Rozdział 47. Euforia Kupidyna

213 8 46
                                    

— A więc — odezwał się George — dokąd mamy odtransportować moją koleżankę z Klubu Młodszych Niedocenionych Geniuszy?

— Naszą — przypomniał mu Fred.

— Chyba ci się coś pomyliło. Kathleen to moja koleżanka i to przeze mnie zostanie odprowadzona, ty możesz co najwyżej rozłożyć przed nami czerwony dywan.

— Ta, a do tego wypolerować ci buty? — zakpił Fred. — Sok dyniowy chyba ci do łba uderzył, braciszku.

— Z tym polerowaniem to wcale nie taki głupi pomysł — stwierdził George. — Wracamy z lekcji ze Snapem, po stąpaniu po jego królestwie moje buty są wręcz skażone.

— A nawet nie wspominaj. — Fred machnął ręką. — Człowiek się dusi w tych lochach... Jak Snape wytrzymuje w takich warunkach?

— Może nie jest człowiekiem.

— Sugerujesz, bracie, że jest hybrydą człowieka i nietoperza?

— Ja nie sugeruję. Ja jestem pewien.

— Ja za to jestem pewna, że zagryzłby was, słysząc wasze domysły na jego temat — roześmiała się Kathleen.

George udał, że słowa Kathleen przyniosły nowe teorie do jego rozważań na temat pochodzenia znienawidzonego przed nich nauczyciela eliksirów.

— Może on jest wampirem...?

— Nie żebyśmy oczywiście mieli jakieś uprzedzenia do mniejszości wśród czarodziejów — sprostował Fred, ostentacyjnie nadepnąłszy brata na stopę, zupełnie jakby chciał przywołać go do porządku. George oczywiście nie omieszkał jęknąć, aby pokazać, jak brutalny był jego brat, nawet jeśli nie zabolało go aż tak bardzo. — Jednak musisz przyznać, Kathleen, że Snape jako wampir byłby dosyć niebezpiecznym zjawiskiem.

— W przyszłym tygodniu na pewno wlepi nam szlaban — stwierdził George. — Nie wiem jak ty, Fred, ale ja odwiedzę skrzaty w kuchni i poproszę, aby uplotły mi wianek z czosnku.

— Skąd ta pewność, że dostąpicie tego zaszczytu szlabanu u Snape'a? — zapytała Kathleen z rozbawieniem.

Fred i George spojrzeli po sobie z takimi minami, jakby byli wręcz zszokowani, że Kathleen może w to wątpić. W końcu wlepianie kolejnych szlabanów i odejmowanie punktów Gryfonom było dla Severusa Snape'a jak osobista dyscyplina sportu, a przynajmniej takie wrażenie miał praktycznie każdy wychowanek domu Godryka.

— Oj, droga koleżanko, jak ty niewiele wiesz o współczesnym świecie — westchnął Fred.

— Właśnie, to się po prostu czuje — przytaknął George. — Jak widzisz zbliżającego się w naszą stronę wściekłego Snape'a, jest dziewięćdziesiąt procent szans, że jego złość skupi się na nas.

— A co z pozostałymi dziesięcioma procentami? — zapytała Kathleen. Z daleka widziała już, że Caleb znalazł się już pod salą do obrony przed czarną magią, w której to lekcję mieli odbyć czwartoklasiści z Hufflepuffu oraz Ravenclaw.

— Musimy niestety podzielić się uwagą Snape'a z Harrym. — George westchnął ostentacyjnie. — Wiesz, nie chcemy być aż tak zachłanni...

— Chociaż czasami odnosimy wrażenie, że Snape woli karać Harry'ego niż nas — dodał Fred — co niesamowicie rani nasze serduszka.

— Harry ma swój urok osobisty, któremu Snape najwyraźniej nie może się oprzeć. — Kathleen wzruszyła ramionami ze śmiechem. — Musicie się z tym pogodzić... Albo poproście Harry'ego o radę.

Fred westchnął teatralnie.

— Coś mi się wydaje, że nie będzie zbyt chętny do zdradzenia swojej tajemnicy...

Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz