Rozdział 46

47.3K 2.5K 482
                                    

Wiercę się niespokojnie na barowym krześle, czekając aż wrócą. Minęło sporo czasu, naprawdę dużo. Straciłam apetyt i nie jestem wstanie zjeść reszty kanapek, mogłyby nie przejść przez mój ściśnięty żołądek. Opieram czoło na otwartych dłoniach, czując się niepotrzebna. Nie rozumiem niczego. Chcę wiedzieć o czym rozmawiają, gdziekolwiek są. Chcę wiedzieć co oni tam robią. Zsuwam się ze stołka i idę do miejsca, gdzie wchodziliśmy. Rozglądam się za jakimiś innym drzwiami, niż te frontowe. Mały korytarz znajduje się na lewo. Podążam nim docierając do samego końca, gdzie znajduje się otwarta przestrzeń i dwuskrzydłowe szklane drzwi oraz drewniane zwykłe drzwi. Za szklanymi jest siłownia. Ma siłownię.  Pukam w drewniane drzwi i otwieram je. Łazienka. No jasne. Miałam nadzieję na jego biuro. Wzdycham poddana i wchodzę do środka, zapalając sobie wcześniej światło. Jak już tu jestem to skorzystam z toalety. Załatwiam swoją potrzebę i myję ręce w czarnym zlewie. Ściany wyłożone są czerwonymi kaflami, ziemia czarnymi. Pomieszczenie nie jest duże, właściwie to jest małe, biorąc pod uwagę to co do tej pory tu widziałam. Czarna toaleta, czarny blat z wbudowanym w niego zlewem i półką pod spodem, wypełnioną rolkami papieru toaletowego. Konkretny zapas. Wycieram dłonie w mały ręczniczek wiszący na haczyku wmontowanym w ścianę i wychodzę z łazienki. Gaszę za sobą światło i cicho domykam drzwi, wracając tym samym korytarzem. 

- May, cholera. 

Zayn, wykrzykuje podchodząc do mnie. Chwyta mnie za ramiona spoglądając w moje oczy.

- Gdzie byłaś ?

- W toalecie.

Przełykam ślinę, gdy mocniej zaciska swoje dłonie na moich ramionach.

- Zacząłem cię szukać, myślałem, że wyszłaś.

Wypuszcza powietrze.

- Wpakujesz mnie do grobu. 

Uśmiecha się półgębkiem, całując mnie we włosy. 

- Zayn, zostawiłam torbę w sypialni. 

Za rogu wychodzi Carmen.

Ona tu zostaje ?

- W porządku. 

Nie tak się umawialiśmy, Zayn. 

- Chodźmy do kuchni, dorobię kanapek. 

Mężczyzna, układa dłoń u dołu moich pleców i lekko popycha. Nie opieram się, nie będę udawała obrażonej. Jestem zawiedziona, smutna, zraniona. Siadam na swoim stołku, a Carmen obok mnie. Naprawdę nie mogła dalej ? Tak szybko od współczucia jej, przeszłam do współczucia sobie. 

- Jak podoba ci się w Nowym Jorku, May ?

Patrzę na nią, myśląc, że się przesłyszałam, ale ona naprawdę mówiła do mnie.

- Jest..em.. ładnie.

Nie widziałam jeszcze miasta i chyba nie chcę go już widzieć. Chcę wrócić do Londynu, do tego całego gówna. Jest lepsze od życia w trójkącie.  Spoglądam za siebie na wielką szklaną ścianę, za oknem jest już ciemno, a przynajmniej naprawdę się ściemniło.

- Wydajesz się naprawdę miła.

Mówi mi. Dławię się śliną i kaszlę w dłoń. 

- Dziękuję.

Odpowiadam cicho i spuszczam wzrok na blat. Nigdy nie czułam się bardziej niezręcznie. Zayn dokłada kanapki i sprząta po sobie. Siada obok Carmen. Czemu właśnie wybrał ją ? Czuję się jeszcze gorzej jak przed chwilą. 

- Zayn ?

Pytam cicho i patrzę na niego. Czuję łzy przepływające pod moimi powiekami. Mrugam kilka razy, odpędzając je. 

NiewiernyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz