Rozdział IV

2.7K 121 102
                                    

Jestem królową walczącą o swój tytuł...


Kiedy mężczyźni weszli na scenę zmierzyłam każdego z nich wzrokiem. Steve - metr osiemdziesiąt z hakiem, facet w czerni - metr siedemdziesiąt pięć, a śmieszek z bluzą - metr osiemdziesiąt. Okey, na pierwszy ogień idzie Steve. Jego "znajomi" będą cisnąć z niego beke do końca jego dni.

- Na potrzeby "eksperymentu" odłożę mikrofon i będę mówić bez niego, więc jak bym mogła prosić o ciszę - odłożyłam mikrofon na sprzęcie DJ oraz poszłam do Steve'a i powiedziałam głośno na cały klub - Uderz mnie.

Widać, że nie tego się spodziewał.

- Emm... Abi ale...no... kobiet się nie bije... - powiedział cicho zmieszany.

Westchnęłam głośno.

- No to zróbmy inaczej.

Gdy to powiedziałam podeszłam do kontrolki DJ i zabrałam stamtąd krzesło. Postawiłam je za Steve'em, weszłam na nie i pokazałam mu jak ma mnie złapać (wiecie, gdy macie metr sześćdziesiąt cztery, jest wam trudno dostać do mężczyzny, który jest prawie o 30 cm od was wyższy) Szybko załapał o co mi biega. Kiedy zeszłam z krzesła, złapał mnie tak, jak ja wcześniej jego, tylko, że w ogóle nie użył siły. 

Mięczak.

- Widzicie, Steve zabrał mi jakąkolwiek "swobodę ruchu". Duża część ofiar robi tak, że trzyma ręce na rękach swojego oprawcy, aby mieć większy dostęp do tlenu. A to jest błąd! Powinno się puścić ręce wolno i zrobić coś takiego - mówiąc to wbiłam Steve'owi łokieć między żebra. Widać było, że chyba nie tego się spodziewał, bo od razu się skulił. I to był jego błąd. Wbiłam swoją piętę w jego palce u nóg. Od razu się wyprostował. A to jest kolejny jego błąd. Przechyliłam głowę mocno do przodu i z całej siły wlałam tyłem głowy w jego nos. Żołnierzyk od razu mnie puścił. Błąd numer trzy. Złapałam go za rękę i z całej swojej siły go pociągnęłam.

Poczułam tylko, że Steve przelatuje przez moje plecy i z wielkim łomotem ląduje na podłodze. Tłum bił mi brawa i jednocześnie śmiał się z żołnierzyka. Poprawiłam wianek na głowie i podałam Steve'owi dłoń, aby pomóc mu wstać. Było mi go trochę żal, nawet uroczo wyglądał jak jest taki... KURWA NIE ABI OGARNIJ SIĘ!

I tak oto tym prostym sposobem przerzuciłam stu kilogramowego mężczyznę przez siebie.

- Ważę dziewiędziesiąt...

- Cicho! - powiedziałam głośniej niż zamierzałam.

Popatrzyłam się na dwóch pozostałych śmiałków. Widać było, że są przerażeni faktem co zrobiłam Steve'owi. No Panowie będziecie mieć przesrane.

No dobrze Steve'owi już dziękuje. Czas teraz na pana w czerni. Jak masz na imię?

- Justin... - powiedział piskliwym głosem.

- No dobra stary złap mnie za gardło dwoma rękami - facet złapał mnie tam, gdzie go prosiłam - Widzicie, w tym momencie wasz oprawca zabiera wam dostęp do tlenu. Brak tlenu - brak oddychania. Brak oddychania zgon organizmu. I w szybkich trzech krokach pokażę wam jak szybko uratować sobie dupe. Podstawowy błąd, który popełnia taka ofiara jest to, że trzymacie swojego oprawcę za jego ręce. Jeżeli to zrobicie, to tym oto sposobem ułatwiliście waszemu oprawcy pokonanie was. Tak jak w poprzednim "przypadku" - śmiech na sali. Steve buraczek - Musicie puścić ręce wolno i to jest krok numer one. Krok numer dwa to, że musicie spleść swoje dłonie tak, jak trzymają się zakochane pary i unieś ręce na rękami swojego oprawcy. Krok numer trzy to walicie łokćmi w cudowne rączki oprawcy - mówiąc to uderzyłam w kończyny górne Justin'a. Mężczyzna pisnął z bólu i od razu mnie puścił.

Córka ZdrajcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz