Epilog

71.7K 3.3K 515
                                    

Gaszę światło w biurze, zamykam drzwi, a później gaszę światła na całym piętrze i włączam alarm. Zjeżdżam windą do głównego holu, z kieszeni wyciągam kartę magnetyczną, odbijam ją przechodząc przez bramki i opuszczam budynek, mijając się z ochroniarzem wracającym z obchodu. Kierunkowskazy samochód zaparkowanego przy krawężniku zapalają się, gdy odblokowuję drzwi. Odkładam teczkę na tylne siedzenie i zajmuje miejsce za kierownicą, uruchamiając silnik. Nie tracąc czasu wyjeżdżam na wciąż ruchliwą ulicę, jedną ręką próbując zapiąć pasy. May mnie zabije, dochodzi jedenasta w nocy. Deszcz zaczyna kropić, klnę i uruchamiam wycieraczki. Nerwowo zmieniam bieg i przyśpieszam puki jezdnia nie jest jeszcze śliska, ale muszę zwolnić trzy przecznice dalej, bo rozpadało się na dobre. Zdenerwowany wypuszczam z ust powietrze i trąbię na kierowcę przede mną, który nagle zajeżdża mi drogę. Wymijam samochód, pokazując kierowcy gniewny znak i wjeżdżam przed niego. Pogłaśniam radio ustawione na lokalną stację i opieram głowę o zagłówek, chcąc się uspokoić.  Powinienem być w dom cztery godziny temu, wiem, że ostatecznie May to zrozumie, firma ma poważne kłopoty, a ona o tym wie. Jednak oprócz szefem i właścicielem "Mevry International" jestem też jej partnerem, nie mogę jej zaniedbywać, a od sześciu dni robię to aż nazbyt i nie jest to pierwszy raz, gdy wracam tak późno.

Po cichu wchodzę do sypialni, jeżeli śpi, ani mi się śni ją zbudzić. Lekkie światło mojej lampki nocnej oświetla jej pogrążoną w śnie sylwetkę i piękną twarz. Mimowolnie uśmiecham się, widząc ją rozłożoną na całym łóżku. Chodź jest drobnej postury, potrafi zająć całą przestrzeń, a moje łóżko nie należy do łóżek małych, rzekłbym raczej, że jest nie tuzinkowych rozmiarów. Zdejmuję koszulę, spodnie i odkładam je na fotel, zabierając z garderoby bokserki do spania. Biorę gorący prysznic, próbując pozbyć się całego napięcia z dzisiejszego dnia i wracam do mojej dziewczyny. Powoli wsuwam się pod kołdrę, przesuwając ją na jej stronę i gaszę światło, które zawsze zostawia zapalone. Opadam na poduszkę i wzdycham czując wilgoć na karku. May spała na niej, poszewka jest mokra od jej wciąż wilgotnych włosów. Wzdycham, przekładam poduchę na drugą stronę i przyciągam kobietę do siebie. Jest wszystkim co teraz mam, zawsze będzie dla mnie wszystkim, a nawet czymś więcej niż wszystko. Uśmiecham się do siebie, gdy jej nagie pośladki ocierają się o moje udo i sięgam pod kołdrę, by obciągnąć jej podwiniętą koszulę nocną. Szybko zapamiętała, że nie lubię, gdy śpi w jakiejkolwiek bieliźnie. Nie lubię, gdy dzieli nas coś więcej niż jej koszula. Całuję jej ramię, obejmuję ją w pasie i przyciągam jeszcze bliżej siebie, wsłuchując się w cichutkie dźwięki jej chrapania, to nic w porównaniu z moim chrapaniem. Znowu się uśmiecham, przy niej zapominam prawie o wszystkim.

Otwieram oczy, czując za sobą wiercenie się i znikający ciężar z mojego biodra. Przecieram oczy i przewracam się na plecy, spoglądając nieco groźnie na Zayna. Z rękoma włożonymi pod głowę leży na plecach i spogląda na mnie niespokojnie pięknymi oczami.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić.

Unoszę się na łokciu, by sprawdzić godzinę na zegarku po jego stronie i opadam na poduszki, gdy okazuje się, że jest piąta rano. Sypialnie wciąż spowija lekki mrok, a niebo za oknem powoli jaśnieje. Przysuwam się do mężczyzny, kładąc głowę na jego piersi i zarzucam ramię na umięśniony brzuch. Od razu obejmuje mnie ramieniem i przytula do siebie.

- Jest niedziela, miałeś mieć wolne.

Mamroczę zaspana, ale oburzenie pobrzmiewa lekką nutką w moim głosie.

- Nie wybieram się do pracy, możesz spać spokojnie. Będę tu, gdy się obudzisz.

- Ale zamartwiasz się pracą, dlatego nie śpisz prawda ?

Wzdycha i drugą ręką przeciera oczy.

- Tak, May, ale to mój problem, poradzę sobie, nie musisz się niepokoić.

NiewiernyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz