Rozdział 43. Po balu

696 44 67
                                    

— Podobało ci się na balu? — zapytała Amy, goszcząc Kathleen w swoim dormitorium. 

Były już po śniadaniu i zgodnie uznały, że tego dnia nie mają chęci na nic - po balu wprost padały z nóg. Wobec  tego Amy zaproponowała Kathleen, aby przyszła do niej, a że brunetka nie miała innych planów, zgodziła się. Tak więc teraz siedziała przed swoją kuzynką, która zaplatała jej włosy w dwa warkocze. Rzecz jasna włosy Kathleen wróciły do swej naturalnej struktury - kiedy Puchonka obudziła się rano i odgarnęła je z twarzy, jej dłoń napotkała burzę loków. Niestety, proste włosy nie mogły pozostać z nią na zawsze i choć Kathleen miała magiczną szczotkę od bliźniaków, to nie miała chęci używać jej codziennie - samo wyprostowanie włosów na bal zajęło jej wcale nie tak mało czasu.

Amy nie mogła być z Kathleen przez cały bal - bądź co bądź bawiła się też z Cedrikiem. Mimo to były momenty, kiedy opuszczała go i przychodziła do swoich kuzynów lub przyjaciółki z Ravenclaw.

— Było nawet fajnie — stwierdziła Kathleen. — Finlay jest miły, więc dobrze się z nim bawiłam.

— A widzisz, a ty już wątpiłaś, że ktoś cię zaprosi — zaśmiała się Amy. — Chociaż jestem pewna, że bawiłabyś się równie dobrze gdybyś poszła sama.

— Bardzo możliwe — przytaknęła Kathleen. — A Cedrikowi podobały się twoje loczki?

— No pewnie — przytaknęła Amy. — Mówił, że powinnam tak częściej nosić na co dzień, ale chyba go Merlin opuścił. 

Kathleen roześmiała się.

— Masz krótsze włosy, to zajmowałoby ci znacznie krócej niż mnie...

— Niby tak, ale niech się nie przyzwyczaja do mnie z lokami, bo jeszcze nie pozna mnie, kiedy będę miała proste włosy — odrzekła Amy ze śmiechem.

— Coś w tym jest. A poznał cię chociaż?

— Nie no, aż tak nie do poznania chyba nie byłam. A czemu pytasz? — zapytała Amy ciekawsko. Związała warkocz gumką na samym końcu i zostawiła go, aby zająć się zaplataniem drugiego.

— A, bo mnie wczoraj ktoś nie poznał. — Kathleen roześmiała się nerwowo.

— Żartujesz? — Amy przerwała zaplatanie włosów Kathleen i wychyliła się tak, aby na nią spojrzeć. — Kto taki?

Młodszej z Puchonek zdecydowanie nie podobało się spojrzenie, jakie posyłała jej Amy. Kathleen podejrzewała, że jeśli powie Amy, że chodzi o George'a, ta zaraz uśmiechnie się konspiracyjnie i zacznie o niego wypytywać. 

Jednak brunetka nie lubiła okłamywać swoich bliskich.

— George Weasley — odpowiedziała. — Wiesz, ten z Gryffindoru... Jesteś z nim na roku.

— No jak mogłabym George'a nie znać — zaśmiała się Amy. — Być na roku z bliźniakami Weasley i ich nie znać to jak uczyć się w Hogwarcie i Dumbledore'a nie widzieć.

— Ach, więc to z takimi sławami ja się znam...

— No pewnie — przytaknęła Amy ironicznie. — A dostanę ich autografy?

— Obawiam się, że jak im powiem, że ktoś chce dostać ich autografy, to ich ego gwałtownie wzrośnie.

Amy westchnęła teatralnie.

— A taką miałam nadzieję na autograf od bliźniaków Weasley... Przecież pewnego dnia dostałabym za to sporo galeonów!

— Jeśli dostanę dwadzieścia procent przychodu z autografów, to mogę ci taki zdobyć. — Kathleen równie ironicznie przedstawiła kuzynce swoje wymagania.

— Umowa stoi, Kath. A tak na poważnie, to jakim cudem on cię nie poznał?

Tak naprawdę Kathleen sama nie wiedziała, jak do tego doszło, że George jej nie poznał. To możliwe, żeby zmiana wizerunku tak bardzo ją odmieniła? I to na tyle, że była nie do poznania... Przypomniała sobie, jak George powiedział jej, że ładnie wygląda. Pamiętała, że zrobiło jej się wtedy niesamowicie miło. Nie było co się temu dziwić - mimo wszystko kto nie lubił otrzymać czasem komplementu?

— To jest George. Z nim wszystko jest możliwe — stwierdziła Kathleen, wzruszając ramionami. — Chociaż mówił, że to pewnie dlatego, że nigdy wcześniej nie widział mnie bez loków.

— Jak by nie patrzeć, to trochę twój znak rozpoznawczy — zaśmiała się Amy. — Odkąd pamiętam masz loki. I odkąd pamiętam na nie narzekasz.

Kathleen obróciła się nieco, by posłać kuzynce zdegustowane spojrzenie.

— Hej, robisz ze mnie marudę!

— Bo tak jest — ucięła Amy. — I nie kręć się. Warkocz krzywo wyjdzie.

Brunetka na powrót obróciła się tyłem do kuzynki i poczekała, aż ta dokończy zaplatanie warkocza. Sięgnęła dłonią po tego, który był już skończony i przełożyła go sobie przez ramię. Warkocz był najgrubszy na górze, robił się cieńszy przy końcach włosów. W pewnym momencie do głowy Kathleen wpadła pewna myśl.

— Ciekawe, czy rodzicom udało się spędzić te święta razem — powiedziała w pewnym momencie, nieco ściszając głos. Były same w dormitorium Amy, jednak nie zmieniało to faktu, że Kathleen wolała mieć pewność, że nikt jej nie usłyszy. Elise nie wspominała, jak zamierza spędzić święta bez niej, jednak brunetka miała cichą nadzieję, że jej rodzice znaleźli sposób na spędzenie świąt razem. 

— Mam nadzieję, że tak było — przytaknęła Amy. — Spędzanie świąt w samotności musi być okropne.

Kathleen przygryzła wargę. Do głowy przyszła jej myśl, że jej tata przez dwanaście lat spędzał święta sam, w zimnym Azkabanie. Do towarzystwa miał jedynie własne obsesyjne myśli o swej niewinności, pozostałych więźniów oraz dementorów, którzy nieustannie wyżerali jego szczęście. Na szczęście pozostawili mu tę obsesyjną myśl o jego niewinności. Właśnie to pozwoliło mu przetrwać tyle lat i nie zwariować. 

Amy dokończyła zaplatanie drugiego warkocza Kathleen, po czym związała jego koniec gumką. Następnie niespodziewanie przytuliła od tyłu swoją kuzynkę, opierając podbródek o jej ramię.

— Wiesz, czego zawsze żałuję? — zapytała. Nie czekając na odpowiedź Kathleen, kontynuowała: — Żałuję, że Evangeline nie ma w sobie magii. A przynajmniej nie ma jej dostatecznie dużo, aby móc razem z nami uczyć się w Hogwarcie. Gdyby miała... Wtedy razem z nami bawiłaby się na Balu Bożonarodzeniowym. Może trafiłybyśmy do tego samego domu, a nawet jeśli nie... Nawet jeśli nie, to kochałabym ją tak samo mocno, jak teraz.

Kathleen uważała, że skoro nieszczęśliwe wydarzenia aż tak lubiły ją, to resztę jej rodziny mogły zostawić w spokoju. W końcu osadzenie w Azkabanie niewinnego Syriusza przechodziło ludzkie pojęcie. Tymczasem nieszczęście wolało dalej nękać jej rodzinę, a padło na jej kuzynki. Bliźniaczki rozdzieliła magia - młodsza Amy została nią obdarzona, zaś starsza Evangeline nie. Jednak Evangeline nie miała zamiaru użalać się nad swoim brakiem magii - pilnie się uczyła, chcąc pewnego dnia zostać nauczycielką języka angielskiego.

— Też chciałabym, aby Evangeline była tu z nami — westchnęła Kathleen. — Ale cóż poradzimy, że życie kocha zadawać nam cierpienie? — wymamrotała z irytacją.

Amy z zasady nie wydawała się być osobą, która ma jakieś zmartwienia - często była widziana z uśmiechem na twarzy. Podobno najbardziej cierpieli ci, którzy nie pokazywali tego po sobie. Kathleen uznała, że w sentencji tej jest sporo prawdy.


Pozory mylą • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz