Moje nogi plączą się kiedy wybiegam na zewnątrz, a łzy przysłaniają mi świat. Deszcz doszczętnie przemacza moje ubrania w przeciągu minuty. To jakaś pieprzona zemsta ? Za co ? Kładę zwinięte w pięści dłonie na kolanach i pochylam się szlochając. Przez płacz nie mogę złapać oddechu. Słyszę hałasy idealnie rozchodzące się po ścianach klubu za mną. Mogłam się poprawić... Pasek torby osuwa się z mojego ramienia i bagaż spada tuż pod moje nogi. Skąd ja teraz wezmę te cholerne pieniądze ? Tracę równowagę i mało brakuje bym upadła. Zduszone jęki wychodzę z moich ust, idąc w przestrzeń. Z całych sił próbuję być twarda, ale ciężko taką grać kiedy w środku nic z ciebie już prawie nie zostaje. Prostuję swoje plecy i palcami lewej dłoni ścieram z policzków łzy. Poszukam pracy gdzie indziej... Co ja mówię.. Kto da mi pracę ? Podnoszę swoje mokre rzeczy z chodnika i rozglądam się poszukując czegokolwiek, taksówki, autobusu, ludzi... czegokolwiek.
***
Wbiegam po starych schodach do mieszkania, wyzbywając się uczucia, że ktoś mnie śledzi. Ktoś za mną jechał... to nie była moja wyobraźnia. Szybko przekraczam próg lokum, trzaskając za sobą drzwiami i opieram czoło o chłodne drewno. Jestem roztrzęsiona i nie mogę powstrzymać drżenia ciała. Nerwy zdobywają co raz wyższe poziomy, aż zaczynam krzyczeć. Moja torba ląduje gdzieś w głębi mieszkania, a rzeczy leżące na komodzie obok z hukiem lądują na ziemi po kontakcie z moją ręką. Nienawidzę życia !...
***
Stolik przede mną pokrywa się talerzami i kubkiem gorącego trunku. Żołądek mam już pełny, ale zmuszam się do ostatnich kęsów tym samym kończąc posiłek. Skoro w najbliższym czasie umrę z głodu czy czegokolwiek, to przynajmniej będę pamiętała smak tego śniadania. Smak ciepłej herbaty, zapiekanki i jajecznicy z chrupkim bekonem. Będę to pamiętała. Ze skórzanego pokrowca wyciągam paragon, po czym oddaję wszystkie pieniądze jakie posiadałam. Po przeszukaniu rano całego mieszkania uzbierałam 8 funtów. Wystraczająco. Zabieram swój płaszcz i starannie zasuwam krzesło. Bar jest jednym z najtańszych w tym mieście, ale jednocześnie utrzymany w rodzinnej atmosferze. Cóż nie ma tu nawet za dużo kelnerek, tylko jedna zapewne jakoś spokrewniona ze starszą kobietą, która trzyma to wszystko w ryzach. Za pewne ceni tradycję i stara się, by żadne z angielskich dań nie poszło w zapomnienie. Pcham przed siebie ciężkie, szklane drzwi i wychodzę na zmoczony londyńskim deszcze chodnik.
- Przepraszam.. może pani szuka pracy ?
Mężczyzna łapie mnie za ramię i obraca w swoją stronę.
- S..słucham ?
Mrugam kilkakrotnie w zaskoczeniu i podnosząc na niego wzrok.
- Szuka pani pracy ?
W osłupieniu spoglądam na jego ręce, gdzie trzyma ulotkę jakiegoś klubu, nerwowo ją gniotąc.
- Szukam...
Moja odpowiedź nabrała barwę pytania, ale jestem zbyt oszołomiona, by móc to poprawić.
- Z nieba mi pani spada. Tydzień temu otworzony został bar, na rogu ulicy St. Egerton Crescent i nigdy nie pomyślałbym, że znalezienie pracownika okażę się tak trudne. Chętnych jest dużo, ale to praca nocna, co niestety wyklucza większość przypadków...
To jest sen ? Czy ktoś mnie wkręca ? Praca sama nie przychodzi.
- Pasuję pani ?
- S.słucham ?
Mężczyzna uśmiecha się lekko, a ja czerwienię.
- Zapytałem czy odpowiadałoby pani, gdybym zostawił dokładny adres baru i numer telefon, a pani by się stawiła tam dzisiaj w wolnym czasie. Wszystko byłoby do ugadania z szefem, przedstawiłby pani warunki..
CZYTASZ
Niewierny
FanfictionOn- konsekwentny, poważny, ustatkowany, 26-letni biznesmen. Nazywają go rekinem Nowego Jorku. Ona- dziewczyna, której życie zafundowało prawdziwe piekło. Wcale nie chciała stanąć na jego drodze, nie chciała stanąć na drodze żadnego mężczyzny. Zwycz...