Przełykam zalegającą ślinę i uciekam wzrokiem przed Zaynem. Czuję się zmieszana, wzburzona, rozgoryczona i muszę się pozbierać nim spojrzę w jego oczy. Pocieram skroń jakby miało to w czymkolwiek pomóc.
- Powiedz coś.
Odchrząkuję i łącze dłonie razem.
- Co chcesz, bym powiedziała ?
- Cokolwiek, potrzebuję cię.
Zamykam oczy i wyrywa mi się z ust cichy szloch. Potrzebuję cię. Zayn Malik, jest potężnym facetem, który nie potrzebuje nikogo i zranionym mężczyzną, który pragnie miłości.
- Zataiłeś przede mną coś jeszcze ?
- Powiedziałem już wszystko.
Widzę tęsknotę w jego oczach, gdy w końcu w nie spoglądam, smutek i głęboką potrzebę.
- Możemy już wracać ?
- Tak.
Woła o wsparcie zaszklonym spojrzeniem, ale nie mogę mu go dać. I przysięgam, że jest to pierwszy raz gdy widzę mężczyznę, który jest kimś zupełnie innym, niż tym jakim go znałam. Ten jest rozbity i dzieli go mila od płaczu. Odwracam się na pięcie i bez jego wskazówek kieruję się do samochodu. Przy samym końcu wzgórza moje nogi wykonują na tyle szybkie ruchy, że można by było uznać to za bieg. Wsiadam do pojazdu, zapinam pasy i czekam aż Zayn przyjdzie. Po ciuchu zajmuje swoje miejsce, odpala silnik, zwalnia ręczny, ale nie rusza. W zamyśleniu kurczowo trzyma kierownicę, patrząc przez przednią szybę.
- Chcę coś jeszcze powiedzieć.
Kiwam głową bez patrzenia na niego. Potrzebuję wszystko sobie poukładać, już za dużo mi tych informacji.
- Zwróciłem Carmen prezent urodzinowy. To był zbyt znaczący podarunek. Jesteś jedyną kobietą, od której chcę przyjmować prezenty.
Zamykam oczy i przecieram powiekę.- Zawieź mnie do hotelu.
Głos znowu mi drży i nie wiem czy zaraz znowu się nie rozpłaczę, dlatego spoglądam za okno i skupiam się na wszystkim co jest dookoła. Nie mogę płakać.
***
Mimo godziny dwudziestej zarówno za oknem, jak i w hotelowym pokoju jest jasno, na domiar złego ochłodziło się. Zwlekam się z łóżka, zamykam wielkie balkonowe okno i przymykam jedną z zielonych okiennic, dającą cień na moje łóżko. Wchodzę z powrotem pod kołdrę, obracam się tyłem do Zayna, naciągam pościel pod samą brodę i wpatruję się w przestrzeń pokoju, którą spowiło pomarańczowe światło zachodzącego słońca. Wydarzenia i informacje z dnia dzisiejszego sprawiają, że czuję się niespokojnie. Nie wiem co robić, co myśleć. Potrzebuję kogoś kto spojrzałby na to z innej strony i powiedział co robić. Żałuję, że nie mam matki, która zawsze zachowywałaby trzeźwy umysł i podarowywała jedną z tysiąca cennych rad. Żałuję, że muszę być sam. Wsuwam dłoń pod białą puchową poduchę i przewracam się na brzuch, przyciskając policzek do miękkiego jedwabnego materiału. Materac pode mną ugina się i rozumiem co się dzieje, dopiero gdy ciało Zayna leży obok, za mną, a jego ramię obejmuje mnie. Próbuję się podnieść, ale jestem przyszpilona przez wzmacniający się nacisk jego ramienia.
- Zostaw mnie.
- Rozumiem, że odejdziesz.
- Zayn, proszę.
Ledwo mogę ignorować ten przypływ bezpieczeństwa i ciepła, które bije od niego całego. Nawet jeżeli uczucia trzymam na smyczy, potrafię się przyznać do tego, że ramiona Zayna i jego obecność zawsze będą dawały mi bezpieczeństwo jakiego nigdy nie zaznałam.
CZYTASZ
Niewierny
FanfictionOn- konsekwentny, poważny, ustatkowany, 26-letni biznesmen. Nazywają go rekinem Nowego Jorku. Ona- dziewczyna, której życie zafundowało prawdziwe piekło. Wcale nie chciała stanąć na jego drodze, nie chciała stanąć na drodze żadnego mężczyzny. Zwycz...