XVI.

175 15 3
                                    

Michael

— Czemu po prostu mnie nie zastrzelisz? Chyba po to cię tu wysłał? Żeby zrobić za niego całą brudną robotę — powiedziałem wyzywająco.

Mężczyzna w odpowiedzi jedynie się zaśmiał kpiąco. Ten śmiech rozbrzmiewał jeszcze kilka długich chwil później w mojej głowie, pozostawiając po sobie pewną nutę grozy.

— Myślisz, że Moore tak po prostu zabija swoich zdrajców? Ich los jest, o wiele gorszy — wysyczał w moim kierunku. — Ale, co ja ci będę opowiadać. Nie będę ci psuć niespodzianki.

Adrien od początku mojej działalności dla rządu spoglądał na mnie krzywo. Wiedziałem, że do samego końca mi nie ufał. Trudno było go winić. W końcu ostatecznie okazało się, że miał rację.

Mężczyzna dalej nie odrywając ode mnie pistoletu, chwycił mnie za obie ręce, które to wykręcił mi do tyłu i chwycił wolną dłonią.

— Naprawdę myślałeś, że uda ci się przepchnąć coś takiego, żebyśmy się nie dowiedzieli? Teraz mamy ciebie, mamy twojego koleżkę. Pozostaje mi tylko złapać tę brunetkę, czuję, że to będzie najprzyjemniejsza robota...

Przez cały czas słuchając jego słów, chciałem się wyrwać i go uderzyć, ale nim zdołałem jakkolwiek zareagować, usłyszałem trzy strzały i ręka trzymająca mnie wcześniej zniknęła razem z pistoletem przystawionym mi do głowy.

Obróciłem się niepewnie, tylko po to, by dostrzec ciało Adriena, leżące na ziemi. Upadł twarzą do przodu. W jego czaszce widoczne były trzy krwawe ślady.

Spojrzałem dalej i wtedy moim oczom ukazała się postać Taii. Stała kilka kroków ode mnie, w dłoniach dzierżyła pistolet. Słyszałem jak głośno dyszy. Musiała tu przybiec zaalarmowana moją długą nieobecnością. A może usłyszała naszą rozmowę...

— Skąd wzięłaś broń? — to było pierwsze, co mi się wyrwało, gdy tylko odzyskałem świadomość otaczającej mnie rzeczywistości.

***

Taia

„Skąd wzięłaś broń?" — Naprawdę? Właśnie to mówi do mnie, tuż po tym jak najprawdopodobniej ocaliłam mu życie? Niewiarygodne.

— Znalazłam, zanim cię spotkałam — wyjaśniłam pokrótce.

— Dałbym sobie radę.

Wydawało się, jakby był na mnie zły. Od kiedy to pomoc jest traktowana jako coś, za co można się na kogoś obrazić?

— Jasne, bo wcale nie miał cię na muszce! — zakpiłam.

— Gdybyś była tu chwilę wcześniej to wiedziałabyś, że nie planował mnie zabić.

— Naprawdę myślisz, że zdrajców traktują lepiej? Tak, słyszałam waszą rozmowę!

Nachyliłam się nad zwłokami, ignorując kolejne słowa chłopaka.

— Ale nie chciałem, żeby umierał.

— To masz problem, bo czasami życie nie daje nam wyboru. Zwłaszcza w takiej sytuacji jak ta. A teraz może przestaniesz się mazgaić jak małe dziecko i mi pomożesz.

Michael ukucnął obok mnie, rezygnując przy tym z jakiejkolwiek formy odpowiedzi.

W kieszeni mężczyzny znalazłam telefon dotykowy.

— Dostał jakąś nową wiadomość. Może ma wspólników. W końcu mówił, że Jonathana już schwytał. Spróbuję odblokować jego telefon.

— Jak?

Plaga IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz