Wycieram włosy ręcznikiem i przewieszam go przez ściankę wanny. Rozczesuję kołtuny i wyrzucam zebrane na szczotce włosy do śmieci. Powinnam podciąć końcówki, zbyt dawno tego nie robiłam. Zazwyczaj obcinam je sama, to nie trudne stanąć przed lustrem i przy pomocy nożyczek skrócić włosy o parę centymetrów, jednakże tym razem chciałabym, aby zrobił to profesjonalista. Nakładam na twarz odrobinę kremu nawilżającego o zapachu wiśni i wklepuję go opuszkami. Jak to mam w zwyczaju obciągam niebotycznie krótką halkę do spania i wracam do sypialni. Wdrapuję się na łóżko i zupełnie nieatrakcyjnie padam na twarz, zahaczając nogą o odgarniętą kołdrę. Zakrywam twarz poduszką i śmieję się z siebie.
- Jestem niezdarą.
Mamroczę do rozbawionego mężczyzny leżącego obok. Przekręcam się i wtulam w jego piękne ciało, układając głowę pod luźno leżącym na poduszce ramieniem.
- Tylko czasami.
Obejmuje mnie i przykrywa nas kołdrą.
- Kupiłam ci dzisiaj spodnie. Wszystkie jakie masz są eleganckie i od garnituru.
- Przeszkadza ci to ?
- Nie, ale jedna normalna para cię nie skrzywdzi. Przyjmiesz ją ?
- Zobaczymy. Jednakże pieniądze ci zwrócę. Nie chcę żebyś na mnie wydawała.
- Psujesz tą chwilę. Nie zabraniaj mi robienia czegoś, co sprawia mi przyjemność.
- Sprawia ci to przyjemność ?
- Ogromną.
- A więc w porządku od czasu do czasu mogę nagiąć swoje zasady. Ale nic kosztownego i nie za często.
- Okej.
- Okej.
Wciąga mnie na siebie, sadzając okrakiem na twardym brzuchu. Ciągnie mnie za ręce i trzyma je nad swoją głową, zmuszając tym samym do pochylenia się. Słodki Jezu, ależ on cudownie pachnie. Zachłannie całuje mnie w usta, bawiąc się moim językiem. Gryzie kąciki moich ust i dolną wargę, liżąc rowek między wargami. Ma fantastyczne usta. Spoglądam w duże brązowe oczy i próbuję wyrównać oddech. Wygląda jakby dręczyły go myśli, ale szeroki uśmiech, godny gwiazdy hollywoodzkiej jest mylący. Opuszkami palców przesuwa po mojej skroni i zakłada za ucho spadające na oczy kosmyki włosów.
- Jutro wieczorem lecę do Miami w sprawach hotelu.
- Oooo.. huh... kiedy wrócisz ?
- W niedzielę późnym popołudniem mam lot powrotny. Nie będzie mnie dwa dni. Poradzisz sobie sama ?
- Um tak.
- Caty przyjdzie w sobotę.
Ukrywam swój zawód spowodowany informacją o jego podróży. Liczyłam na ten weekend. Chciałam spędzić go wspólnie z nim. Nie mam pojęcie co mielibyśmy robić, ale bardzo chciałam mieć go przez cały dzień u boku.
- Lecisz sam ?
- Będzie ze mną kilku inwestorów i.. - waha się wyraźnie - Carmen.
Zagryzam wargę i zaciskam dłonie w pięści nadal umieszczone nad jego głową. Resztki mojego dobrego humoru właśnie wyparowały. Prostuję się i przymykam na chwilę oczy. Przeciągam koszulę przez głowę w przypływie chorobliwego pragnienia dania mu powodów do tęsknoty. To niedorzeczne i idiotyczne, ale zamierzam zaspokoić go na wszelkie sposoby, tylko po to, by nie myślał o nikim innym. Nawet jeżeli faceta nie da się zaspokoić na dłuższy czas. Można na jeden dzień, ale jutro i tak poczuje chęć. Pozostaje mi wierzyć w jego wierność. Dlaczego w ogóle myślę o tym ? Czy rzeczywiście mógłby tam pójść do łóżka z inną ? O to czego się boję. Nie będzie mnie obok, a on na chwilę zapomni. Wypije kilka drinków i da się ponieść. Nie jest byle kim, przyciąga piękne kobiety jak magnez. Nie wszystkie, aczkolwiek niektóre podejmują próbę uwiedzenia go. Miałoby być tak za każdym razem, gdy będzie wyjeżdżał beze mnie ? Może i jestem teraz niezdrowo zazdrosna, ale Zayn jest znany i poluje na niego wiele jednostek płci pięknej. A Carmen.. nie znam jej dobrze, nie znam też Brada, ale czy nie chciałaby zaliczyć jeszcze jednej nocy z takim mężczyzną, chociażby w ramach zemsty ?
- Wszystko w porządku, May ?
Jak ma być w porządku. Oszaleję.
- Tak, zamyśliłam się tylko.
Uśmiecham się, chcąc być bardziej przekonująca.
- Zdradź mi swoje myśli ?
- To nic takiego.
Nie patrzę mu w oczy, nie chcę by cokolwiek w nich zobaczył. Zawsze wie kiedy kłamię, nie mogę być, aż tak okropnym kłamcą. Uśmiecham się jeszcze raz i układam dłonie płasko na jego piersiach. Pochylam się, by złożyć pocałunek na jego mostku, ale odsuwa mnie.
- Nigdy mnie nie oszukasz. O czym myślałaś ?
Zamykam oczy, gdy nas przekręca, sprawiając, że to ja leżę pod nim. Zezłościł się.
- Dochowasz wierności, Zayn ?
- Jeśli tego chcesz.
- Oczywiście, że chcę. Jak możesz ? Rozumiem, że jeśli bym nie poprosiła, nie zrobiłbyś tego.
- Tylko się drażnię.
- Dla mnie to nie jest zabawne. Zdradziłeś Ca...
- Nie waż się mi wypominać, May! Nigdy nie pragnąłem nikogo tak mocno, jak pragnę ciebie. Nie jestem draniem. Do tej pory dochowałem ci wierności i nadal będę.
Jest wściekły, ale stara się to ukryć.
- Dobrze. Poróbmy coś przyjemnego.
Zmieniam temat. Nie chcę już drążyć, kłótnia jest ostatnim co potrzebuję przed jego wyjazdem. Widocznie się rozluźnia i lekko uśmiecha. Szorstkim zarostem przesuwa po moich piersiach i szczypie kciukiem oraz palcem wskazującym napięty sutek. Ja też się rozluźniam.
- Czy to jest przyjemne ?
- Uhum..
Wprawnie jednym ruchem przekręca mnie na brzuch, a ja nie mogę myśleć o oddychaniu, gdy wsuwa dłonie pod moje piersi. Językiem przesuwa od lewej łopatki do prawej i przygryza skórę na krzyżu. Jego utalentowane palce głaszczą moje piersi i muszę zacisnąć uda, bo cała pulsuję w wyczekiwaniu.
- Urocze dołeczki.
Całuje dwa dołki u dołu moich pleców, a później brutalnie gryzie mnie w lewy pośladek. Piszczę zaskoczona i zaciskam jeszcze mocniej uda, w przypływie nowej fali podniecenia.
- Masz seksowny tyłeczek.
Gwałtownie przewraca mnie z powrotem na plecy i łapie za moje kostki rozstawiając szeroko nogi. Pochyla się nade mną opierając swoje ciało na kolanach i zgiętych ramionach.
- Czy kochanie się możemy zaliczyć do czegoś przyjemnego ?
Z moich ust wydobywa się jęk, gdy całuje mnie pod uchem i szepcze chrapliwie.
- Powiedz mi.
- Tak.
- To dobrze kochanie, bo zamierzam się z tobą kochać.
- Bardzo poproszę.
Unoszę miednicę w rozpaczliwym pragnieniu i ocieram się o stwardniałego penisa upchanego w bokserkach. Do diaska z moim planem zaspakajaniem go. Diabli go wzięli, w momencie, gdy ten facet użył swoich cudownych ust i palców. O tak umie wyprawiać niesamowite rzeczy przy użyciu swojego ciała. Całuje rowek między obrzmiałymi piersiami, pępek, podbrzusze i łono. Nie mogę skupić się na oddychaniu. Głaska językiem wewnętrzną stronę lewego uda, jest już tak blisko. Przytrzymuje moją nogę siłą, gdy podrywam ją niespokojnie. Nie pozwala mi na jakikolwiek ruch, wciąż zbliżając się do złączenia ud. Skomlę gdy się zatrzymuj i wciąga głośno powietrze nosem. Niemal czuję tam jego oddech i drapiący zarost.
- Chcesz bym cię dotknął ?
- Nie drażnij się ze mną.
Leżę niespokojnie wyczekując jakiegokolwiek ruchu z jego strony, ale nic nie robi.
- Proszę, Zayn.
Unoszę głowę, ale natychmiast układam ją z powrotem na poduszce, bo właśnie wtedy jego palec odnajduje moją łechtaczkę.
- Cholera jasna. Jesteś cała mokra.
- Bo cię pragnę.
Mam wrażenie, że umrę, gdy odsuwa się ode mnie, pozbawiając mnie całkowicie jego dotyku na kilka chwil. Zerkam na skraj łóżka, gdzie stoi rozrywając torebeczkę z prezerwatywą. Tuż pod gęstymi czarnymi puklami stoi pokaźna erekcja. Natura go obdarowała. Oczywiście nie mogę stwierdzić, czy jest największy, ale ja z pewnością nic większego w sobie nie zmieszczę. Wraca do mnie, obdarzając namiętnym pocałunkiem. Pociera swoim nosem o mój i nieśpiesznie wsuwa się we mnie. Oddycham głośno. Zayn zamyka oczy opierając się swoim czołem o moje i zatrzymuje się.
- May.
Szepcze, nierówno oddychając. Zaczyna poruszać w przód i w tył z każdym ruchem nabierając tempa. Łapię się jego silnych ramion, gdy unosi moje kolano, chcąc otworzyć mnie jeszcze bardziej. Za każdym razem to co ze mną wyprawia jest oszałamiające. Wstrząsa mną, a włosy na moim ciele stają dęba. Potrafi słodko i intensywnie kochać się, jak chyba nikt inny na tym świecie.
- Dalej kochanie.
Doznaję orgazmu drżąc przy jego ciele. Nim zdążę odetchnąć pełną piersią, mężczyzna sztywnieje, a po chwili wlewa się we mnie.
- Kocham cię, mała.Głaskam dłoń mojego chłopaka spoczywającą na moim brzuchu i spoglądam na jego piękną twarz.
- Zayn ?
Otwiera oczy, mrucząc z pytaniem.
- Chcę byś wiedział, że nie jestem od ciebie zależna.
- Co masz na myśli ?
- To, że jeżeli mnie skrzywdzisz odejdę. Nie wiem, czy będę umiała bez ciebie żyć, ale nie zostanę z tobą. Żyłam już na ulicy, dam radę zrobić to kolejny raz. Chcę tylko żebyś wiedział, że to że nie mam niczego, nie znaczy, że zostanę. Nie zawaham się, cię zostawić.
Ból przemawiający przez jego grymas sprawia, że mam wyrzuty sumienia, ale nie mogę cofnąć swoich słów. Powiedziałam prawdę.***
Poranek jest dosyć stresowy. Nie mam ochoty puszczać Zayna, ale i tak w końcu to robię. Ubiera się, zabiera swoje bibeloty i wychodzi do pracy. Już zaczynam tęsknić chodź wcale jeszcze nie wyjechał.Południe mija na szykowaniu obiadu dla Zayna, który wrócić ma wcześniej niż zwykle, by zdążyć się spakować. Przed szesnastą wyjmuję kurczaka w słodko-ostrej skórce z piekarnika i ziemniaki w mundurkach, a chwilę po szesnastej wraca Zayn. Układam sztućce na stole gdy wchodzi do kuchni, obdarowując mnie słodkim pocałunkiem.
- Pięknie pachnie.
Uśmiecham się i dostawiam dwie szklanki oraz dzbanek z wodą. W milczeniu jemy, a później Zayn idzie się spakować. Nie pozwala mi sprzątać mówiąc, że on zrobi to później, ale jeżeli posprzątam to teraz, będziemy mieli kilka chwil więcej. Zayn kończy pakować się w przeciągu czterdziestu minut, zostaje nam niecała godzina, nim wyjedzie na lotnisko. Siedzę grzecznie na łóżku, czekając, aż dołoży do bagażu ładowarkę do telefonu i dokumenty, o których zapomniał.
- Wszystko. Muszę się wykąpać.
Kiwam głową i opadam plecami na miękki materac.
- Mam ochotę na prysznic w towarzystwie, idziesz ze mną kochanie.
Rozpina guzik moich jeansów i ściąga mi je z nóg wraz ze skarpetkami, a następnie idzie do łazienki.
- Pośpiesz się nim zużyję całą ciepłą wodę.
Wychyla się za drzwi z zachęcającym uśmiechem. Zbieram się i idę do niego. Zdejmuję ubrania i wchodząc pod strumień gorącej wody, dołączając do mężczyzny. Zachłanne pocałunki, wzajemne mycie się i przytulanie to wszystko co robimy. Ubieram szlafrok, a Zayn czysty garnitur. Pokazuje mu nowe spodnie, a on zgadza się je od czasu do czasu założyć. Schodzimy do salonu, gdzie na kanapie czekamy na przyjazd taksówki, która ma zawieźć go na lotnisku. Nie mija wiele minut jak dzwoni telefon z lobby, a Zayn zabiera walizkę i idzie do drzwi.
- Widzimy się w niedzielę, słodka.
Uśmiecham się blado i całuję go na pożegnanie w rozgrzane usta.
- Bądź ostrożna.
- Um ty też.
Wychodzi na foyer, ale za nim wchodzi do windy odwraca się na chwilę. W dwóch krokach podchodzi do mnie i przyszpila do ściany, unosząc moje ręce nad głowę.
- Kocham cię, May.
Całuje mnie czule, a później składa pocałunek na skroni i wchodzi do windy, która prawie od razu się zamyka. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Przybija mnie ta myśl i ogarnia rozpacz. Dlaczego czuję się tak okropnie ? Wyciągam szybko telefon z kieszeni i wystukuję do niego wiadomość."Ja ciebie też kocham, Zayn. Twoja May."
Dlaczego tak się zachowuję ? Znam odpowiedź. Nie chcę bez niego żyć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następny rozdział dodam jutro. Miłego wieczoru xxx
CZYTASZ
Niewierny
FanfictionOn- konsekwentny, poważny, ustatkowany, 26-letni biznesmen. Nazywają go rekinem Nowego Jorku. Ona- dziewczyna, której życie zafundowało prawdziwe piekło. Wcale nie chciała stanąć na jego drodze, nie chciała stanąć na drodze żadnego mężczyzny. Zwycz...