Dlaczego jestem taka, jaka jestem?
Bo po cholerę mam być sztucznie miła?
Przetarłam suche oczy i otwarłam je z wielkim trudem. Patrzyłam się przez jakieś parę minut w sufit.
Gdzie ja kurwa jestem?
Zamrugałam jakieś dwa razy i resztkami sił jakie znalazłam w sobie próbowałam usiąść. O dziwo mi się udało.
Pokój był pomalowany jasno zieloną farbą, a po mojej lewej znajdowało się cholernie duże okno ukazujące korytarz. Po prawej znajdował się stojak z kroplówką i brudnym bordowym woreczkiem.
Pewnie krew...
Zrzuciłam z siebie kołdrę i próbowałam wstać. Niebezpiecznie zachwiałałam się i poleciałam do tyłu lądując na łóżku, przy okazji wyrywając sobie wenflon. Jeżeli was interesuje czy bolało, to wiedzcie, że tak, w chuj bolało.
Złapałam się za zgięcie w łokciu i nacisnęłam na to, próbując zatrzymać drobne krwawienie. Po chwili takiego leżenia próbowałam wstać znowu, ale tym razem wsparłam się ramą łóżka. Tym razem się nie przewróciłam. Zrobiłam krok do przodu, a potem kolejny i kolejny. Kulejąc podeszłam do drzwi i szarpiąc otwarłam je. Ledwie wyszłam na korytarz kiedy po raz kolejny straciłam równowagę i z głośnym hukiem poleciałam na ścianę.
- Kurwa... - powiedziałam pod nosem i spróbowałam wstać z podłogi.
- Sofia! - krzyknął niespodziewanie Harry podbiegając do mnie i łapiąc w talii oraz podnosząc z ziemi. - Dlaczego nie wezwałaś pielęgniarki jak się obudziłaś?
- Gdzie jestem? - zapytałam półprzytomnie wstając z ziemi.
- W części szpitalnej u T.A.R.C.Z.Y! - a kiedy zobaczył moje półprzytomne spojrzenie dodał - Też mi się to nie podobało, ale mieli najlepszy sprzęt aby ci pomóc...
- Nova? - zapytałam łapiąc się go kurczowo kiedy wziął mnie na ręce i zaczął iść w stronę pokoju z którego dopiero co wyszłam.
- Operowałem go trzynaście godzin i piętnaście minut, ale przeżył. Jest w śpiączce. - mówiąc to otworzył nogą drzwi i wszedł do pomieszczenia. - Będą się starali go jutro wybudzić, ale to po kontakcie z kołyską.
- Współczuję tej Koreance... non stop ją sprowadzają, zero wytchnienia...
Kiedy to powiedziałam Harry położył mnie na łóżku, usiadł obok mnie i przyjrzał się ręce, w której był wenflon.
- Zdaję sobie sprawę, że nie lubisz wenflonów, igieł, kroplówek i tym podobnych rzeczy. - mówiąc to zerwał plater (bolało). - Ale wiesz, że te, które są wykorzystywane w szpitalach są naprawdę spoko.
Kiedy to powiedział wyjął papierowe opakowanie z wenflonem, otwarł je i wbił mi je w zgięcie łokcia.
Było to tak niespodziewane i szybkie, że moja reakcja była spóźniona o jakieś paręnaście sekund.
- Widzisz? - mówiąc to, poczochrał mi włosy. - Nie było tak źle młoda.
- Igły to zło, wenflony to zło, wszystko co jest wstrzykiwane do twojego ciała bez twojej zgody to zło - mówiąc to przycisnęłam rękę z motylkiem do klatki piersiowej.
- Gdyby nie to, to dawno by połowy ludzkości na świecie nie było. - mówiąc to wstał, odsłonił zasłony i otwarł okno.
- O kurwa... - powiedziałam niespodziewanie kiedy moja łepetynka uświadomiła sobie, że byłam nie przytomna i mogę nie mieć maski na sobie.
CZYTASZ
Córka Zdrajcy
FanfictionLudzie, którzy zabili jej siostrę i siostrzeńca nie zaznają już spokoju... Ona pamięta... Córka zdrajcy nie odpuści... Pamięta... Każdą krzywdę... Każde słowo... Każdy czyn... ... "...jestem jak cień... będę się za tobą ciągnąć, dopóki cię nie dopad...