Rozdział 50

50.9K 2.7K 461
                                    

- Wrócę dzisiaj trochę po 18:00, o 17:00 mam ostatnie spotkanie z bardzo ważnym kontrahentem. Poradzisz sobie ?

- Tak.

- Masz telefon, kiedy coś się stanie zadzwoń na pewno odbiorę.

- Dobrze. 

- Masz cały dom dla siebie, korzystaj z czego chcesz. 

Kiwam posłusznie głową i poprawiam poły szlafroka. Wciąż czuję, jak woda z końcówek moich włosów spływa mi po plecach, a później znika w puszystym materiale, który swoją drogą jest już od niej mokry.

- Do widzenia, Myr.

Zayn składa słodki pocałunek na moich ustach i wychodzi z penthausu, uprzednio zabierając swoją czarną, skórzaną teczkę. Wracam z powrotem do sypialni i kładę się na najwygodniejszym łóżku świata. Dochodzi powoli siódma. Zamykam oczy i pozwalam sobie na małą drzemkę.

***

Budzi mnie głośny huk, dochodzący gdzieś z mieszkania. Szybko dochodzę do pełnej świadomości i zrywam się z łóżka. Po cichu schodzę po schodach i idę za hałasem. 

- O mój boże, przepraszam. Myślałam, że nikogo tu nie ma. 

Średniego wieku kobieta staje przerażona, podobnie jak ja, kiedy ją widzę, wchodząc do kuchni. Podnosi metalowy garnek z ziemi i stawia go na kuchence. 

- Przepraszam, kim jesteś ?

- Ym.. mam na imię May

- Zayn, nie uprzedził mnie, że ktoś tu będzie. Byłabym ostrożniejsza.  

- Nic nie szkodzi. 

- Czy Zayn, wie o twoim pobycie tutaj ?

- Tak.

- Jestem Caty.

Caty to piękna kobieta, ma ciepły uśmiech, a kilka niewielkich zmarszczek okala jej oczy i kąciki ust. Mimo to, może chwalić się swoją sylwetką i grzeszyć seksapilem. 

- Jesteś głodna ?

- Troszeczkę.

- Zjesz bruschette z łososiem i kaparami ?

- Nigdy tego nie jadłam. Mogę sama sobie coś przygotować, proszę się nie trudzić.

- Oh nie. To dla mnie nie kłopot.

Obraca się do lodówki, a ja mogę podziwiać jej starannego koka, nie umyka mojej uwadze purpurowe pasemko, a zaraz obok niego karmazynowe. Oba kolory wyróżniające się w ciemnych blond włosach.

- Ma pani ładne włosy.

Mówię jej komplement i naprawdę tak uważam. Są zadbane, ładnie uczesane, a dzięki tym dwóm kolorom również ciekawe.

- Dziękuję kochana.

Obraca się do mnie i śmieję cicho. Kilka kolejnych zmarszczek ukazuje się na jej twarzy, ale dodają jej uroku.

- Te kolory to pomysł moich wnucząt.

- Ma pani wnuczęta ?

Pytam ją zaskoczona, a zaraz potem oblewam się rumieńcem przez swoją impulsywność.

- Och tak. Dwójkę. Kochane dzieciaki.

- Nie wygląda pani, znaczy... wydaje się być pani za młoda...

NiewiernyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz