Masz zamiar tak czekać aż się coś wydarzy
czy sam w końcu zaczniesz ciągnąć za sznurki swojego życia?
- Pytanie za dyszkę - powiedziałam po chwili ciszy odkładając naostrzoną katanę na stół i wzięłam się za ostrzenie drugiej. - Co ode mnie chcą.
- Abyś popełniła samobójstwo, a my mamy na to patrzeć, plus nagrywać. - powiedział przez zęby Tony nadal stukając w klawiaturę jak pojebany.
- Która godzina?
- Dochodzi piętnasta. - powiedział Kapitan chodząc nerwowo po pokoju.
Ciekawe, ile on tak kroków dziennie nabija?
- Musimy się wyrobić z wymyśleniem jakiegoś planu do godziny - powiedział Clint - Namierzyłeś ich?
- Tak i zaskoczę was, dzieciaki są tuż pod nosem. A dokładnie na Brooklynie, gdzieś w środku tego okręgu. - mówiąc to odwrócił komputer i pokazał palcem na czerwone pole.
Sam, pokazywał coś palcami, coś chciał przekazać... Spojrzałam na swoją dłoń i próbowałam naśladować to co zrobił z palcami Nova. Parę razy zgięłam palce w taki sam sposób jak zrobił to chłopak. I wtedy mnie olśniło! Fabryka! To był kod, który kiedyś im pokazałam! I oznaczał on niebezpieczeństwo...
- Fabryka... - powiedziałam cicho na głos odkładając z wielkim hukiem broń na stół. - Znajdź fabrykę, która znajduje się w tym czerwonym polu.
- Dziewczyno, zdajesz sobie, że to jest CENTRUM okręgu?
- Uwaga ciekawostka historyczna, podczas wojny na Brooklynie była fabryka broni oraz amunicji (A teraz do wszystkich, moja "książka" nie edukuje w sprawach historycznych tylko w sprawach biologiczno-chemicznych więc ta ciekawostka jest z dupy i wymyślona na potrzebę tego dialogu i dalszych wydarzeń), a teraz robi jako muzeum - powiedział Kapitan nadal chodząc. - Teraz zostało zamknięte ze względu na prowadzone tam śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku.
- Ty, to aż za bardzo doinformowany chłopie jesteś. - powiedział Tony grzebiąc coś na kompie.
- Skoro był tam wypadek, a na dodatek śmiertelny to musi tam być w cholerę śledczych, więc jakim cudem nie znaleźli żadnych dzieci? - zapytała Nat, siadając na stół.
- Proste... Dzieciaki są naćpane, nie wiedzą co się dzieje, a wypadek był w określonym miejscu, nie będą badać całej placówki tylko miejsca, w którym się to stało...
- Sam był najbardziej przytomny... - rzucił Kapitan.
- Nasz kochany chłopczyk od chi jest jednak genialny! - krzyknęła Wanda z entuzjazmem, a kiedy spotkała pytające spojrzenia odpowiedziała. - Jak wiecie, on swoje moce czerpie jakby z środka duszy. Jest tam bardzo silny i narkotyki czy leki nasenne na niego nie działają. Na pewno nie dają im jedzenia tylko trochę wody. Jest słaby, ale nie na tyle, aby nie "oczyścić" któregoś z dzieciaków. Wybrał Sama aby został żywicielem...
- Im szybciej ich odbijemy, tym lepiej. - mówiąc to wróciłam do ostrzenia broni.
- Co do planu... uważam, że jest on nam nie potrzebny - powiedziała Natasha.
- I co masz zamiar zrobić? Zapukasz do drzwi i powiesz " O przepraszam, my po dzieci. Weźmiemy je i już nas nie ma". Ja tego tak nie widzę.
- Nie mam zamiaru się cackać, tylko rozpierdolić to wszystko i wszystkich w cholerę. To jest mój plan. A składa się z paru punktów. Rozpierdol. Odbicie dzieci. Rozpierdol. W sumie trzy, szybka matma.
CZYTASZ
Córka Zdrajcy
Fiksi PenggemarLudzie, którzy zabili jej siostrę i siostrzeńca nie zaznają już spokoju... Ona pamięta... Córka zdrajcy nie odpuści... Pamięta... Każdą krzywdę... Każde słowo... Każdy czyn... ... "...jestem jak cień... będę się za tobą ciągnąć, dopóki cię nie dopad...