Rozdział 13. Czujnik w mózgu

3.7K 274 203
                                    

Pogoda w dzień meczu Gryffindoru i Ravenclawu nie zapowiadała się aż tak źle - może pomijając fakt, że było nieco chłodno, ale mało kto zwrócił na to uwagę, bo wszyscy z zainteresowaniem obserwowali przebieg meczu.

— Równowaga Błyskawicy jest niesamowita! I ta precyzja lotu... — mówił Lee Jordan, komentujący mecz.

— Jordan! Producent Błyskawicy zapłacił ci za reklamę? Komentuj mecz! — skarciła go profesor McGonagall, kiedy Gryfon po raz kolejny zapomniał, na czym polega komentowanie meczu.

Kathleen parsknęła śmiechem, a rozbawienie udzieliło się również Calebowi, kiedy zauważył, jak jego przyjaciółka zasłania usta swoim żółto-fioletowym szalikiem, by stłumić śmiech, co szło jej opornie. Profesor Lupin, który razem z nimi oglądał mecz, zerknął na dwójkę Puchonów i uniósł kąciki ust w uśmiechu.

Obserwując grę, brunetka czasami nie nadążała przenosić wzroku z jednego końca boiska na drugi - kiedy udawało jej się odnaleźć wzrokiem ścigającego z kaflem, ten momentalnie podawał kafla dalej bądź też znikał wśród innych graczy, przez co trudno jej było zorientować się, kto jest przy kaflu. Z rozbawieniem uznała, że gdyby przyszło jej sędziować, poddałaby się po pięciu minutach meczu.

Cho Chang sprytnie uniemożliwiła Harry'emu dotarcie do złotego znicza. Z tego powodu kapitan Gryfonów najwyraźniej nie był zbyt zadowolony, co było do przewidzenia.

— To nie salon, Harry! — zawołał ze swojego punktu obrońcy. — Zrzuć ją z miotły, jeśli trzeba!

Na te słowa Rowena Hollyhock, stojąca nieopodal Kathleen, Caleba i Remusa prychnęła z oburzeniem.

— To Quidditch, a nie mugolskie zapasy — powiedziała, a towarzyszący jej Amy i Cedrik parsknęli śmiechem.

W czasie gdy Harry i Cho uparcie gonili znicz, wzrok części widzów przyciągnęły ciemne postacie, znajdujące się poniżej graczy. Kathleen otworzyła szeroko oczy.

— To... Dementorzy? — zapytała, patrząc na Remusa. Mężczyzna pokręcił głową.

— Nie wydaje mi się, Kathleen. Nie są już wpuszczani na teren Hogwartu...

Uśmiechnął się, kiedy zauważył, że z końca różdżki Harry'ego wyłonił się srebrnobiały jeleń i pomknął ku dementorom. Gryfon nie zwrócił uwagi na to, jak jego patronus przegania dementorów, tylko zajął się łapaniem znicza, którego już po chwili trzymał w dłoni, ku radości całej drużyny.

— To nie byli dementorzy — stwierdził Remus. Kiedy jego syn i Kathleen popatrzyli na niego tak, jakby nic nie rozumieli, wyciągnął do nich dłoń, by za nim poszli.

Szybko znaleźli się na dole, gdzie na skraju boiska zauważyli Malfoya, Crabbe'a, Goyle'a oraz Marcusa Flinta, zaplątanych w czarne szaty z kapturami. Profesor McGonagall właśnie wymierzała im sprawiedliwość w postaci odjętych punktów oraz rozmowy z dyrektorem.

Kathleen ponownie musiała użyć swojego szalika, by stłumić parsknięcie śmiechem. Caleb również musiał użyć tego sposobu.

— To dla ciebie piękny widok, co, Kath? — zapytał blondyn z rozbawieniem, odejmując szalik od ust. Jego przyjaciółka pokiwała głową.

— Och, bardzo. A dla ciebie to nie?

— Nie będę zaprzeczał — Caleb uniósł ręce w obronnym geście, a wiatr bawił się jego szalikiem w puchońskich barwach, otaczającym luźno jego szyję.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Następnego dnia dało się zauważyć, że nauczyciele zaczęli coraz bardziej zabezpieczać szkołę przed tym, by nie dostał się do niej Syriusz Black, przekonani, że może spróbować ponownie dostać się do środka. Z tego względu profesor Flitwick pouczył drzwi wejściowe, jak go rozpoznać, a Filch przeszukiwał całą szkołę. Dodatkowo Gruba Dama, strzegąca wejścia do Wieży Gryffindoru, zażądała specjalnej ochrony, więc na tym korytarzu pojawiły się dwa trolle. Widząc je z daleka, Kathleen zachichotała.

— A ciebie co tak bawi? — zdziwił się Caleb, kiedy chichot brunetki zmienił się w głośny śmiech, którego nie potrafiła pohamować. Musiała aż oprzeć się o ścianę, by nie upaść z tego śmiechu. Przechodzący obok uczniowie spoglądali na nią z uniesionymi brwiami.

W końcu udało jej się uspokoić na tyle, by udzielić odpowiedzi Lupinowi.

— Po prostu pomyślałam sobie, czy... Malfoy potrafi porozumiewać się w języku trolli, skoro jest tak samo gburowaty i nieznośny jak one — odpowiedziała, a wtedy i Caleb parsknął śmiechem. — Wiesz, wtedy mógłby porozmawiać z kimś na poziomie...

Od strony korytarza prowadzącego do Wieży Gryffindoru rozległ się śmiech, który początkowo jakby był tłumiony, ale musiał wymknąć się spod kontroli. Dwójka Puchonów spojrzała w tamtym kierunku i na ich twarzach odmalowały się zupełnie różne miny - Caleb uśmiechnął się do stojących tam Freda, George'a i Lee, a Kathleen patrzyła na nich spod zmrużonych powiek i z zaciśniętymi ustami. Najwyraźniej irytowało ją, że zawsze ta trójka musiała gdzieś się pojawić.

— Wy macie jakiś specjalny czujnik, który informuje was, kiedy mówię Malfoy? — zapytała, mrużąc oczy. To zdanie rozbawiło jej przyjaciela, ale ten w życiu by się do tego nie przyznał.

Gryfoni popatrzyli po sobie z uśmiechami na twarzach.

— Taak, Kathleen, mamy taki czujnik w mózgu, który informuje nas, kiedy i gdzie mówisz coś o Malfoyu — odpowiedział jeden z bliźniaków.

Lee stanął obok niego i popukał go w skroń.

— Halo, halo, tu czujnik w mózgu George'a Weasleya, informuję, że na korytarzu przy przejściu do pokoju wspólnego Gryffindoru właśnie trwa debata o podobieństwie Dracona Malfoya do trolli...

— Przyjąłem, za chwilę tam będziemy — odparł George, a następnie roześmiał się razem z Lee i Fredem.

Kathleen mimowolnie uniosła kąciki ust w uśmiechu. Zauważył to Caleb, który uznał, że jest to spory postęp, bo zazwyczaj jego przyjaciółka obrzuciłaby ich nienawistnym spojrzeniem i odeszła, obróciwszy się teatralnie na pięcie.

— To jak, czyżby nasz znajomy Malfoy miał korzenie trolli? — zażartował Fred. Teraz Kathleen wiedziała, który jest który, bo poprzednio odezwał się George, co uświadomił jej Lee. Następnym razem raczej nie potrafiłaby ich odróżnić.

— Definitywnie. Może opracujcie dla niego jakiś słownik języka trollańskiego, żeby nauczył się porozumiewać ze swoimi krewnymi? — zaproponowała niewinnie, na co Gryfoni uśmiechnęli się.

— Raz na jakiś czas możemy pomóc w czymś naszemu koledze — powiedział George.

— W tym przypadku w zacieśnieniu więzi rodzinnych — dodał Fred. — Genialny pomysł, Kathleen.

Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym razem z Calebem skierowali się w stronę własnego pokoju wspólnego.

To nie tak, że po tej rozmowie mogła powiedzieć, że zaufałaby bliźniakom. Co prawda nic nie wskazywało na to, by bliźniacy robili sobie z niej żarty - przemawiał za tym sam fakt, że mieli tego samego wroga. W jej głowie jednak utkwiła myśl, że wszystko może obrócić się przeciwko niej i właśnie tego najbardziej się obawiała. Mimo wszystko Gryfoni poprawili jej humor i to był dosyć spory plus.

Kiedy w poniedziałek rano Kathleen i Caleb weszli do Wielkiej Sali, minęli się z Kylem i Finlay'em, którzy zanosili się śmiechem. Brunetka posłała im pytające spojrzenie.

— Malfoy... — powiedział Kyle, próbując się uspokoić. Ponownie podjął temat, kiedy już udało mu się mówić normalnie. — Malfoy właśnie dostał książkę, w której zostały wyjaśnione podstawowe zwroty w języku... Trolli — po tych słowach ponownie parsknął śmiechem.

— W dodatku po otwarciu z tej książki jakiś głos zaczął czytać te napisy tak, jak gadają trolle — dodał Finlay. — Żałujcie, że nie widzieliście miny Malfoya!

— Wyglądał, jakby chciał rozszarpać tę książkę na kawałeczki? — zaśmiał się Caleb.

— Raczej tego, kto mu ją przysłał — poprawił go Kyle.

— Pół Hogwartu będzie miało skryty ubaw z Malfoya — stwierdziła Kathleen, uśmiechając się. — Bajecznie.

Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz