Rozdział 27. Tajemnice Weasleyów

2.6K 187 196
                                    

Tak jak bliźniacy postanowili poprzedniego dnia, żwawo podeszli do Kathleen i Caleba z zamiarem przywitania się. Brunetka od razu obrzuciła ich podejrzliwym spojrzeniem, jednak powstrzymała się od rzucenia niemiłej uwagi. Normalnie obróciłaby się na pięcie i odeszła, jednak takie były uroki posiadania przyjaciela, który jest nastawiony przyjaźnie praktycznie do całego świata.

— Cześć! — przywitali się bliźniacy.

Kathleen nie wiedziała, czy powinna doszukiwać się fałszywości w ich radosnych głosach. Zupełnie bez entuazjazmu odpowiedziała na ich przywitanie, nie przestając jednak mierzyć ich podejrzliwym wzrokiem.

Fred i George od razu rozpoczęli rozmowę o minionych wakacjach. Tyle że głównie to Caleb z nimi rozmawiał, bo Kathleen nie brała czynnego udziału w tej dyskusji - o wiele bardziej miała nadzieję, że zakończy się jak najszybciej.

— A tobie jak minęły wakacje, Kathleen? — zapytał George.

— Szybko — odpowiedziała dziewczyna krótko. Jakoś nie chciała streszczać im całych swoich wakacji.

— Jak co roku — przytaknął Fred. — A jest szansa, że to rozwiniesz?

— Nie ma — zaprzeczyła z irytacją. Następnie dodała nieco ciszej: — Dlaczego miałabym chcieć z wami rozmawiać?

— Nie musisz zakładać, że z góry chcemy wywinąć ci dowcip — stwierdził Fred.

Kathleen skrzyżowała ręce na piersiach, a Caleb spojrzał na nią badawczo. Dobrze ją znał i wiedział, że raczej nie zaatakowałaby żadnego z bliźniaków. Przez lata wszystko, co uczniowie Hogwartu o niej mówili, budowało w niej tę nieufność, która teraz jej nie opuszczała. Dziewczyna nie miała jednak tendencji do atakowania ludzi bez wyraźnego powodu, więc był o nią spokojny.

— Nie muszę, ale mogę — odparła Kathleen, a w jej głosie słychać było złość. — Kiedy zamierzacie opowiedzieć wszystkim, że słyszeliście, jak śpiewam na Wieży Astronomicznej?

Ostatnie zdanie wypowiedziała nieco ciszej, by nikt niepożądany tego nie usłyszał.

— Nie mamy powodu, by komukolwiek o tym wspominać, Kathleen — odparł George, na co jego bliźniak przytaknął mu kiwaniem głową.

— Za to ja nie mam powodu, by w to uwierzyć — odparowała brunetka.

— Też mamy swoje tajemnice, dlatego doskonale cię rozumiemy — zapewnił ją Fred i wyszczerzył zęby.

No ciekawe, jakie tajemnice mogą skrywać Weasleyowie.

Mimo to dalej nie czuła się przekonana.

— A tak właściwie, dlaczego tak ukrywasz się z tym śpiewaniem? — chciał wiedzieć George. — Naprawdę masz talent, nic, tylko pokazać to światu!

Choć miłe słowa w pewien sposób zagrały na jej ambicji, nie były w stanie doszczętnie zniszczyć nieufności, którą Kathleen darzyła bliźniaków.

— Możemy pokazać ci miejsce, w którym będziesz mogła spokojnie ćwiczyć śpiewanie — dodał jeszcze George.

— Na to w życiu się nie zgodzę — brunetka potrząsnęła głową.

— Ale gdybyś zmieniła zdanie, to wiesz, gdzie nas szukać — powiedział do niej Fred. — My bardzo chętnie wspieramy młode talenty muzyczne...

— To absolutnie nie jest tak, że jesteś pierwszym talentem, który odkryliśmy — dodał George, wyszczerzając zęby.

Caleb zaśmiał się, podobnie jak Kathleen, która już nie wytrzymała i musiała cicho się roześmiać. Bliźniacy znów uśmiechnęli się szeroko, po czym pożegnali się i odeszli.

— A jednak udało im się ciebie rozbawić — zauważył z uśmiechem Caleb.

— Robili z siebie takich przygłupów, że już ciężko było wytrzymać — odparła Kathleen i wzruszyła ramionami, śmiejąc się z własnej uwagi.

Zanim dotarli do klasy transmutacji, Caleb powziął temat dotyczący sytuacji sprzed kilku minut.

— Naprawdę myślisz, że oni mogliby coś wygadać?

— Nie mam pojęcia, czy coś powiedzieli — odparła Kathleen — ale nie mam też powodu, by im ufać.

— Gdyby coś wygadali, a to by się rozniosło, to byśmy zauważyli, bo pewnie ludzie patrzyliby na ciebie dziwnie... — argumentował Caleb.

— Patrzą na mnie dziwnie od czterech lat — zauważyła i zaśmiała się lekko. — Ciężko byłoby poznać, czy coś wiedzą.

— Chłopaki z mojego dormitorium nic o tym nie mówią, a jeden ma kuzynkę w Gryffindorze — Caleb dalej próbował jakoś przekonać swoją przyjaciółkę. Nie chciał, by niepotrzebnie się zamartwiała, a nie sądził, by bliźniacy mogli wygadać jej tajemnicę. — Ona najszybciej by się czegoś dowiedziała...

Kathleen westchnęła cicho. Zbliżali się już do klasy, w której mieli transmutację. Caleb zatrzymał się, po czym złapał przyjaciółkę za ramiona, zmuszając ją, by na niego spojrzała.

— Będzie dobrze, Kath — powiedział jej. — I nie musisz się niczym martwić.

W takich chwilach zawsze powtarzała sobie w myślach jego słowa. I zawsze jej to choć trochę pomagało. Tak też było i tym razem, bo jakkolwiek sytuacja byłaby beznadziejna, nie była sama, bo miała wspaniałego przyjaciela, jakim był dla niej Caleb.

Po południu humor Kathleen nieco się poprawił - była świadkiem, jak Draco Malfoy został zamieniony w białą fretkę, ze strachem uciekającą przez profesorem Moodym.

Po tym incydencie minęli się z Harrym, Ronem i Hermioną w drzwiach Wielkiej Sali. Cała trójka uśmiechnęła się lekko do Caleba i Kathleen, na co oni odwzajemnili równie delikatne uśmiechy. Relacja Kathleen z Harrym i jego przyjaciółmi była teraz na poziomie neutralnym i brunetka nie sądziła, by prędko się to zmieniło.

Nie patrzą już na mnie tak wrogo. Tyle że trzech lat nienawiści nie załatwia się tak prosto.

Kathleen niespecjalnie zależało na tym, by się z nimi zaprzyjaźnić - wystarczali jej ludzie, którymi się otaczała.

— Malfoy aż mi przypomniał tego gronostaja, którego kiedyś znaleźliśmy z Artemisem — zaśmiała się, kiedy weszli do Wielkiej Sali. — Tyle że gronostaj nie był aż tak denerwujący, jak on.

Jej przyjaciel doskonale znał tę historię. Artemis był z Kathleen już od dzieciństwa, a któregoś razu znaleźli małego gronostaja. Gdyby nie oni, nie wiadomo, czy zwierzak by przeżył, a tak wydobrzał, podorósł i doczekał się swoich dzieci. Rzecz jasna Kathleen i Elise nie trzymały długo tego zwierzaka - kiedy miał już siły, by żyć na własny rachunek, wypuściły go na wolność.

— Mieliście już lekcję z profesorem Moodym? — zainteresowała się Amy podczas kolacji.

Kathleen pokręciła głową.

— Mamy ją dopiero w środę.

Amy i Cedrik wymienili spojrzenia.

— Cóż, Moody bez wątpienia zna się na zwalczaniu czarnej magii — powiedziała Amy.

— Bez dwóch zdań — przytaknął Cedrik. — Od dwóch lat mamy nauczycieli obrony, którzy znają się na rzeczy.

Kathleen nie mogła się nie zgodzić - ich zeszłoroczny nauczyciel był bez wątpienia jednym z lepszych. Podejrzewała, że Amy i Cedrik nie mylili się w kwestii umiejętności nowego nauczyciela. Ufała ich opinii, ale zastanawiała się, czy profesor Moody zagrzeje stanowisko nauczyciela obrony przed czarną magią na dłużej, niż rok.

Wieczór minął Kathleen dosyć szybko - zdążyła odrobić lekcje, tym razem w samotności (bo Caleb przecież nie musiał spędzać z nią całych dni), trochę porozmawiać z Susan i Hanną, poczytać pożyczoną od Caleba książkę o smokach z Artemisem na kolanach, a już nadeszła pora na zbieranie się do snu.

W jej kufrze wciąż spoczywała ozdoba do włosów ze ślubu jej rodziców. Niewielka pamiątka, a znaczyła tak wiele.

To przywołało jej myśli o tacie. Jeszcze nie dostała od niego listu z powrotem, dlatego wnioskowała, że był daleko. I był bezpieczny. To na razie musiało jej wystarczyć. Wierzyła, że pewnego dnia jej rodzina będzie w komplecie.

Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz