Zaraz potem Harry ruszył do pomieszczenia, w którym przebywali reprezentanci, natomiast pozostałych w Wielkiej Sali uczniów ogarnęło zaskoczenie.
— Ale... To niemożliwe, żeby oszukał Czarę Ognia — zauważyła Kathleen rozważnie.
— To oczywiste, że niemożliwe — Amy pokiwała głową. — Ale to dalej niepokojące...
W takim razie historia lubi się powtarzać, pomyślała Kathleen. Bo Harry znów ma pecha, kłopoty dalej go kochają.
Brunetka miała nadzieję spędzić niedzielę w spokoju - napisać list do rodziców, ewentualnie coś poczytać. W pokoju wspólnym aktualnie huczało po tym, jak poprzedniego wieczoru Czara Ognia wyrzuciła nazwisko Cedrika, więc nie bardzo mogła się tam na czymkolwiek skupić. Z tego powodu wyniosła się na jeden z korytarzy, gdzie przysiadła na parapecie z pergaminem, piórem i atramentem oraz książką w twardej oprawie jako podkładką.
Ledwo zdążyła napisać dwa zdania listu, kiedy usłyszała znajome głosy. Nie czuła już takiej irytacji, słysząc Freda i George'a.
— Cześć, Kathleen — przywitali się.
— Jak życie mija? — zainteresował się George.
— Tak samo, jak wczoraj — brunetka wzruszyła ramionami. — Tylko wczoraj w pokoju wspólnym było jakoś spokojniej...
— To przez popularność Diggory'ego — wyjaśnił Fred.
— Według mnie będzie dobrze reprezentował Hogwart — odparła Kathleen, wzruszając ramionami. — Pewnie się nie zgadzamy, ale... Nie szkodzi.
— Ilu ludzi, tyle opinii — George wzruszył ramionami. — Nic na to nie poradzimy.
Sami niezbyt przepadali za Diggorym, jednak nie zamerzali z tego powodu prawić Puchonce kazań. Miała przecież prawo do własnego zdania.
W pewnym momencie George zauważył, że zanim przyszli, Kathleen była nieco zajęta. Przyszło mu do głowy, że mogłaby woleć wrócić do swojego poprzedniego zajęcia.
— Hej, bo może my ci przeszkadzamy? — zapytał. — Widzę, że akurat robiłaś coś innego...
— Możemy sobie pójść i wrócić kiedy indziej — dodał Fred.
— Jeśli tylko przeszkadza ci nasze towarzystwo — dorzucił jeszcze George. Zawsze była zirytowana, kiedy ją zagadywali. Dopiero ostatnio trochę się zmieniło, zupełnie jakby zaczęła im ufać...
Kathleen podniosła wzrok znad pióra, które wcześniej obracała w palcach. To, że bliźniacy ją o to spytali, było dla niej nowością, bo zazwyczaj odnosiła wrażenie, że nie interesuje ich fakt, czy odpowiada jej ich towarzystwo. Teraz najwyraźniej zaczęli liczyć się z faktem, że nie każdy lubi być bez przerwy otaczany przez ludzi - ona na przykład często lubiła pobyć w swoim własnym towarzystwie i dobrze się z tym czuła.
— Cóż, to miło, że pytacie, bo zanim przyszliście, to pisałam list... — zaczęła, na co bliźniacy zaczęli zbierać się do odejścia. — Ale jeśli naprawdę chcecie, to nie przeszkadza mi wasze towarzystwo. List może chwilę zaczekać...
— O, to miło, że zmieniasz dla nas swoje plany na popołudnie — Fred wyszczerzył zęby, na co brunetka przewróciła oczami.
— Ale nie będzie czekał w nieskończoność, musicie mi wybaczyć — odparła, na co bliźniacy pokiwali głowami.
— Rozumiemy, Kathleen — przytaknęli z uśmiechami na twarzach.
— Też mamy coś do roboty na to popołudnie — dodał Fred. — I absolutnie nie ma to związku z lekcjami.
CZYTASZ
Pozory mylą • George Weasley
FanfictionPracowitość, życzliwość, koleżeńskość, pokojowe nastawienie, cierpliwość, pomocność - oto cechy charakteryzujące typowego Puchona. Cierpliwość, wygadanie, nieufność, wierność, pracowitość i zamykanie się w wąskim gronie przyjaciół - te cechy charakt...