— Jak ktoś nas zobaczy, to po nas — powiedziała Kathleen, podążając za Harrym w kierunku cieplarni.
Uzgodnili, że do Hardodzioba dotrą okrężną drogą, gdyż tak będzie dużo bezpieczniej.
Byli już bezpieczni w cieniu drzew, kiedy usłyszeli głos Harry'ego (tego z przeszłości, oczywiście), który wyjaśniał Hagridowi, że on, Hermiona i Ron są pod peleryną-niewidką.
— Czyli ja i Caleb już tam jesteśmy. Potem wy pójdziecie i przyjdzie Knot... — mruknęła Kathleen.
Postanowili podejść nieco bliżej, dzięki czemu udało im się wypatrzeć Hardodzioba, uwiązanego przy grządce z dyniami i oczekującego na swój niesłuszny wyrok.
— Teraz? — zapytał Harry, mając na myśli uwolnienie hipogryfa.
Dziewczyna potrząsnęła głową, wprawiając w ruch swoje długie loki.
— Zwariowałeś?! Knot musi zobaczyć Hardodzioba, bo inaczej pomyśli, że Hagrid go uwolnił, a to raczej w niczym nie pomoże.
Harry wyglądał, jakby chciał o czymś z nią pogadać, ale nie wiedział, jak ugryźć temat. Puchonka zdawała się niczego nie zauważać, bo w ukryciu patrzyła na chatkę Hagrida, pilnując, czy trójka Gryfonów jeszcze z niej nie wyszła.
— Kathleen, bo wiesz... — zaczął, a ona powoli przeniosła na niego wzrok. — No... Przez trzy lata myślałem... W sumie to myśleliśmy, bo Ron i Hermiona też... Mieliśmy cię za gorszą, a teraz wiem, że to nieprawda, i... No wiesz, chyba wypadałoby przeprosić...
Kathleen przez chwilę przyglądała mu się z poważnym wyrazem twarzy. Gryfon miał wrażenie, jakby zastygła w bezruchu, lecz po chwili pokręciła głową.
— Wiesz, czego najbardziej nie lubię na świecie? Znaczy, oprócz Malfoya oczywiście, bo on to przewyższa wszystkie rekordy — odparła, nie oczekując odpowiedzi na swoje pytanie. — Nienawidzę, kiedy ktoś po prostu przeprasza i liczy, że już jest wszystko pięknie, a wszystkie przykrości nagromadzone przez lata odchodzą w niepamięć. Nie mam pojęcia, czy tego oczekujesz, ale z góry ci mówię, że nie tędy droga.
Harry'ego trochę zamurowało, bo dopiero teraz przekonał się, jak silny charakter ma Kathleen - oprócz bycia niezbyt miłą dla osób, którym nie ufała, miała też swoje zasady. Przez to, jak traktowali ją ludzie, nie ufała każdemu i widocznie była dosyć pamiętliwa.
Mógłby powiedzieć, że Kathleen to najmniej sympatyczna osoba na tej Ziemi - owszem, mógł tak uznać, jednak Caleb mógłby podać mu całą listę powodów, dla których uważa, że jest zupełnie inaczej.
— Słuchaj, wiem, że mój tata jest twoim ojcem chrzestnym i może dlatego chcesz mieć ze mną przyjazne relacje — kontynuowała, zerknąwszy, czy nikt nie opuścił domu Hagrida. — To miłe, że postanowiłeś mnie przeprosić, ale samo słowo niestety nie wystarczy.
Chłopak powoli pokiwał głową. Kathleen ponownie zerknęła na chatkę, jednak drzwi wciąż pozostawały zamknięte.
— Wybacz, jeśli cię uraziłam — dodała jeszcze na zakończenie. — Wbrew pozorom nie jestem aż tak bezduszna, jak mnie malują.
Po tych słowach uniosła kącik ust w bladym uśmiechu, po czym wróciła do obserwacji budynku. Tym razem zauważyła, że Harry, Ron i Hermiona z niej wychodzą, więc impulsywnie cofnęła się do tyłu.
— Wy już wyszliście — powiedziała. — W takim układzie za chwilę powinien przyjść Knot z tym katem.
Jak powiedziała, tak też się stało. Minister, Dumbledore, Macnair i ktoś z komisji zmierzali w kierunku chatki Hagrida, nieświadomi, że obserwuje ich dwójka przybyszów z przyszłości.
— Teraz mamy szansę! — szepnęła zdecydowanie do Harry'ego, kiedy cała czwórka zniknęła w chatce.
Kathleen i Harry przemknęli przez grządkę z dyniami i stanęli w bezpiecznej odległości od Hardodzioba.
— Musimy się ukłonić — powiedziała szeptem brunetka, po czym zrobiła dokładnie to, co powiedziała. Harry poszedł w jej ślady, a Hardodziob odkłonił im się na tyle, na ile mógł.
Gryfon od razu zaczął próbować odwiązać sznur, którym hipogryf był przywiązany do płota, ale było to trudne zadanie. Kathleen na szczęście udało się przeciąć sznur za pomocą zaklęcia, więc mogli zaprowadzić zwierzę między drzewa.
Wtedy usłyszeli zaskoczony głos Knota, który wyszedł za Elise, Kathleen, Calebem i Remusem, zamierzającymi pożegnać Hardodzioba. Byli zaskoczeni, kiedy go tam nie było.
— Gdzie jest to zwierzę? — zapytał minister. — Przed chwilą tu było!
Wszystko inne wydawało się przestać istnieć dla Kathleen, kiedy zauważyła, jaka jej mama jest szczęśliwa, widząc, że Hardodziob, którego przed laty uratowała razem z Syriuszem, uszedł z życiem. Przez dłuższą chwilę patrzyła na szczęśliwą Elise z uśmiechem na ustach, kiedy Harry przypomniał jej, że powinni już iść.
Poszli dalej w las, słysząc niezadowolony głos Macnaira oraz Dumbledore'a, który razem z Hagridem postanowił uczcić zwycięstwo Hardodzioba, zapraszając do tego Elise.
— Musimy poczekać, aż tatę przeniosą do wieży — stwierdziła Kathleen, prowadząc Hardodzioba. — Potem polecimy do tej wieży na Hardodziobie i tata będzie uratowany!
— Tak — przytaknął Harry. — Tylko musimy znaleźć sobie jakiś punkt obserwacyjny przy wierzbie bijącej, by wiedzieć, co się dzieje.
Szybko odnaleźli takie miejsce - najpierw zobaczyli Harry'ego, Hermionę i Rona, którzy z pewnymi trudnościami przedostali się do tunelu, a jakiś czas później przybiegli także Kathleen i Caleb, prowadzeni przez Artemisa. Oni na szczęście uniknęli zaszczytu bycia workiem treningowym dla agresywnego drzewa.
— Jak zdołaliście wyrwać się z zamku tak, że nikt was nie zauważył? — zainteresował się Gryfon.
Kathleen uśmiechnęła się tajemniczo.
— Mamy swoje sposoby — widząc jego pytające spojrzenie, przewróciła oczami. — Mój kuzyn radzi sobie bardzo dobrze z zaklęciami, istnieje możliwość, że powiedział mi, jak się rzuca Zaklęcie Kameleona...
— Pewnie działa podobnie jak peleryna-niewidka?
— Nie widziałam nigdy czegoś takiego — brunetka wzruszyła ramionami. — Naprawdę jest się pod nią niewidzialnym?
Harry przytaknął. Dziewczyna od razu uznała, że taka peleryna musi być całkiem niezłym gadżetem.
Jakiś czas później do wierzby przybył również Remus i Snape. Teraz musieli czekać, aż wszyscy się z niej wydostaną, by móc zacząć działać.
W czasie, kiedy czekali, Harry widocznie nad czymś się zastanawiał. Ludzie rzadko zwierzali się Kathleen ze swoich problemów, więc dziewczyna nie oczekiwała, że Gryfon nagle zacznie jej o tym wszystkim opowiadać. Trochę się pomyliła, bo Harry postanowił podzielić się z nią swoimi rozterkami.
— Wiesz... Wtedy, kiedy ratowaliśmy Syriusza, jakiś inny patronus przegonił dementorów...
— Kto mógł go wyczarować?
— Nie wiem — odparł Harry, a Kathleen wyczuła w jego głosie nutkę irytacji. Nie miał pojęcia, kto go uratował i widocznie chciał się tego dowiedzieć, bo irytowała go niewiedza. — Może mi się tylko przywidziało... Albo to tylko moja wyobraźnia sobie ze mnie żartowała, w końcu wtedy dopadli nas dementorzy...
— Potter, wykrztuś to z siebie — Kathleen przewróciła oczami.
— Ja myślę, że to był mój tata.
Brunetka zamrugała powiekami. No nie, to raczej nie jest do końca możliwe.
— Nie zrozum mnie źle, ale chyba twoja wyobraźnia jest naprawdę psotliwa.
— Myślisz, że nie wiem? — zapytał Harry z irytacją. — Nie potrafię tego inaczej wyjaśnić. Chciałbym... Chciałbym to sprawdzić przy najbliższej okazji.
Kathleen nie bardzo wiedziała, co mu na to odpowiedzieć - nie przywykła do tego, że ludzie uznali ją za kogoś, komu można się zwierzyć. Wobec tego w milczeniu oczekiwała z nim na to, aż wszyscy opuszczą Wrzeszczącą Chatę.
CZYTASZ
Pozory mylą • George Weasley
FanfictionPracowitość, życzliwość, koleżeńskość, pokojowe nastawienie, cierpliwość, pomocność - oto cechy charakteryzujące typowego Puchona. Cierpliwość, wygadanie, nieufność, wierność, pracowitość i zamykanie się w wąskim gronie przyjaciół - te cechy charakt...