Nie jestem w stanie walczyć wiecznie...
Odwróciłam się w stronę biegnącego Harry'ego. Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale to co zrobił zatkało mnie. Podbiegł do mnie i mnie....
przytulił...
Stałam na tym korytarzu jak jakiś jebany słup soli. Nikt mnie nie przytulił odkąd zabito Jess i Will'a...
Czułam jak łzy same napływają mi do oczu i szukają tylko idealnego momentu, aby je opuścić. Ale ja tego nie chciałam. Wystarczy, że się przy żołnierzyku rozkleiłam. Limit płakania wyczerpałam najbliższy miesiąc.
- Zawiozę cię od razu do domu - powiedział rudzielec odklejając się ode mnie - Po samochód pojedziemy później, jesteś zmęczona powinnaś się położyć spać, a i dlaczego nie zjadłaś śniadania?
I zjebałam moment troskliwego przyjaciela ....
- Bo nie byłam głodna mamo - powiedziałam sarkastycznie do Harry'ego.
-Jasne. Nie możesz się zagładzać bo masz ten cholerny turniej czy te swoje wymysły. Wracając wstąpimy do takiej jednej piekarni, mają tam wyśmienite kanapki z kurczakiem. Ja stawiam.
Na samą myśl o kanapkach mój żołądek upomniał się o jakieś kalorie i węglodowane. Rozważałam przez chwilę czy zgodzić się czy nie, ale mój żołądek był zdecydowanie bardziej waleczniejszy niż moja wola samozaparcia czy mózg. Głośno westchnęłam i powiedziałam.
- Okey, ale kanapka ma być bez pomidora...
- Jaasne dziewczynko - powiedział Harry otwierając mi przy tym drzwi.
Uśmiechnęłam się do niego i poszłam w stronę jego czarnego opla. Harry szukał przez chwilę po kieszeniach kluczyków do swojego samochodu, ale kiedy ich nie znalazł uderzył się dłonią w głowę i powiedział zażenowany.
- Zostawiłem swoje kluczyki chyba na komendzie. Poczekasz chwilę?
- Jasne Wesley. - powiedziałam z uśmiechem.
Harry szybkim krokiem poszedł w stronę komendy. Wyciągnęłam swojego Szajsunga, odpaliłam insta i zaczęłam go scrollować. Podczas oglądania kolejnego memeszka o Avengers'ach mój telefon pokazał mi, że dzwoni do mnie jakiś randomowy numer. Chwilę się zastanawiałam czy nie odbierać, ale co tam, raz kozie śmierć. Odebrałam telefon i zapytałam.
- Słucham?
- O, hej z tej strony Natasha z klubu... to zgadzasz się?
Czekaj na co to ja się miałam zgodzić? Aha, to te urodziny...
- Okey... tylko kiedy, gdzie i o której bo muszę wiedzieć czy mi z robotą nie konfliktuje.
- Impreza będzie 4 lipca w Stark Tower... - zaczęła mówić Natasha.
- Czekaj... gdzie kurwa? Stark organizuje temu twojemu "koledze" urodziny?
- No nie do końca - powiedziała wybita z rytmu Ruda - Mamy wspólnego znajomego i zgodził się to zrobić u niego... ogólnie impra zaczyna się od 16...
- 4 lipca to...?
- Sobota...
- Okey będę o 15:30 żeby się"zapoznać" z moim stanowiskiem pracy.
- Wielkie ci dzięki - powiedziała Natasha z wyczuwalną ulgą - To do zobaczenia!
- A Nata - powiedziałam dosyć szybko - Kim jest ten twój kolega?
CZYTASZ
Córka Zdrajcy
FanfictionLudzie, którzy zabili jej siostrę i siostrzeńca nie zaznają już spokoju... Ona pamięta... Córka zdrajcy nie odpuści... Pamięta... Każdą krzywdę... Każde słowo... Każdy czyn... ... "...jestem jak cień... będę się za tobą ciągnąć, dopóki cię nie dopad...