Rozdział 11

86.8K 3.4K 505
                                    

Czytam jego słowa jeszcze raz i jeszcze. Zapisałam już sobie treść w pamięci, ale nie mogę się powstrzymać i po raz enty odczytuję wyrazy. Ma piękne pismo, schludne, lekko pochyłe i widać na pierwszy rzut ok, że pisane przez mężczyznę, ale jest piękne... zupełnie inne od tych, które widziałam. "Oczekuję z  tobą spotkania w najbliższym czasie". Żołądek przewraca mi się na drugą stronę i gdyby nie fakt, że jest pusty zwróciłabym jedzenie na myśl o sam na sam z mężczyzną. Nie jestem jeszcze gotowa, minęło dopiero kilka dni. Nie doszłam do siebie po pierwszym razie, a teraz kiedy zostałam .... ja mam spotkać się z panem Malikiem... on przecież posunął się znacznie dalej niż pan Vancs, którego się obawiam. Gniotę kartkę i wciskam ją w kieszeń poplamionych jeansów, cóż pralka nie działa, a skończyło się mydło bym mogła uprać je w zlewie. Mój płaszcz wciąż ma dziurę na łokciu, ale przynajmniej utrzymuję ciepło. Pozbywam się wszystkich swoich ciuchów i podchodzę do wieszaków, by wybrać jakiś strój. Nie narzucają nam konkretnego modelu ubierań na każdy wieczór, mamy prawo same decydować, ale musimy korzystać z garderoby jaką zapewnia nam kierownik czy szef. Jestem zaskoczona, kiedy natrafiam na kilka nowych kompletów. Zdecydowanie więcej zakrywają, równocześnie zachowując w sobie charakter erotyczny. Wybieram pierwszy od końca i ściągam go z wieszaka. Skórzane majtki z wysokim stanem mają po bokach wstawki z przeźroczystej siateczki. Są ciasne co o dziwo sprawia, że czuję się w nich trochę bezpieczniej. Ufam, że ciężko je ściągnąć. Do kompletu jest bralet wykonany w całości z czarnej prześwitującej koronki. Nie podoba mi się on, jest zbyt krótki i mocno uwydatnia moje piersi, ale nie mam już czasu na zmianę. Rozpuszczam włosy w celu zakrycia bielizny i wkładam czerwone szpilki z trzema paseczkami na kostce. Moje serca bije głośno, kiedy opuszczam garderobę i idę w kierunku ogromnej sali. Muzyka jest co raz głośniejsza, a odór papierosów bardziej wyczuwalny. W momencie minięcia proguuderza mnie ciepłe powietrze i zapach potu. Strugi świateł rozprzestrzeniają się po ciemnym pomieszczeniu wypełniając je kolorami. Bar rozciągający się na lewo prezentuje pokaźną ilość alkoholi podświetlonych niebieskimi diodami. Właściwie dopiero teraz zauważam, że niemal wszystko wykonane jest z ciemnego drewna w kompozycji z metalowymi elementami co dodaje nieco przepychu. Przynajmniej nie czuję się tutaj jak w tanim burdelu. "Ta masz burdel w wersji de lux". Zwykły klub. Staję z boku sceny przy schodkach, czekając, aż się zwolni. Ściska mnie w środku ze strachu i zastanawiam się czy on naprawdę już nie wróci tak jak pan Malik obiecał.

***

Minęło trzydzieści minut dokładnie trzydzieści. Widziałam to na zegarze elektrycznym ściany zachodniej. Pan Malik pojawił się na sali, stając na przodzie oglądającego mnie tłumu. Nogi zmiękły mi, a oddech stał się tak ciężki, że zaczął mi sprawiać trudności. Przyłapałam się kilka razy na tym, że wstrzymuję powietrze. Szukałam sobie punktu skupienia, nie chciałam na niego patrzeć, ale moja głowa sama opadała w jego kierunku, a oczy wpatrywały się w mężczyznę. Stał ubrany w ciemne spodnie, w tym świetle wydawały się być czarne. Czarna koszula jest tak dopasowane, że przez myśl przeszło mi iż szyta jest na miarę. Ostatnie guziki ma odpięte, a kołnierzyk z przodu odchylony. Wygląda przystojnie, ale wygląd to jedno, to cząstka całości. W środku może kryć się zimno-krwisty potwór. Pan Malik jest przerażający, jest zły i posuwa się do rzeczy, których nie powinien, ale jako szef jest profesjonalny, troskliwy i wydaje się znać na fachu. Przełykam ślinę, kiedy przez moment w lepszym świetle widzę jego oczy. Wydają się być o kilka tonów ciemniejsze. Niebezpieczne i ciepłe. To połączenie jest niemal nie możliwe, ale nawet kontury jego twarzy wyglądają na łagodne, kiedy szczęka jest mocno zaciśnięta. Wydaje się być sprzeczny sam ze sobą, ale to sprawia, że wygląda naprawdę dobrze. Policzki zdobią się ciemnym zarostem podkreślając jego usta. Zaskakujące, jak dużo dostrzegam w krótkich zerknięciach na niego. Mija kolejne trzydzieści minut, aż wybija dwudziesta druga w nocy, wtedy zostaję zdjęta ze sceny i zastąpiona. Nie wiem co się dzieje, ale idę korytarzem do swojej garderoby. Zastanawiam się czy zrobiłam coś źle. Były na mnie skargi ? Ściągam brwi i zamykam za sobą drzwi. Delikatnie przysiadam na kanapie i kładę łokcie na kolanach. Mam okazję złapać duży oddech, kiedy gula spowodowana strachem trochę ustępuję. Palcem wskazującym pocieram skroń i staram wyswobodzić się z więzi swoich myśli. Chcę odpiąć paseczek na lewej kostce, ale po ścianach rozchodzi się echo pukania do drzwi, po czym one otwierają się. Łapczywie łapię oddech i zaciskam dłonie w pięści z lęku.

NiewiernyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz