Rozdział 25

59.1K 2.9K 351
                                    

- May ?
Czuję uścisk na ramieniu, a całe moje ciało wprawiane zostaje w ruchy za sprawą potrząsania. Przecieram dłonią zmęczone oczy, rzęsy skleiły mi się po przez wyschnięte łzy. Wyglądam przez boczne okno, ale jedyne co jestem w stanie zauważyć to ciemność przysłaniającą wszystko grubą kurtyną.
- Gdzie jesteśmy ?
Mamroczę niewyraźnie i spoglądam na Zayna.
- Pod hotelem na obrzeżach miasta.
Kiwam w zrozumieniu i odpinam swoje pasy bezpieczeństwa. Po tym jak kompletnie się rozkleiłam po prostu usnęłam.
- Temperatura na zewnątrz mocno spadła. Załóż to.
Sięga na tylne siedzenia i podaje mi jego marynarkę.
- Nie trzeba.
- Owszem trzeba.
Mówi stanowczo. Wkładam ręce w długie rękawy i stwierdzam, że 240 litrowy worek na śmieci nie byłby o tyle za duży, co to.
- Chodźmy.
Wychodzę z samochodu zaraz po Maliku i obchodzę pojazd stając przed nim. Droga nie jest oświetlona i nawet nie wiem na czym stoję.
- Tędy.
Widzę ciemną sylwetkę mężczyzny poruszającą się do przodu, więc doganiam go nie chcąc zostać w tyle. Na zewnątrz rzeczywiście jest zimno i gdyby nie ciepłe okrycie wyzionęłabym ducha. Nadeptuję na coś miękkiego i przyśpieszam w strachu, po czym potykam się i wpadam na plecy Zayna.
-Przepraszam pana.. ja tylko..
Zaczynam się tłumaczyć, czując jak ciepło oblewa moje zmarznięte policzki.
- W porządku May. Idziemy.
Łapię moją dłoń i trzyma w mocnym uścisku, prowadząc za sobą. Trafiamy na oświetlony latarniami plac i kierujemy się do wysokiego budynku z podświetlanym na niebiesko szyldem.
- Przodem.
Mężczyzna przytrzymuje mi drzwi i czeka, aż wejdę. Trafiamy na przestronne lobby w odcieniach czerwieni i śliwki. Zatrzymujemy się przed dębowym kontuarem, a złoty dzwoneczek staje się ofiarą mojego towarzysza.
- Idź usiądź, przyjdę jak wszystko załatwię.
Wskazuje mi brązową kanapę w rogu tuż obok łysego drzewka w donicy. Robię o co prosi i po prostu przechodzę przez pomieszczenie, zajmując na niej miejsce. Powieki niemal mi się zamykają, ale walczę ze sennością. Nie jestem pewna co do godziny, ale sądzę, że jest grubo po północy. Dotykam opuszkami palców swojej rozciętej wargi i krzywię się wyczuwając dużą gulkę. Nieźle mi przyłożyłeś. Czasem decyzję, które podejmujemy wcale nie są dobre, mogą się takie wydawać na początku, ale później wokół tworzą wiele zniszczeń, albo niosą gniew. Zasłużyłam na to, by dostać. Popełniłam wielkie głupstwo mówiąc Marcelowi, że zamierzam odejść. Ale kiedy wtargnął do mojej sypialni pijany, siłą ściągając z łóżka i budząc ze snu... ja po prostu... przestałam panować nad tym co mówię pod wpływem strachu. Odejdę, zrobię to, ale nie teraz, teraz nie mogę.
- Możemy iść.
W ciszy ruszamy do windy, a później pod drzwi pokoju, gdzie za pomocą magnetycznej karty ustępują.
- Wybierz sobie, które chcesz.
Wiem, że odnosi się do dwóch dwuosobowych łóżek. Przysiadam na tym od ściany i zdejmuję jego marynarkę, podczas gdy on zajmuje miejsce na łóżku od okna. Zsuwam z nóg trampki i wchodzę pod kołdrę, nie zdając sobie sprawy z tego, że jest tu znacznie cieplej niż w mojej sypialni. Jestem po prostu zbyt zmęczona, by przejmować się czymkolwiek.
- Możesz spać spokojnie May, będę czuwał.
Ostatnie co widzę to światło pochodzące od jego telefonu, później zasypiam.

***
- Wyspałaś się ?
Kiwam głową, odrywając twarz od poduszki. Odkrywam się, odrzucając kołdrę na bok i po przetarciu twarzy siadam na łóżku. Miałam spokojny sen i mam nadzieję, że on również.
- May, musisz mi powiedzieć dlaczego on cię uderzył.
Przeczesuje swoje czarne włosy i wbija twardy wzrok we mnie.
- Zasłużyłam.
Wypuszczam poszarpany oddech i nabieram nowy.
- Czym ?
- Powiedziałam za dużo, sprzeciwiłam mu się.
- To nie jest powód, by kogoś bić.. zwłaszcza kobietę.
Wzruszam ramionami i naciągam na swoje stopy trampki, widząc, że on swoje buty ma na nogach.
- Myślałem o twoich wczorajszych słowach.
Przeciera dłońmi twarz i wstaje z miejsca zarzucając na ramiona marynarkę.
- Mogę ci pomóc. Nie jestem ślepy i widzę jak reagujesz na ludzi, a zwłaszcza mężczyzn. Mogę ci po prostu pomóc wrócić do normalnego życia bez ciągłego strachu.
- Jak ?
- Znajdę sposób. Musisz tylko mi zaufać i przyjąć moją propozycję.
- Ja...ja muszę..
- Nie May. Nie możesz nad tym myśleć. Po prostu musisz powiedzieć tak lub nie.
Podchodzi do mnie, unosząc z miejsca i zmuszając bym stanęła przed nim.
- Wiesz, że cię nie skrzywdzę.
Muska moje usta uważając na ranę.
- A to jest pierwszy krok do normalności. Powiedz tylko tak i odwzajemnij ten pocałunek.
Znowu muska moje usta, tym razem bardziej lubieżnie.
- Więc ?
- Tak.
Szepcze w jego wargi i tracę kontrolę.
Moje ciało to jedno, a umysł i serce drugie....

_______________________________________________________________________________

______________________________

(Zayn)

Wiem, że powinienem to przerwać. Zagłębiam się w nieczystą grę. Ale mój rozum to jedno, a serce i ciało to drugie. Kiedy twoje myśli szaleją, szukasz dla nich ujścia, próbujesz myśleć o czymś innym, Jest znacznie ciężej kiedy tym czymś jest osoba. Zamknięta w sobie, nie dająca się poznać. Jest ciężej kiedy legniesz do niej mimo woli. Całuję jeszcze raz jej usta, lubiąc po prostu ich słodki smak. To nie jest tak, że kocham dwie osoby. Kocham Carmen, do May nic nie czuję, ale jest kimś do kogo chcę wracać. Jest tajemnicą, którą chcę odkryć. Odkryć i chronić...

- Popełniam kolejne głupstwo.

Szepcze do siebie, co udaje mi się usłyszeć. Jednak to ja jestem tym, który będzie żałować. Wiem, że będę żałować. Ale nie powstrzymam tego, nie zrobię tego, bo potrzebuję wracać do jej słodkich ust... Nawet jeżeli nigdy jej nie pokocham.

NiewiernyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz