Rozdział 23. Amazonka

2.8K 191 224
                                    

Następnego dnia nadszedł czas powrotu do domu na czas wakacji. Tym razem na szczęście nie mieli towarzystwa w postaci dementorów, dlatego uczniowie w spokoju powracali do Londynu.

Kathleen była zdania, że ten rok szkolny nie mógł skończyć się lepiej. Jedynie incydent z bliźniakami napawał ją niepokojem. Co jeśli Fred i George choćby przypadkiem wspomną o tym, co odkryli? Jakoś nie chciała, by ktoś jeszcze wiedział, że śpiewa.

Nie miała jednak czasu długo się tym przejmować, bo kiedy tylko wyszła z pociągu, od razu odnalazła swoją mamę, która zamknęła ją w ciepłym uścisku.

— Mam nadzieję, że miałaś udany rok — powiedziała Elise z uśmiechem, na co jej córka tylko wyszczerzyła zęby.

— Końcówka najbardziej mi się podobała.

Blondynka pokręciła głową z rozbawieniem, choć musiała przyznać jej rację. Zaraz potem deportowały się do swojego domu. Ledwo Kathleen przekroczyła próg, obok jej nóg praktycznie śmignął niuchacz, złapał srebrnego sykla, który dosłownie przed chwilą wypadł z kieszeni Elise, po czym zamierzał uciec z tą samą prędkością, ale uniemożliwiła mu to Kathleen. Podniosła go do góry i zachichotała.

— Hola, hola, dokąd to, złodziejaszku?

Niuchacz zaczął się wiercić, usiłując się wydostać z jej rąk, na co brunetka połaskotała go po brzuchu, a następnie postawiła z powrotem na podłodze. Zwierzak pobiegł do salonu, że aż się kurzyło.

— Niuchacze zawsze pozostaną niesforne — zaśmiała się Elise. — Tak jak hipogryfy zawsze będą miały swój honor, który łatwo urazić.

— Dobrze, że Hardodziobowi udało się uciec — powiedziała Kathleen, na co Elise pokiwała głową.

— Ja też się z tego cieszę — na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. — Nie wyobrażam sobie, by mogło go zabraknąć. Zastanawiam się tylko, jak udało mu się uciec...

— To długa historia...

Blondynka była lekko zdumiona, że jej córka coś o tym wie, jednak ciekawiło ją, co Kathleen rozumie przez długą historię.

— Mamy całe dwa miesiące, Katie. Możesz opowiedzieć wszystko po kolei.

Kathleen wiedziała, że Harry opowiedział już o wszystkim Ronowi, który nic o tym nie wiedział, więc uznała, że Elise również ma prawo znać prawdę. W końcu hipogryf był jej własnością, jednak dotychczas zajmował się nim Hagrid.

Tak więc pijąc chłodną lemoniadę Puchonka opowiedziała mamie wszystko. Od momentu, kiedy Dumbledore podsunął im pomysł cofnięcia się w czasie, przez uratowanie Hardodzioba, aż do ucieczki Syriusza.

— Obiecał, że jeszcze będziemy szczęśliwą rodziną — zakończyła z uśmiechem. — I dałam tacie zdjęcie, które mi przysłałaś. Wiesz, to ze śniegiem i w ogóle...

— Wiem, Katie — uśmiechnęła się Elise. — I zapewniam cię, że Syriusz nie rzucał słów na wiatr.

Kathleen nie potrafiła nie uwierzyć w słowa matki.

▪︎ ▪︎ ▪︎

Wakacje mijały dziewczynie dosyć spokojnie, co akurat jej nie dziwiło. Nie była wtedy zmuszona do widywania Malfoya za każdym drzewem, więc odczuwała błogi spokój.

Pod koniec tygodnia obie panie Black odwiedziły na kilka dni starszą siostrę Elise, Samanthę Fowler. Jej córki, będące kuzynkami Kathleen i bliźniaczkami, były od siebie nieco różne z charakteru, jednak łączyły je dwie rzeczy - zamiłowanie do jazdy konnej i tańca. Z tego względu nie obeszło się bez wspólnych tańców i, ku niepocieszeniu Kathleen, jazdy konnej. Choć ta jazda raczej sprowadzała się do tego, że bliźniaczki uczyły jej swoją młodszą kuzynkę, która po wielu próbach wciąż nie przepadała za tym sportem.

— Dzisiaj będziesz jak prawdziwa amazonka, Kath — zachichotała Amy, kiedy Samantha przeniosła je drogą teleportacji do ciotki bliźniaczek, która hodowała konie.

— Wolałabym tego uniknąć — westchnęła Kathleen.

— O nic się nie martw, Kath — pocieszyła ją Evangeline. — Jeśli będziesz się bała, koń tym bardziej będzie się bał i będzie niespokojny.

— Przecież mogę spaść, a koń nawet nie zauważy, kiedy mnie zdepcze!

— Dlatego nie możesz pokazać, że się boisz — skwitowała Amy, ciągnąc kuzynkę za jedną rękę, a jej siostra za drugą.

— Zawsze możesz pokochać jazdę konną i być lepszą od nas — zauważyła Evengeline.

— Jasne, zaraz potem, jak koń zadepcze mnie na śmierć, a potem zarży ze śmiechu — młodsza Puchonka przewróciła oczami.

— A zaraz potem poprawisz swój kask i pojedziesz dalej — odrzekła Amy optymistycznie. Tu Kathleen wiedziała, że już poniosła okropną porażkę w bitwie na argumenty, więc nie pozostało jej nic innego, jak tylko mieć nadzieję, że koń, na którym przyjdzie jej jeździć, nie jest na tyle złośliwy, by ją celowo zrzucać. Albo nie jest mięsożercą. To też byłby spory problem.

Choć przy hipogryfach konie wydawały się drobnostką, to brunetka nie mogła się pozbyć swoich obaw. I wizji śmiejącego się z niej konia.

Bliźniaczki pokazały jej konia, na którym miała jechać Kathleen - brązowy, z czarną grzywą i ogonem oraz białą plamką na chrapach.

— Przeważnie ja jeżdżę na Narcyzie, ale dzisiaj jest twój — powiedziała Amy do Kathleen i poklepała konia po szyi.

Narcyzie? Dlatego, że jest tak zadufany w sobie, jak Lockhart? — zażartowała nerwowo Kathleen, na co Amy się roześmiała.

— Nie. Po prostu jest śliczny jak ten kwiatek.

Zwierzę zarżało i trąciło chrapami Kathleen, a pod nią prawie ugięły się nogi. Oczami wyobraźni już widziała, jak spada z grzbietu konia, a ten odwraca głowę, by na nią spojrzeć i rży, jakby się z niej śmiał.

— Eee... Cześć, koniku — brunetka nieśmiało dotknęła czubkami palców chrap Narcyza, mając nadzieję, że koń jej ich nie odgryzie.

Koń nie rzucił się na nią z zębami lub kopytami, co Kathleen odebrała jako pozytyw. Pamiętając rady kuzynek o zachowaniu spokoju, oddychała spokojnie, starając się odgonić strach, a Narcyz rzeczywiście był tak samo spokojny.

Może jednak wrócę na czwarty rok do Hogwartu.

Amy postanowiła pójść po siodło dla Narcyza, a Evangeline została z Kathleen, tłumacząc jej, że na pewno nie będą jej kazały od razu przeskakiwać metrowych przeszkód, a raczej zabiorą ją na przejażdżkę po okolicy, jednocześnie prowadząc konia na lonży. To nieco uspokoiło Puchonkę, bo jakoś nie widziała się w roli samodzielnej amazonki.

Jak Evangeline powiedziała, tak też się stało. Najpierw Narcyz przebiegł kilka kółek wokół okrągłego padoku, prowadzony przez Amy, a następnie nadszedł czas, by Kathleen dosiadła wierzchowca. Wcześniej chciała tego uniknąć, ale teraz zauważyła, że gniady Narcyz jest dosyć spokojny, co ją uspokoiło.

Nie przywykła do oglądania świata z końskiego grzbietu, ale musiała przyznać, że nie jest tak źle. Narcyz stąpał spokojnie, jakby wiedział, że dziewczyna, którą niesie na grzbiecie, bardzo obawia się upadku z konia.

— Jak tam, Kath? — zapytała Amy, podczas gdy Evangeline prowadziła Narcyza.

— Wspaniale — odpowiedziała ironicznie Kathleen. Musiała przyznać, że nie było tak źle, jednak na pewno nie było wspaniale, bo upadek z konia wciąż był możliwy.

— Kto by pomyślał, że taka z ciebie amazonka, Kath — zachichotała Evangeline, na co Kathleen tylko uczepiła się mocniej grzywy Narcyza.

— Ostatni raz dałam się namówić na konie.

Evangeline i Amy tylko zachichotały.

Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz