Okręcam się na bok i bardziej naciągam na ciało ciepłe okrycie. Mocniej zaciskam powieki, będąc półprzytomna. Dźwięki w tle stają się co raz wyraźniejsze i wiem, że mimo woli zaczynam się budzić. Słyszę męski, głęboki baryton, a zaraz po tym huk i seria przekleństw. Otwieram oczy, mimo nie chęci i prostuję się poszukując źródła hałasu.
- Przepraszam May, nie chciałem cię obudzić.
Potakuję Zaynowi, nie rozumiejąc co robi w moim mieszkaniu... to nie jest moje mieszkanie. Rozglądam się dookoła, zauważając, że moim okrycie w cale nie jest moja kołdra, a marynarka Malika.
- Zasnęłaś wczoraj.
Mężczyzna przysiada na szklanym stoliku kawowym przede mną i podaje mi papierowy kubek. Mój mózg chyba jeszcze śpi, albo bardzo, bardzo wolno się budzi, ponieważ wszystko dociera do mnie powoli, a proces przyswajania informacji trwa i trwa.
- Kawa, nie byłem pewny czy pijesz słodką, więc dałem jedną pastylkę.
- Dziękuję.
Upijam łyk i parzę sobie język. Chyba jednak śpi.
- Nie wiedziałem gdzie mam cię zabrać, śpiącą... więc zostałem z tobą na noc tutaj.
- Gdzie pan.. znacz ty... spałeś ? Zajęłam.. ja.. całe miejsce.
Gryzę się w język za swoją głupią plątaninę słów.
- Poradziłem sobie May.
Nachyla się bliżej, tak że czuję jego oddech na swoich ustach.
- Tuż obok ciebie.
Muska moje wargi delikatnie i się odsuwa. To za mało. "Nie wierzę, że to powiedziałaś." Ja też. Chyba za bardzo przyzwyczaiłam się do jego dotychczasowych pocałunków. Agresywnych. Bolesnych. Miłych. Przyjemnych. Przyzwyczaiłam się do tamtej porywczej strony. Przyzwyczaiłam się do tego, że mnie całuje i jakaś część mnie chce tego.
- Musimy się zbierać, jesteśmy umówieni w południe na skoki ze spadochronem.
- Co ?!
Piszczę głośno, a moje serce przestaje grać swój bit.
- Pytałem wczoraj czy masz lęk wysokości.
- T..ta.tak..
- Spokojnie May, żartuję sobie. Też umiem być zabawny.
Zabawny ?
- Nie ufasz mi na tyle, byś była wstanie ze mną skoczyć. Ale i tak musimy się zbierać, zaplanowałem już coś.
Zauważam, że dzisiaj jego koszula jest śnieżno-biała, podczas gdy wczoraj była granatowa.
- Jest tutaj łazienka gdybyś chciała skorzystać.
- Chcę.
Wstaję za nim i jestem po poprowadzona do zupełni białej ściany, gdzie sprytnie ukryte został drzwi, zamaskowane wiszącym na nich obrazem.
- Będę tutaj gdybyś czegoś potrzebowała.
Kiwam głową i zagłębiam się w pomieszczeniu, a on znika mi z pola widzenia. Ładnie tu pachnie, mimo że toaleta to najmniej przyjazne miejsce.
- May ?
- Hę ?
- Co robisz ?
Naprawdę ?
CZYTASZ
Niewierny
Fiksi PenggemarOn- konsekwentny, poważny, ustatkowany, 26-letni biznesmen. Nazywają go rekinem Nowego Jorku. Ona- dziewczyna, której życie zafundowało prawdziwe piekło. Wcale nie chciała stanąć na jego drodze, nie chciała stanąć na drodze żadnego mężczyzny. Zwycz...