Gdy się budzę jestem sama. W jakiejś części czuję się zawiedziona. Miałam nadzieję, że rzeczywiście będzie przy mnie. Chciałam ujrzeć go po przebudzeniu, a jedyne co widzę to puste miejsce obok. Ściągam z siebie koc i poprawiam ręcznik. Jest poplamiony krwią. Wciągam powietrze, robiąc się zła i schodzę z łóżka. Nie widzi mi się zmieniać pościel kolejny raz. Odgarniam koc i sprawdzam materiał, na którym leżałam. Jest czysty, co chyba mogłabym nazwać cudem, albo czystym fartem. Muszę się ubrać, zanim ubrudzę wszystko co w moim zasięgu. Przeczesuję włosy i zabieram z garderoby czystą parę dżinsów, majtki oraz koszulkę Zayna. Wszystkie moje, dziwnym trafem, są przylegające, a nie mam ochoty na zakładanie biustonoszu. Zresztą i tak jestem sama. Dla kogo miałabym starać się wyglądać dobrze ? Zapewnię sobie przynajmniej wygodę. W łazience płuczę się pod prysznicem i ubieram, załatwiając wszystkie inne potrzeby. Pokonuję schody jednym susem, skacząc z przedostatniego stopnia i boso przechodzę po chłodnych kaflach w salonie do kuchni. Rozszerzam oczy i przystaję, gdy widzę siedzącego przy kuchennej wyspie Zayna z laptopem. Momentalnie spoglądam w dół na swoją klatkę i zakładam ręce. Czasem moja nieśmiałość mnie zagina, ale co na to poradzę. Taka jestem. Patrzę na mężczyznę przede mną, zawzięcie stuka w klawiaturę, ale zerka co jakiś czas na płytę kuchenną, gdzie coś się gotuje. Widać on też postawił na wygodę, bo zamiast standardowej koszuli ma zwykłą białą koszulkę. Chłonę widok jego pleców i mięśni poruszających się przy każdym ruchu, ramion pokrytych tatuażami i nawet nóg zakrytych przez dopasowane, czarne spodnie od garnituru. Oblizuję usta, gdy smukłymi palcami pociera swoją brodę. Ciemny zarost pokrywa całą jego szczękę i okala różowe usta. Kocham jego zarost, uwielbiam gdy ociera się szorstkim policzkiem o moją skórę. Kocham jego usta i to, że umie wykorzystać każdy ich centymetr. Kocham jego bystre oczy. Kocham jego przydługie włosy w kolorze hebanu. Kocham, gdy zawsze ma ten poważny wyraz twarzy, a jeszcze bardziej kocham gdy się uśmiecha. O rany.. jak ja go kocham.
- Dlaczego tam stoisz ? Chodź do mnie, May.
Mówi, ale nie patrzy na mnie.
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem ?
Podchodzę do niego i siadam na stołku obok. Spogląda w moje oczy i patrzy na mnie przez chwilę w całkowitym skupieniu. Wygląda tak dobrze, że aż brakuje mi tchu.
- Zawsze wiem. Czuję, gdy jesteś blisko.
Mam ochotę wyciągnąć dłoń i przeciągnąć palcami po jego policzku i napiętej szczęce, a później pocałować każde z miejsc, które zdecydowałam się dotknąć.
- Masz moją koszulkę i nie masz nic pod spodem.
Rozplątuje moje ramiona i opuszcza je wzdłuż mojej tali. Dotyka mojej piersi i głaska przez materiał sutek, który od razu twardnieje. Boże, zdradzieckie ciało.
- Nie przeszkadza ci, że mam na sobie twoją rzecz ?
- Możesz nosić moje rzeczy, kiedy chcesz.
Uśmiecha się do mnie jeszcze raz i po raz kolejny przesuwa kciukiem po mojej piersi. Zagryzam wargę, by nie wydobyć z siebie jęku.
- Jesteś taka wrażliwa na wszystko co ci robię.
Przesuwa dłonią po moim ramieniu aż do przegubu i unosi moją rękę, bawiąc się moimi palcami. Spogląda w moje oczy i nagle czuję się naga, całkowicie przed nim odsłonięta. Zamyka laptopa i wstaje ze swojego miejsca, muszę unieść głowę, by nie stracić z nim kontaktu wzrokowego. Łapie moje kolana i rozsuwa je, ustawiając się między moim nogami. Drapieżnie przesuwa mnie na stołku do siebie, przyciskając swoje biodra do moich. Wciągam powietrze, chcę więcej.
- I cholernie mnie to pociąga.
Opiera się czołem o moje i przybliża swoje usta do moich. Wdycha mój oddech, ale nie pozwala mi na pocałunek. Odsuwa się, gdy tylko się zbliżam. Nosem przesuwa po moim policzku, aż do szyi i wraca. To słodka tortura, która sprawia, że jestem bardziej niecierpliwa niż zwykle. Duże dłonie przytrzymują moje uda, gdy staram się go nimi otoczyć. Wbija długie palce głęboko w nie, sprawiając mi ból, opowiadający się za ciepło w moim podbrzuszu. Obejmuję go za szyję, kiedy w końcu się zbliża, całując mnie. Oddaje każdą pieszczotę, pragnąc go, jak jeszcze nigdy wcześniej. Ciągnę jego przydługie włosy i wbijam paznokcie w kark. Dlaczego tylko on może być brutalny ? Oddychamy ciężko i trudno stwierdzić, czy to z niedotlenienia, czy może z podniecenia. Sięga pod koszulę i chwyta moją pierś, ugniatając ją agresywnie. Brakuje mi oddechu przez jego łapczywe usta, ale nie chcę przestawać. Chcę więcej. Chcę wszystko co mi da. Zniża się na krótką chwilę podkładając ramię pod moje pośladki i podnosi mnie. Owijam nogi wokół jego bioder i tym razem to ja kontroluję pocałunek. Zagryzam jego wargę i ciągnę za nią, aż jęczy. O jeny.. ten jeden dźwięk powoduje wibracje w całym moim ciele. Kładzie mnie na stole pomiędzy wyspą, a oknem, kopniakiem odsuwając wszystkie przeszkadzające mu krzesła. Jego wygłodniałe spojrzenie i zalotny uśmiech doprowadza mnie do szaleństwa. Sięga końców koszulki i niemiłosiernie wolno ją ze mnie ściąga, odrzucając daleko za siebie. Przesuwa dłońmi po moich żebrach i cyckach, drażniąc napięte sutki; ciemne oczy cały czas utkwione ma w mojej twarzy. Wyginam plecy, wpychając w jego wielkie łapy obrzmiałe piersi. Pragnę więcej. Warczy groźnie i zaciska mocno palce, przyprawiając mnie o jęk. Utraciłam całkowite panowanie nad sobą i ciężko mi się do tego przyznać, ale szalenie mi się to podoba. Zamykam oczy gdy otwiera usta i przyciska je do mojej skóry. Gryzie rowek między piersiami, a później w usta ujmuje naprężoną brodawkę, zasysając mocno. Jest brutalny i brutalnie pragnę by taki był.
- Chcesz więcej ?
Wypuszczam powietrze i natychmiast wciągam kolejną świeżą porcję.
- Odpowiedz mi, May.
- Tak. Proszę.
Jestem nienasycona tym co robi. I cholera, jest w tym świetny. Nigdy nie przeżyłam czegoś podobnego. Zatacza łagodne kółeczka językiem, tylko po to, by zaraz mnie ugryźć. Spoglądam na niego, pochyla się nade mną, a jego usta idealnie pasują do mojej skóry. Zerka na mnie spod długich rzęs i seksowny uśmiech rozciąga się na jego twarzy. Sięga do guzika moich spodni, a później rozporka i ściąga dżinsy z moich nóg. Wyplątuje moje kostki z nogawek i opuszcza materiał na ziemię, dołączając do niego swoją koszulkę. Oblizuję usta, nie mogę oderwać oczu od jego klatki, od szerokich ramion i od gęstej ścieżki włosków biegnącej, aż do pępka. Szarpie mnie za nogi i rozkłada moje uda.
- Jestem jedynym mężczyzną, który będzie ci dogadzał.
Jęczę, gdy przesuwa dłonią do złączenia moich ud. Jego dotyk jest jak ogień. Pali mnie.
- Powiedz to, May. Powiedz, że jestem i będę jedynym mężczyzną, który będzie cię zaspokajał.
- Jesteś jedynym mężczyzną, który będzie mnie zaspokajał.
Sapię i dźwigam się na rękach, siadając. Całuję malinkę, którą zostawiłam na jego klatce, a później składam pocałunek na szyi. Przesuwam zębami po jego brodzie i gryzę. Sprawił, że straciłam głowę.
- Obiecaj mi to samo.
Patrzę w jego oczy, moja klatka unosi się i opada tuż przy jego.
- Jesteś jedyną kobietą, z którą będę sypiał do końca życia. Pamiętaj o tym zawsze. Nie rzucam słów na wiatr, kochanie.
Czuję łzy wzruszenia napływające do moich oczu. Nie chcę, by poleciały, dlatego przeciągam paznokciami po jego ramieniu w zniecierpliwieniu.
- Muszę pójść po prezerwatywę.
Zostawia mnie samą na ogromnym stole, ale nie mija minuta jak wraca zupełnie nagi z dumnie prezentującym się penisem i ręcznikiem w lewej ręce. Obejmuje mnie silnym ramieniem i unosi do góry, rozkładając pode mną ręcznik. Jednym ruchem zdziera ze mnie majtki i kładzie mnie na stole. Zakłada prezerwatywę i pochyla się nade mną, by złożyć pocałunek na moich ustach. Obejmuję dłonią jego policzek, cała pulsuję w wyczekiwaniu. Moje podbrzusze już dawno płonie.
- Chyba nie możemy. Nie musisz tego..
- Nie brzydzę się krwi, May. Możemy, to zależy tylko od tego, czy ktoś chce.
Przyciąga mnie za biodro, sięga między nas po czym wbija się we mnie tak mocno, że krzyczę zaskoczona. Nie mogę złapać oddechu, bo wchodzi we mnie raz po raz, przyciskając co raz bardziej do stołu. To obezwładniająca przyjemność, której nigdy w życiu nie zaznałam, aż do teraz. Z każdym ruchem czuję go głębiej. Pochyla się, opierając łokcie po bokach mojej głowy. Ciężko dyszy, a po jego czole spływa pot.
- Jesteś cholernym dziełem sztuki, May.
Kąsa koniuszek mojego ucha i całuje je czule. Całuje mnie w czoło, w skroń, w policzek, w nos, w brodę, w usta, w przymknięte powieki. Te delikatne pieszczoty w połączeniu z jego agresywnymi ruchami, doprowadzają mnie do końca. Wierzgam się pod nim i jęczę, ciepło rozlewa się po moim kręgosłupie, brzuchu, biodrach i między nogami. Podkurczam palce u nóg i rąk, próbując się czegoś chwycić. Drżę zaciskając wszystkie swoje mięśnie Oprócz gotującego się dania i całkowitej ciszy, słychać jeszcze nasze oddechy i dźwięk zasysania, gdy wciąż się porusza. Ciepła ciesz spływa mi po udach. Zayn warczy gardłowo i zaciska oczy, zastygając w miejscu. Przygniata mnie, będąc równie obezwładnionym co ja. Zajmuje chwilę jak uspokaja oddech, zbiera się i opuszcza moje ciało. Odgarniam włosy poprzyklejane do mokrego od potu czoła i siadam na krawędzi stołu. Schyla się rozkładając przede mną majtki z jeszcze czystą podpaską. Dzięki bogu, spaliłabym się ze wstydu, gdyby było inaczej. Wkładam stopy w materiał po czym samodzielnie podciągam go na tyłek. Próbuję sięgnąć po dżinsy, ale Zayn odsuwa je kopnięciem, na drugi koniec pomieszczenia.
- Nie potrzebne ci spodnie.
Wyciera moje uda i siebie już trochę brudnym od krwi ręcznikiem, po czym wciąga siwe, luźne bokserki.
- Chciałabyś koszulkę ?
- Tak.
- Pomyślę, czy ci ją dam.
Uśmiecha się, zarzucając ją sobie na ramię.
- Zayn !
Odchodzi zbierając nasze pozostałe ciuchy i ręcznik. Chwilę mi zajmuje jak moje mięśnie sprężają się i pozwalają mi ruszyć biegiem za nim. Moja, jego koszulka wisi nadal na jego ramieniu, gdy wrzuca parnie do kosza w pralni. Rzucam się na przód, wiedząc, że mam szansę ją uchwycić, ale on wtedy się odwraca i wpadam w jego otwarte ramiona z impetem, jakby był na to przygotowany. Przytula mnie mocno do siebie, ograniczając zakres moich ruchów.
- Próbowałaś mnie okraść ?
Radość pobrzmiewa w jego głosie. Podnosi mnie nad ziemię, zamyka za sobą drzwi i niesie mnie do salonu.
- Usiądź i się nie ruszaj.
Stawia mnie przy kanapie.
- Oddaj mi koszulkę. Jestem naga.
- Masz majtki.
- Zayn, do cholery. Ktoś może mnie zobaczyć.
- Jestem jedynym mężczyzną, a jednocześnie osobą, która może zobaczyć cię nago. Nie ruszaj się stąd, proszę.
Uśmiecha się i zmierza w kierunku kuchni. Mogłabym się sprzeciwić i ruszyć za nim, ale czy tego chcę to kwestia podlegająca długiej dyskusji. Siadam na wypoczynku i zakrywam się rękoma. Czuję się skrępowana, świecąc cyckami, chociaż nie powinnam po tym co przed chwilą zrobiliśmy. Boże.. nigdy już nie spojrzę na ten stół, nie mając przed oczami tych wszystkich scen. Chciałabym to powtórzyć, kiedyś, ale nie przyznam się przed nim do tego. Zabieram jedną z poduszek leżących na brzegu narożnika i przyciskam ją do klatki. Zayn wraca z białą miseczką w lewej ręce, bułką i łyżką w prawej. Stawia wszystko na niskim stoliku przede mną, ale i tak muszę wychylić się, by dojrzeć zawartość naczynia.
- Co to ?
- Gulasz z zielonej papryczki.
- Sam ugotowałeś ?
- Poniekąd. Kupiłem i odgrzałem. Jedz. Nic dzisiaj nie zjadłaś.
Biorę łyżkę i muszę się nieźle nachylić, by wsadzić ją do buzi, nie brudząc białej poduszki. Jest ostre, ale nie tak, by nie dało się zjeść. Czuję na sobie wzrok Zayna, co jest nie co zawstydzające.
- Czemu ty nie jesz ?
- Jadłem gdy spałaś.
Dociskam łokciami poduszkę, by nie spadła i wyciągam w jego stronę łyżkę z zupą. Kręci głową, na co wzruszam ramionami i sama ją zjadam zagryzając bułką. Gdy kończę, pieką mnie usta i cała jama ustna. Wstaję z zamiarem wyniesienia miski, ale mężczyzna ciągnie mnie z powrotem na łóżko. Zabiera ode mnie naczynie, odkładając ją na stolik i wyrywa mi poduszkę. Moja poduszka.
- Tak wyglądasz dużo lepiej.
Uśmiech się i całuje mój dekolt. Czy to dzień zadawalania May ? Popycha mnie ostrożnie na plecy i kładzie się przy moim boku, obejmując i przytulając. Splata swój nogi z moimi i wsuwa swoje ramię z poduszką pod moją głowę. W większej części nakrywa mnie swoim ciałem i jedyne co jestem w stanie robić, to patrzeć na niego.
- Wszystko między nami w porządku ?
- Tak. Ale nadal jestem zła za Carmen.
Wzdycha i przymyka oczy.
- Nie zmienię zdania, May.
A ja nie przestanę być zła. Wiem, że jej ponowna obecność odbije się na nas w jakiś sposób, na tym co mamy. Odwracam głowę w drugą stronę, spoglądając na wielkie okno. Muszę zmrużyć oczy, bo słońce świeci prosto w moją twarz. Zachodzi, ale wciąż jest na tyle wysoko, by oświetlać promieniami miasto i wpadać do mieszkań. Nigdy nie będę wystarczająco nasycona widokiem miasta, by nie mieć ochoty na nie patrzeć. Nigdy nie przestanie wzbudzać we mnie zachwytu.
- Zayn ? Pamiętasz, gdy powiedziałeś, że mnie kochasz pierwszy raz ? Przed tym okrzyczałeś mnie przez telefon, bo wyszłam z Caty na zakupy nic tobie nie mówiąc. Wróciłeś wtedy wściekły, później przygotowałeś kąpiel i chciałeś informacji o mojej matce. Nie chciałeś mi nic powiedzieć. Czy to miało jakiś związek z gazetą ?
Patrzę na niego, jego oczy mnie nie oszukają.
- Przeczytałem o tobie w gazecie, pisało też na twój temat w Internecie, byłaś u wszystkich na językach. Nie wiedziałem jak mam cię ochronić przed tym wszystkim.
- Nie widziałeś jak to ukryć, prawda ? Dlatego się wściekłeś, gdy wyszłam bez twojej wiedzy.
- Już po przylocie do Nowego Jorku o tobie mówili, nie chciałem, byś wychodziła bez mojej wiedzy, bo osoby takie jak Miahe mogłyby cię zaatakować.
Dotykam jego dłoni na moim brzuchu i obejmuję ją swoją.
- Przeczytałem tyle rzeczy na twój temat, May. Dlatego wieczorem zapytałem cię o twoją przeszłość. Chciałem wszystko usłyszeć od ciebie.
Nachylam się i całuję go w usta. Fakt, że leżymy prawie nadzy w salonie przestał mi przeszkadzać.
- Chcę znaleźć sobie pracę.
- Nie musisz pracować.
- Ale chcę.
- W porządku, ale obiecaj mi, że nie będziesz jej szukała teraz.
- A kiedy ?
- Za miesiąc. Daj ludziom ochłonąć. Oferuję ci pomoc w znalezieniu czegoś.
- Zgadzam się.
Powinnam odłożyć pieniądze i zawrzeć jakieś znajomości. Nie mogę polegać na Zaynie, bo kiedyś i on może mnie zawieść...
CZYTASZ
Niewierny
FanfictionOn- konsekwentny, poważny, ustatkowany, 26-letni biznesmen. Nazywają go rekinem Nowego Jorku. Ona- dziewczyna, której życie zafundowało prawdziwe piekło. Wcale nie chciała stanąć na jego drodze, nie chciała stanąć na drodze żadnego mężczyzny. Zwycz...