to nie znudziło?

— Nigdy mi się to nie znudzi - brunetka potrząsnęła głową. — Opowiadaj, mamo.

Elise uśmiechnęła się na wspomnienie tamtego dnia. Bez wątpienia był dla niej bardzo szczęśliwy.

— Cóż, jak już ci opowiadałam, było to podczas podróży, w której Syriusz koniecznie chciał mi towarzyszyć. Nie chciał puścić mnie samej ze względu na Śmierciożerców, którzy akurat wtedy wszędzie grasowali. Przed tym, jak się zaręczyliśmy, weszliśmy w posiadanie Hardodzioba, którego... No cóż, nie potrafiłam zostawić go bez opieki, bo jakaś kobieta nie potrafiła się nim zająć. Kiedy obserwowaliśmy demimozy, Syriusz już miał zamiar mi się oświadczyć, ale nie mógł znaleźć pierścionka. I potem...

— Pierścionek zaczął lewitować za tatą, a po chwili pojawił się demimoz, który podał tacie pudełko z pierścionkiem — dokończyła brunetka. Znała tę historię na pamięć, a mimo to nadal czerpała przyjemność ze słuchania o tym.

Magizoolożka roześmiała się i zaczęła zakładać córce niesforne kosmyki włosów za ucho, nawet jeśli był to zaledwie jeden włos.

— A jakiś rok później urodziłaś się ty. Syriusz totalnie stracił dla ciebie głowę, chciał zrobić wszystko, byś nie musiała dorastać w świecie wojny i nienawiści — to mówiąc, westchnęła ciężko. Kathleen nie bez powodu uważała, że jej mama ma cierpliwość jak nikt inny, i to nie dlatego, że samotnie wychowuje nastolatkę o trudnym charakterze, jak to określała brunetka. O wiele trudniejsze było życie w świadomości, że gdzieś daleko przebywa ukochana osoba, jedyna na świecie, osadzona w więzieniu za niewinność i skazana na towarzystwo dementorów. Elise miała bardzo silną psychikę, skoro jeszcze się nie załamała, a wręcz przeciwnie - wierzyła, że w końcu będzie jej dane ponownie spotkać ukochanego.

Dziewczyna wtuliła się w matkę, która od razu ją objęła.

— Nie musisz kończyć, mamo.

— Nawet nie wiesz, jak bardzo rozrywało mi się serce, kiedy patrzyłam, jak co roku wyrzucałaś przez okno laurki dla Syriusza. Miałaś taką nadzieję, że do niego dotrą...

Kobieta zamilkła, bo powoli łamał jej się głos. Obydwie siedziały przytulone do siebie. Puchonka miała lekkie wyrzuty sumienia, bo nie chciała doprowadzić mamy do aż takiego załamania. Elise uśmiechnęła się delikatnie i otarła łzy, które zebrały się w jej kącikach oczu.

— Chyba powinnam zająć się zwierzętami. Chciałabyś mi pomóc?

Kathleen odwzajemniła uśmiech i kiwnęła głową, po czym obydwie wstały z kanapy, odstawiając na stolik pusty talerz po piernikach.

— Scarlett, budzimy się już — powiedziała śpiewnie blondynka do nieśmiałka, śpiącego na jednej z gałęzi choinki. — Masz tu korniki, a ja idę nakarmić resztę — dodała, posadziwszy stworzenie na kominku.

Zaraz potem razem z córką udała się do piwnicy, gdzie zostało urządzone specjalne pomieszczenie, gdzie magizoolożka opiekowała się zwierzętami. Ktoś mógł powiedzieć, że mama Kathleen była zwariowana i niepoważna, bo komu chciałoby się latać po świecie za zwierzakami, ale brunetka miała gdzieś to, co mówią o tym inni - najważniejsze było to, że Elise kochała swoją pracę i nie robiła czegoś, czego by nienawidziła.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Następnego dnia do domu Blacków zawitała siostra Elise, Samantha, wraz z rodziną.

— Kath! — zawołała Amy, przytulając swoją młodszą kuzynkę. Zaraz po niej Kathleen została przytulona przez drugą kuzynkę - Evangeline.

Bliźniaczki stanęły obok siebie, a starsza z nich, Evangeline, oparła swoje ramię na ramieniu bliźniaczki. Dziewczyny były do siebie bardzo podobne z wyglądu, różnił je jedynie kolor oczu - brązowe u Evangeline, niebieskie u Amy. Do innych różnic pomiędzy nimi należały zainteresowania i czarodziejskie umiejętności. Tylko Amy potrafiła czarować, jej starsza siostra nie została obdarzona mocą. Mimo to były ze sobą zżyte i Evangeline z niecierpliwością oczekiwała na każdy powrót swojej bliźniaczki z Hogwartu.

Kathleen uśmiechnęła się.

— No cześć — powiedziała, po czym uśmiechnęła się do wujostwa. — Dzień dobry ciociu, wujku.

— Hej, młoda — odpowiedziała z uśmiechem Samantha, po czym przekrzywiła głowę, patrząc na siostrzenicę. — Znam cię odkąd byłaś taka maleńka, Kathleen, i wciąż widzę w tobie Syriusza.

Kathleen kiwnęła głową. Nieraz słyszała to z ust ciotki, ale i nie tylko, bo również babcia Carole często tak mówiła, kiedy jeszcze żyła.

— Może wejdźmy już do środka, zanim przemarzniemy na kość — powiedziała Elise, kładąc dłoń na plecach swojej córki.

Obydwie rodziny weszły do środka, choć Elise i Kathleen jeszcze przez chwilę zostały na zewnątrz, zauważywszy czarnego psa, stojącego obok starego świerku i patrzącego na nie. Blondynka uśmiechnęła się, przytuliła mocniej córkę do swojego boku i razem weszły do domu.

Czarny pies natomiast jeszcze przez chwilę został przy świerku, po czym zniknął w lesie.

Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz