Taia
Pamiętam jeszcze, jak z gabinetu Moore'a zaciągnięto mnie do ciemnego auta. Oddzielili mnie od reszty. Niezależnie jak głośno krzyczałam, niezależnie jak mocno się opierałam, nie mogłam uciec.
Aczkolwiek każdy, kto, choć odrobinę mnie znał, wiedział, że nie w moim stylu było poddawanie się. Nawet jeśli dana sytuacja nie pozostawiała żadnej drogi wyjścia.Zostałam posadzona na tylnym siedzeniu, dokładnie na środku pomiędzy dwoma mężczyznami w garniturach. Każdy z nich ściskał mnie mocno za nadgarstki, wykręcając mi obie ręce do tyłu, tak, że siedząc, musiałam nachylać się do przodu, by nie czuć bólu.
Za każdym razem, gdy próbowałam się odezwać, jeden z nich ściskał mnie jeszcze mocniej.
Droga zajęła nam pół godziny, choć wydawała się wiecznością. Starałam się zapamiętać jak najwięcej z krajobrazu widocznego za oknem, by móc potem lepiej orientować się w terenie, gdy już uda mi się ponownie uciec. Ponieważ była jedna rzecz, której byłam pewna: gdziekolwiek teraz trafię, ucieknę stamtąd. Inna opcja w ogóle nie wchodziła dla mnie w grę. Nikt nie będzie decydować o moim życiu, nikt poza mną, a tym bardziej nie psychopata, który jest odpowiedzialny za największą katastrofę jaka spadła na ten świat.Przez większość drogi widać było tylko pustkowia, spaloną trawę i takie rzeczy jak części od samochodów, czy przyrządy codziennego użytku.
Wydawało się, że świat kompletnie opustoszał. Bez Zarażonych miało się wrażenie, jakby nikt prócz osób w tym samochodzie nie był już obecny na świecie. Jakbyśmy zostali sami.
Nie odbierzcie mnie źle, nie tęsknie za tymi obleśnymi stworzeniami. Choć wiedziałam, że stanie się jednym z nich nie było wcale przyjemniejsze od samego z nimi spotkania. To wszystko przez to, że Lucy sama odczuwała wstępne skutki Zarazy, ale dzięki niej naukowcy w końcu zdołali odnaleźć lekarstwo. Szczęśliwe zakończenie, prawda? No właśnie, nie. W każdej historii science fiction, jaką znam, dochodzi w końcu do rozwiązania problemu i życia ruszają dalej, choć nigdy nie są już takie jak kiedyś.Myślę, że w naszym przypadku mogło być podobnie. Z jednym wyjątkiem. Te wielkie rozwiązanie — lekarstwo. Wcale nie pozwalało nam ruszyć naprzód. Pozwalało nam jedynie odzyskać cząstkę normalności, a przy tym nakazało zachować największy sekret, a mianowicie, że to rząd odpowiedzialny jest za wypuszczenie wirusa, a w tym śmierć ponad połowy populacji ludzkiej.
Dla mnie sekret ten był niczym drzazga, która utkwiła tak głęboko i była na tyle duża, że cokolwiek bym nie zrobiła — pozostawiła ją tam do końca, czy wyjęła — konsekwencje będą dla mnie opłakane.
W pewnym momencie samochód wjechał do tunelu i zapadła ciemność. Jechaliśmy przez niego ponad kilka minut, a on wcale nie wydawał się kończyć. Zaczęło mnie to zastanawiać, aż w końcu odwróciłam głowę, by wyjrzeć przez tylną szybę. Zapomniałam jednak o towarzyszących mi strażnikach. Ci dwaj, gdy tylko dostrzegli, że się poruszam, zareagowali automatycznie. Ten po prawej stronie złapał mnie mocniej za nadgarstek, jednocześnie wyginając mi go do góry. Natomiast mężczyzna z lewej uderzył mnie mocno w brzuch. W odpowiedzi zgięłam się w pół, a ostatnie co udało mi się dostrzec, nim straciłam przytomność, to jego zadufany uśmieszek na twarzy.Gdy ponownie odzyskałam świadomość, nie byłam już w samochodzie. Otoczenie wokół mnie było mi kompletnie nieznane. Potrzebowałam kilku sekund, by przetrawić całą tę sytuację. Znajdowałam się na podłodze jakiegoś małego mieszkanka. Kiedy tylko podniosłam się i oparłam rękoma o drewnianą podłogę, poczułam straszną migrenę. Zupełnie jakby ktoś wywiercał mi wielką dziurę w czole.
Udało mi się w końcu usiąść w pozycji pół leżącej, z której to mogłam lepiej widzieć całe mieszkanie.
Znajdowałam się w salonie. Kilka kroków ode mnie znajdowała się przestarzała kanapa w stylu lat osiemdziesiątych. Przed nią natomiast prosty brązowy stolik kawowy i kolorowy dywan.
Naprzeciwko mnie miałam mały przedpokój z wieszakami na ubrania i stojakiem na buty, a także drzwiami wyjściowymi. Spoglądając w lewo, dostrzegłam małe podwyższenie i znajdujące się na nim kuchnie i jadalnie. Na prawo natomiast były dwie pary drzwi. Jak podejrzewałam, za jednymi musiała kryć się łazienka, a za drugimi sypialnia.
Pozostawało jednak jedno pytanie, które kłębiło się w mojej głowie: Co ja tutaj robiłam?
Odpowiedź znajdowała się na kartce skrytej w kopercie, którą dopiero po dłuższej chwili dostrzegłam. Musiała ona wcześniej zostać przyklejona do głównych drzwi, ale teraz leżała na podłodze, wskutek czego jej nie zauważyłam.
Powoli podniosłam się na równe nogi i wzięłam kopertę, by przeczytać oficjalnie napisany list:
CZYTASZ
Plaga II
Научная фантастикаWtedy kiedy ty myślałeś, że to już koniec... oni wracają. Plaga oficjalnie dobiegła końca, ale świat nadal podnosi się po tej wielkiej tragedii. Tak samo jak czwórka naszych bohaterów: Lucy, Taia, Jonathan i Michael zostali rozdzieleni, teraz nie ty...