Mam w głowie mętlik. Przyswajam wszelkie nowe informacje na temat mojego ojca i właściwie to mnie. Nie wiedziałam, że formalnie nie istniałam. To trochę.. huh.. popieprzone. Ale to wyjaśnia, dlaczego żadna placówka domu dziecka przez 18 lat się mną nie zainteresowała, ani policja, ani nikt. Byłam trzymana w tajemnicy. No nie do końca, ponieważ wychodziłam z domu, uczyłam się w szkole publicznej. Co prawda na obrzeżach Londynu, każdy znał siebie. Pamiętam, że nie było tam za wielu ludzi, młodych ludzi. Kilka rodzin. Jeżeli mój ojciec je zastraszał, to rozumie się samo przez się, nie chcieli ryzykować bezpieczeństwem swoich bliskich, swoich dzieci. Ale i tak nie mieści się mi to w głowie. Wzdycham ciężko i spoglądam na Zayna, który uważnie śledzi moją reakcję. Uśmiecham się lekko.
- Ze mną w porządku.
Nie rozpłacze się, ani nic. Tamto było kiedyś, teraz jestem tu i mam to. Mam Zayna, cokolwiek ukrywa. Chyba w końcu zrozumiałam, że muszę przestać walczyć ze wspomnieniami, a zacząć walczyć o to co kocham. O Zayna. W końcu to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła mi się w całym moim pieprzonym życiu. Marcel też był czymś dobrym do czasu. Ale on nie dawał mi tego co daje mi Zayn. Bezpieczeństwa i stabilności. Marcel nie troszczył się o mnie.
- Zastanawiam się, gdzie jest dziewczyna z wczorajszej nocy, ta z opuchniętymi oczami.
- Zrozumiała.
- Co takiego ?
- To, że nie można mierzyć wszystkich i wszystkiego jednakową miarą.
- Jaką miarą mierzyłaś mnie ?
- Bałam się, że będziesz taki sam, jak Marcel. Powiesz, że kochasz, a później wszystko zmieni się w piekło. Dotarło. Nie jesteś jak on. Nie traktujesz mnie inaczej, mimo mojej przeszłości. A Nowy Jork nie jest moim starym życiem. Nie ma tu mojego ojca. Mogę żyć, jak każdy inny. Nie próbuję zapomnieć tego co było. Już nie. Nie da się, całe życie się na tym skupiałam, ale mogę próbować z tym żyć.
- Kiedy myślę, że mnie już nie zaskoczysz, ty właśnie to robisz. Zmieniasz się z dnia na dzień. Bardzo.
- Staram się. To źle ?
- To dobrze. Kocham każdą twoją wersję. Emocjonalną. Zadziorną. Wesołą. Ale najbardziej kocham tą dziewczynę, która cały czas o siebie walczy. Jesteś tym wszystkim, May.
Uśmiecham się szeroko i opieram o oparcie sofy. Do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo zmieniłam się w przeciągu kilku dni. Wydaje mi się, że trwało to kilka miesięcy.
- Opowiedz mi coś o sobie. O twojej przeszłości.
Wzdycha i również opiera się o oparcie sofy. Zamyka na chwilę oczy, marszczy czoło i ponownie przybiera swój spokojny i opanowany wyraz twarzy.
- Miałem udane dzieciństwo. Niczego mi nie brakowało. Mnóstwo przyjaciół, dobra szkoła, rodzina. Jako dziecko byłem bardzo zżyty z młodszym bratem. Od małego mieszkałem w Hiszpanii. Rodzice prowadzili ośrodek dla turystów. Właściwie była to rezydencja nad jedną ze złotych plaż z kortem do tenisa i mini polem golfowym. Nie brakowało pieniędzy. Nie byłem najgrzeczniejszy. Popełniłem wiele wykroczeń. Mój brat był rozsądniejszy. Zaręczył się mając zaledwie 20 lat. Opowiadałem ci o tym. Ojciec uznał go za godnego przejęcia rodzinnego interesu. Byłem starszy i uważałem, że należało się to mi. Miałem żal do ojca, brata. Zapakowałem się i wyjechałem. W Nowym Jorku zaczynałem od zera, jako zwykły pracownik. Później awansowałem, zacząłem obracać się wśród śmietanki towarzyskiej całego Manhattanu. Zauważono, że mam dryg do interesów, zabiegano o mnie, jako pracownika. Wkońcu wyniosłem się na szczyt, a teraz jestem tu.
- Scoot to twój ochroniarz ?
- Nie, prowadzi własne przedsiębiorstwo. Facet ma łeb na karku. W stanach rozbudował wiele filii powiązanych z komputerami. Opracował jeden z najlepszych programów ochroniarskich. Stworzył też sieć sprzętu IPdO, bez którego program działa, ale nie kompletnie. Zbił na tym fortunę. Jesteśmy wspólnikami w kilku projektach i przyjaciółmi. Znam go od samego początku mojej pracy. Wcześniej pracował jako jeden z najlepiej wyszkolonych ochroniarzy, ale rzucił to. Jeżeli potrzebuję, mogę na niego liczyć pod tym względem.
- A kim jest Nessie ?
- Moją byłą sekretarką. Pracuje teraz na niższym szczeblu. Koniec na ten temat.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć ?
- Nie dotyczy to ciebie. Koniec, May.
Warczy i przeczesuje wściekle włosy. Uhg. Co za denerwujący palant. Sama się dowiem.
- Wracamy do domu.
Podnosi się gwałtownie i zaczyna wyłączać komputer, kiedy ja ani drgnę. Zapamiętuję wszystko co mi powiedział.
- Chcesz tutaj zostać ?
Podnoszę wzrok na jego wyciągniętą dłoń i nikły uśmiech. Chwytam ją i wstaję. Nawet gdy jestem na szpilkach przewyższa mnie o jakieś sześć centymetrów. Ruszam do wyjścia, ale zatrzymuje mnie, odwracając do siebie przodem.
- Gdzie ten piękny uśmiech, May ?
Przymykam oczy na delikatny dotyk jego palców na moim policzku i biorę głęboki oddech, ale rozchylam usta, a powietrze ucieka, gdy składa pojedynczy pocałunek w czułym miejscu. Tam gdzie szyja łagodnym łukiem łączy się ze szczęką. Tuż pod brodą. Nie mam siły podnieść oczu, łaknę więcej tej delikatnej i czułej pieszczoty. Kciukiem dotyka mojej dolnej wargi i przesuwa nim, aż po lewy kącik.
- Uwielbiam twoje usta.
Seksownym głosem uderza w moje zmysły, aż w brzuchu rozpętuje się huragan. Mrowi mnie. Bierze moje usta pod władanie swoich, obdarowując je kusicielkim pocałunkiem. Kąsa zębami mocno, a językiem głaszczę powoli.
- Takie słodkie.
Miękną mi kolana, na to co wyprawia. Nie sądziłam, że pocałunek może być tak intymny. Ponieważ ten dla mnie właśnie taki jest. Bezwstydny, seksowny, namiętny. I nie umiem określić co dokładnie takim go czyni. Ale.. o rety.. zawraca w głowie. Uśmiecham się rozanielona, gdy odsuwa się.
- Lubię to, jak czuła na wszystko jesteś.
Całuje mnie w czoło i złączając nasze dłonie, ciągnie ku wyjściu.
***
Nie jestem w stanie oderwać wzroku od bocznego lusterka bentleya, kiedy wracamy do Trump World Tower. Słońce schyliło się na wysokość niższych budowli, rzucając łagodne pomarańczowe światło, rozproszone przez ogromne drapacze chmur. Oświetla chodniki, ludzi i ulicę. Samochody tworzą cienie na drodze przed nami i jest to widok, jak z jakiegoś obrazu wzięty.
- Jutro muszę udać się na kolację biznesową.
CZYTASZ
Niewierny
FanfictionOn- konsekwentny, poważny, ustatkowany, 26-letni biznesmen. Nazywają go rekinem Nowego Jorku. Ona- dziewczyna, której życie zafundowało prawdziwe piekło. Wcale nie chciała stanąć na jego drodze, nie chciała stanąć na drodze żadnego mężczyzny. Zwycz...